Na razie dotarła do nas tylko informacja o wizytach trójek złożonych z przedstawicieli kuratorium, policji i prokuratury. W szkole od ładnych paru lat realizujemy własny program bezpieczeństwa i niektóre rozwiązania, które postuluje pan minister, u nas już funkcjonują. Powstał on wtedy, gdy naszą szkołę przekształcono z podstawówki w gimnazjum i faktycznie mieliśmy niemałe problemy wychowawcze, związane m.in. z agresją uczniów. Pierwszy rocznik naszych gimnazjalistów liczył 320 osób. Przyszli do nas uczniowie z różnych, zantagonizowanych ze sobą dzielnic. Powołaliśmy wtedy zespół antykryzysowy i nawiązaliśmy współpracę z sąsiednim gimnazjum. W programach profilaktycznych brali udział i uczniowie, i rodzice. Problem polegał i na tym, że nie stworzono gimnazjum, do którego mogliby trafić uczniowie, mający poważne kłopoty z nauką. Dopiero niedawno powstały takie gimnazja przy OHP, które nas odciążyły. Nie tyle, żeśmy się ich pozbyli, co oni znaleźli szkołę, w której sobie radzą i która da im zawód.– Pańska szkoła była pierwszą w mieście monitorowaną przez kamery.– Zainstalowaliśmy je kilka lat temu z pomocą rodziców. Początkowo jedna była w szkole, a trzy na zewnątrz. Obcy wchodzący na teren szkoły to wciąż chyba największy problem. Kiedyś myśleliśmy o zaangażowaniu ochroniarzy, ale nie było na nich pieniędzy. Zainstalowaliśmy więc kamery, które pomogły nam rozwiązać wiele problemów. Odkąd mamy monitoring, bójki praktycznie już się nie zdarzają, bo szybko moglibyśmy ustalić, kto zaczął. Ostatnio kamery zarejestrowały kradzież przez ucznia piłki. W takich sprawach zawiadamiamy oczywiście policję, która otrzymuje od nas płytkę z nagraniem zarejestrowanym przez szkolne kamery. Kilkakrotnie też straż miejska odbierała z naszej szkoły obce osoby, które mimo zakazu weszły na jej teren.Wprowadziliśmy również identyfikatory, głównie po to, by odróżnić naszych uczniów od obcych. Na początku niektórzy rodzice twierdzili, że naruszamy godność osobistą ich dzieci, ale dziś nikt już o tym nie dyskutuje.– Czy praktykowany dzisiaj system kar w szkole jest wystarczający?– Ten system jest, jaki jest. Minister zapowiedział, że w ramach programu „Zero tolerancji” będzie możliwość przenoszenia uczniów do innych szkół. Dziś nie mamy takiej możliwości, bo może to zrobić tylko kurator po wyczerpaniu wszystkich innych dostępnych środków. Jestem dyrektorem od 16 lat i nigdy nie zdarzyło mi się prosić kuratora o takie przeniesienie. To nie jest rozwiązanie problemu, ale przeniesienie go do innej placówki.– Czy więc potrzeba szkołom takiego właśnie programu?– Potrzeba przede wszystkim możliwości skutecznego egzekwowania prawa. Dziś nie jesteśmy w stanie wyegzekwować, by uczniowie nie spóźniali się na lekcje. Czasem słyszymy, że to jest wręcz ich prawo. Kolejny przykład – nie jesteśmy w stanie wyegzekwować przestrzegania zakazu palenia papierosów przez nieletnich. Uczniowie wprawdzie nie palą w szkole, ale już poza szkołą palą. Jak to możliwe, że czasem po 22 wałęsają się po osiedlu. Co robią ich rodzice?– Dlaczego pana zdaniem współczesna młodzież jest agresywna?– Wychowanie dzieci odbywa się przede wszystkim w domu, również w szkole. Ale młodzież wychowują też media. Jak uczyć uczciwości i praworządności, skoro nawet oglądając „Wiadomości”, oglądają to, co oglądają?– To o pańskiej szkole stało się głośno w związku ze słynną ustawką, gdy uczniowie mieli się bić na boisku Ryfamy?– Nie mamy niestety wpływu na to, co uczniowie robią poza szkołą. Na szczęście nikomu nic się nie stało, a sprawa została zwyczajnie rozdmuchana. Uczniami gimnazjum są osoby w wieku od 14 do 16 lat. To, jak ktoś stwierdził, bomba z opóźnionym zapłonem i nie wiadomo, kiedy wybuchnie. W szkole pracuje dwóch pedagogów szkolnych i mają pełne ręce roboty. Są problemy z uczniami, ale i z ich rodzicami. Zdarza się np., że usprawiedliwiają swoim dzieciom nieobecności, choć my wiemy, że to były wagary.
Rozmawiał: WACŁAW TROSZKA
Komentarze