Katowali dzieci


Dramat rozgrywał się w mieszkaniu komunalnym przy ul. Fabrycznej. Chłopczyk mieszkał z dwiema siostrami: sześcioletnią Natalią i dwuletnią Agnieszką, mamą i konkubentem. Życie dzieci stało się koszmarem po 14 listopada 2001 r., kiedy Bożena P. zameldowała Artura na stałe. Od tego momentu zmienił postępowanie wobec konkubiny, a szczególnie jej dzieci. Z materiałów prokuratury wynika, że już wtedy znęcał się nad maluchami. Artur P. często zaglądał do kieliszka. Pijany wszczynał awantury, podczas których bił dzieci, krzyczał na nie. Najbardziej cierpiał mały Sebastian, regularnie bity przez matkę i jej konkubina. Ręką otwartą i ściśniętą w pięść, łyżką, kablem od prądu. Po całym ciele – od głowy przez klatkę piersiową, brzuch, po nogi. O biciu świadczyły liczne ślady – od drobnych krwiaków i obtarć naskórka po rozległe siniaki i rany. W chwili przyjęcia malca do szpitala w czerwcu ub.r. obrażenia były na różnym etapie gojenia. Dokładne badania, w tym dokonane przez biegłego lekarza medycyny sądowej, wykazały, że chłopczyk miał w przeszłości złamane żebra, kończyny i kości innych części ciała. Sebastian cierpiał również na zanik mięśni, niedokrwistość. Stwierdzono u niego patologiczne zmiany w oskrzelach, brak czterech dolnych zębów, odleżyny na kości krzyżowej, powiększoną wątrobę i szmery w sercu. Dziecko ważyło tylko dziewięć kilogramów, dwukrotnie mniej od prawidłowej wagi dla jego wieku.„Tak znaczne wyniszczenie organizmu dziecka wynikało nie tylko z tego, że było ono bite, bowiem jak wynika z zebranych dowodów Sebastian był też regularnie głodzony. Podczas posiłków spożywanych z całą rodziną nie dostawał tyle samo jedzenia, co jego siostry. Zdarzało się, że w ogóle nie dostawał jedzenia przez kilka dni. Takie głodówki urządzali mu matka i konkubent. Zdarzało się, że Sebastianowi odbierano jedzenie w trakcie posiłku za karę, że je za szybko lub za wolno, lub też nieładnie, bo nie gryzł pokarmu, a szybko połykał. Inną karą było bicie po głowie łyżką” – czytamy w uzasadnieniu aktu oskarżenia.Matka wstydziła się synka, ukrywała go przed obcymi, zwłaszcza podczas wizyt w jej domu. Zamykała go wtedy w innym pokoju albo przykrywała kołdrą, mówiąc, że dziecko śpi. Sebastian często był również zamykany na długie godziny w łazience. Bożena P. od sierpnia 2001 r. nie była z synem u lekarza, nawet gdy miał połamane kości. Leczyła go domowymi sposobami, np. bandażując rękę albo podając tabletki przeciwbólowe. Wielomiesięczne tortury odbiły się na zdrowiu i psychice Sebastianka. Jego rozwój fizyczny zatrzymał się na poziomie dwulatka. Jeszcze gorzej wygląda sprawa z rozwojem psychicznym. Czteroletni dziś chłopczyk słabo mówi, używa pojedynczych słów, ma kłopoty z chodzeniem.Kiedy sprawa wyszła na jaw, dzieci od razu trafiły do pogotowia opiekuńczego. Agnieszka w rozmowach z opiekunami opowiadała, co „tatuś” z nią robił. Oszczędzimy czytelnikowi szczegółów, bo są zbyt drastyczne. Dość powiedzieć, że Artur P. molestował seksualnie dziewczynkę w sposób najbardziej ordynarny z możliwych. Dziewczynka pewno nie zdawała sobie nawet sprawy, że te czyny ją krzywdziły, bo opowiadała o nich zupełnie spontanicznie, nawet je pokazywała. Relacje dziecka potwierdziły się w badaniach biegłych, w tym ginekologa.Artur P. nie przyznał się do żadnego z zarzucanych mu czynów. Utrzymywał, że nigdy nie bił i nie znęcał się nad nimi. Raz oświadczył, że nie wie, skąd u Sebastiana znalazły się obrażenia, innym razem winą obarczył konkubinę. Dodał, iż nie jego, a matki obowiązkiem było dbanie o zdrowie chłopca, w tym chodzenie do lekarza. Matka również do niczego się nie przyznała. O wszystko oskarżyła konkubenta. Prokuratura Rejonowa w Raciborzu sformułowała akt oskarżenia w grudniu ub.r. Proces jeszcze się nie rozpoczął. Obu podejrzanym grozi kara od roku do dziesięciu lat pozbawienia wolności.

Komentarze

Dodaj komentarz