Białe trumny z ciałami dzieci w drodze na cmentarz / Adrian Karpeta
Białe trumny z ciałami dzieci w drodze na cmentarz / Adrian Karpeta

Dzisiaj (sobota) po południu pochowano ofiary pożaru w Jastrzębiu-Ruptawie. W jednym grobie złożono trumny z ciałami 40-letniej Joanny i jej dzieci, 4-letniej Agnieszki, 13-letniej Małgosi, 18-letniej Justyny i 10-letniego Marcina. Tragicznie zmarłych żegnała cała Ruptawa, najbliższa rodzina, znajomi, przyjaciele. Były delegacje ze szkół, do których chodziły dzieci, a także kilkudziesięciu księży. Rodzina silnie była związana z Kościołem, pani Joanna była np. katechetką w pobliskich Kończycach. Najbliżsi pożegnali się ze zmarłymi w kaplicy, trumny były otwarte...
Mszy przewodniczył ksiądz arcybiskup Wiktor Skworc, który kilka miesięcy temu odwiedził tę rodzinę. - W ostatnich dniach z Ruptawy rozchodziły się hiobowe wieści o dramacie tej rodziny, którą jako rodzinę wielodzietną mogłem odwiedzić w czasie niedawnej wizytacji - mówił w czasie kazania arcybiskup. - Są w naszym życiu doświadczenia, które odbierają oddech, tak, że nie można wypowiedzieć słowa. Jest takim doświadczeniem szczęście, które nagle nas spotyka, jest takim doświadczeniem zachwyt, który nie znajduje słów by opisać ogrom wrażeń, jest takim doświadczeniem cierpienie, kiedy ból nie pozwala nawet wykrztusić krzyku. Jest takim doświadczeniem śmierć, zwłaszcza śmierć tragiczna, nagła, niespodziewana. Na tę tragedię nie można patrzeć inaczej niż w świetle wiary. Inne światła nie pomogą. Spokoju nie da żaden psycholog, nie pomogą żadne pastylki uśmierzające ból. Pomóc może wiara, całkowite oddanie się Bogu - mówił metropolita katowicki.
Ksiądz Bogusław Zalewski, proboszcz z parafii w Ruptawie, odczytał wzruszające podziękowanie, które napisał pan Dariusz, mąż pani Joanny, w imieniu swoim i syna Wojtka, który jako jedyny przeżył tragedię: Kiedy to się zaczęło - w piątek 10 maja - czytania z dnia głosiły "Podobnie i wy teraz smucicie się, lecz Ja znów was zobaczę i wtedy serce wasze będzie się radowało, a nikt nie pozbawi was tej radości". Wtedy odeszła Justynka i Agusia. A potem przyszła sobota, a ewangelia z tego dnia głosiła "Ja wyszedłem od Ojca i przybyłem na świat. Teraz znów opuszczam świat i wracam do Ojca". Wtedy odeszłaś Ty, Asiu, i Marcinek. A była to wigilia wniebowstąpienia. 14 maja, we wtorek, Ewangelista Jan pisał "Nazwałem Was przyjaciółmi, gdyż dałem Wam poznać wszystko, czego dowiedziałem się od Ojca". Wtedy odeszła Małgosia. Dziękujemy Bogu za to, że uczynił nas zdolnymi do kochania. Za to, że kiedyś przed laty nieśmiały chłopak zakochał się w urodziwej dziewczynie. A Pan w łasce swojej pobłogosławił nam, czyniąc nasze życie wielkim spotkaniem z miłością. Dziękujemy za to, że pozwolił nam stworzyć dom oparty na fundamencie wzajemnej służby, gdzie Ty Żono zawsze ciepła, czuła, piękna byłaś jego ozdobą i ostoją, a ja - czasami poszarpany szaleństwem życia mogłem wtulać się w twoje ramiona i znajdować ukojenie w smutku. Dziękujemy za to, że nasza miłość była płodna. Obdarzyliśmy się cudownymi dziećmi i - co jest niezwykłe - pomimo obowiązków nie straciliśmy nic z naszych młodzieńczych zachwytów nad sobą. Dziękujemy sobie za piękne, niezależne mądre córki - takie jak Ty Asieńko, za Justysię, Małgosię i Agnieszkę. Dziękujemy sobie za synów - Marcinka i Wojciecha. Czuliśmy się kochani i to samo uczucie przekazywaliśmy naszym dzieciom. Dziękujemy sobie za rytuał rodzinny, wspólne poranki pachnące kawą, ciepłe ciasto, wieczory na ulubionej ławce gdzie cieszyliśmy się swoją obecnością i widokiem ukochanych i zasianych przez Ciebie kwiatów (...). Dziękujemy naszym przyjaciołom. Asiu, Justynko, Małgosiu, Marcinku, Agnieszko - są tu teraz z nami, otaczają nas swoją modlitwą - a mnie i Wojtka, nieutulonych w żalu, przeprowadzili w ostatnich dniach przez swoiste rekolekcje. A kiedy to się po ludzku kończy - ewangelia z dzisiejszego dnia głosi: "Ty pójdź za mną". I poszliście za Panem, aby cieszyć się Jego szczęśliwością. A dzisiaj jest wigilia przed zesłaniem Ducha Świętego. Dziękujemy Bogu za dar Jego słowa, które dla nas - tęskniących za Wami - jest źródłem nadziei".
Ksiądz Bogusław Zalewski przyznał: - Jestem pod wrażeniem. Nie wiem, czy byłbym w stanie tak się zachować. Byłem przy nim, kiedy umierały mu dzieci. Dziecko umierało, a on mówił, że teraz ma lepszego tatusia. To mnie powala - przyznał duchowny.
Obecni na mszy księża dodawali, że wzruszające pożegnanie powinno wisieć we wszystkich gablotach parafialnych.

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt
1

Komentarze

  • wierzaca Wiara 21 maja 2013 11:32Boże chciała bym być tak silna i tak głęboko wierząca jak p. Dariusz. To niesamowite ile wiary ma w sobie ten człowiek w obliczu takiej tragedi ... wierzy ...

Dodaj komentarz