Opamiętajcie się!


– Opamiętajcie się, tą decyzją zniszczycie wszystko, co na osiedlu jest dobre. Pozostaną tu jedynie bary piwne i dzieci na ulicach – prosili mieszkańcy na spotkaniu z władzami miasta 3 lutego w zagrożonej szkole.O reformie miejscowej oświaty, polegającej na reorganizacji sieci placówek pedagogicznych, a w konsekwencji likwidacji niektórych, mówiło się od dawna. Niż demograficzny i coraz wyższe koszty utrzymania powodują, że utrzymywanie obecnej liczby szkół i przedszkoli jest zbyt dużym obciążeniem dla budżetu. W magistracie przeprowadzono symulacje, które miały przesądzić o likwidacji jednej z placówek. Przy wstępnych analizach brano pod uwagę wszystkie szkoły, później na placu boju pozostało pięć: szkoły podstawowe nr 2, 3, 4, 10 i 28, a następnie dwie: Zespół Szkolno-Przedszkolny nr 4 oraz Szkoła Podstawowa nr 28. W ostatecznym podsumowaniu najgorzej wypadła „czwórka” i to właśnie ją władze miasta typują do ewentualnej likwidacji.Groźba zamknięcia placówki z nowym rokiem szkolnym wywołała pospolite ruszenie w dzielnicy. – To jest nasze miejsce, nasz drugi dom. Tutaj uczyły się nasze dzieci, uczą się wnuki. Tutaj spotykamy się z okazji różnych imprez osiedlowych. Czemu nam to zabierają, skąd ta bezduszność – żali się starsza pani.Nieoficjalnie mówi się, że wybór dlatego padł na „czwórkę”, ponieważ dzielnica nie ma ani jednego przedstawiciela w radzie miasta, który stanąłby w obronie szkoły w decydującym momencie głosowania.Z inicjatywy rady rodziców i rady dzielnicy zorganizowano spotkanie z władzami miasta i radnymi. – Mamy nadzieję, że uda nam się przekonać radnych, by nie zamykali naszej szkoły. Nie ma do tego podstaw. Zasłaniają się niżem demograficznym, a my przynajmniej na dwa lata mamy nabór do pierwszych klas zapewniony. Mam dane z wydziału spraw obywatelskich. Inne szkoły nie będą miały w ogóle naboru. Mówią nam o kosztach utrzymania i to również mija się z prawdą. Przez cztery miesiące udało nam się zaoszczędzić 4,6 tys. zł. Może to mało, ale znam placówki, w których wydatki sukcesywnie się zwiększają. Nie chcę już wspominać o społecznej szkodliwości takiej decyzji, ale ta będzie ogromna. Dzieci z tego osiedla nie mają żadnej alternatywy, pozostanie im tylko ulica. Czy miastu to wyjdzie na dobre – nie sądzę. To nie jest łatwe osiedle, ma ono tak zwaną przeszłość, lecz gdy wreszcie coś tutaj dobrze funkcjonuje, próbuje się to niszczyć – mówi Danuta Hajok, przewodnicząca rady rodziców ZS-P nr 4.Imprez w szkole jest mnóstwo. Jest dostępna nie tylko dla uczniów, ale też dla dorosłych mieszkańców osiedla. Tutaj odbywają się doroczne biesiady, z których dochód przeznaczany jest na konto placówki.Ponadto rodzice wspierają finansowo szkołę poprzez zakup pomocy dydaktycznych, remont i modernizację pomieszczeń, boiska sportowego. Także z własnych pieniędzy kupili osiem komputerów i meble do sali informatycznej. – Gdy wyprowadziła się od nas szkoła bankowa i zabrali ze sobą komputery, nikt z władz miasta nie przejmował się, czy dzieci będą miały na czym się uczyć. Szybko zrobiliśmy zbiórkę pieniędzy i kupiliśmy niezbędny sprzęt dla szkoły, który w niej pozostanie, nawet jak nasze dzieci opuszczą jej mury – mówi rozgoryczona D. Hajok.Przed godziną 17, na którą wyznaczono spotkanie z władzami miasta, sala gimnastyczna była wypełniona po brzegi, niektórzy stali na korytarzach. – Przyszliśmy tutaj, żeby bronić tej szkoły. Mam troje dzieci, dwoje chodzi do szkoły, jedno do przedszkola. Co będzie, gdy ją zlikwidują? Dwoje dwa kilometry będę prowadziła do „dwójki”, a potem w przeciwnym kierunku będę szła do przedszkola z trzecim? Nie mam samochodu, żebym mogła je wozić. Nikt się nie przejmuje tymi najmniejszymi i bezbronnymi mieszkańcami, rozparcelowują je po innych szkołach, przedszkolach jak przedmioty – mówi Katarzyna Kruczek.Władze miasta uspokajały: – Żadna decyzja jeszcze nie zapadła, a jedynie przeprowadzano analizy. Spotkaliśmy się w celu wysłuchaniu racji obu stron. Nie ukrywamy, że w symulacji przeprowadzonej przez wydział oświaty istnienie waszej szkoły jest najbardziej zagrożone. Racjonalizacja sieci szkół i przedszkoli na terenie miasta musi być dokonana. Głównym powodem jest stale rosnący budżet oświaty. Jest to jedyny dział budżetu, który wymaga ciągłego dofinansowania, bowiem subwencja oświatowa jest zdecydowanie za niska. Oczywiście nie bez znaczenia jest niż demograficzny. W roku szkolnym 1999/2000, w porównaniu z rokiem szkolnym 2003/2004, było o 1,8 tys. uczniów więcej – wyjaśniał wiceprezydent Jan Serwotka.– Czy finanse was aż tak zaślepiają, że nie widzicie, co możecie zniszczyć? Przez trzy lata zabiegałyśmy, żeby powstało tu przedszkole, wówczas była to inna władza, inny system, ale się udało. Teraz dzieci w przedszkolu nie ma, choć chętnych jest wielu, ale nie pozwalacie na to, żeby więcej przyjmować. A później dziwicie się, że nie ma dzieci – mówi Maria Babińska.Na spotkaniu nie wypracowano żadnego wspólnego stanowiska. Mimo to istnieje duża szansa dla obrońców placówki, że jednak szkoła w przyszłym roku nie zostanie zlikwidowana. Pomocny może okazać się przepis, który mówi, że stosowna uchwała w tej sprawie musi być podjęta do końca lutego br.

Komentarze

Dodaj komentarz