Takie instytucje jak domy dziecka były potrzebne od bardzo dawna. Dom Dziecka w Rybniku w początkach swojego istnienia / Archiwum
Takie instytucje jak domy dziecka były potrzebne od bardzo dawna. Dom Dziecka w Rybniku w początkach swojego istnienia / Archiwum

W "Sztandarze Polskim i Gazecie Rybnickiej" ukazywały się regularne sprawozdania roczne dotyczące działalności charytatywnej, która, jak i dziś, miała charakter zinstytucjonalizowany i prywatny – grajkowi grosz do kapelusza, do kościelnej skarbonki na biednych, w piekarni bochenek chleba dla bezdomnego itp. W 1925 roku postanowiono walczyć z nędzą właśnie instytucjonalnie, wprowadzając bony żywnościowe. Okazało się, że nie jest to rozwiązanie, bo żebracy nie chcieli bonów, za to chętnie zbierali datki. Proszono więc publicznie, aby przestano dawać pieniądze, bo inaczej biedota nie odwyknie od żebraniny i nie przyzwyczai się do darmowych bonów.

Prym w bezrobociu
Warto dodać, że Rybnik pod względem bezrobocia zajmował wtedy drugie miejsce w województwie śląskim. Przewodniczącym Zarządu Obwodowego Funduszu Bezrobocia był w tym czasie starosta Troska. Darmowym leczeniem bezrobotnych z Biertułtów zajmował się dr Rolnik (Rynek 10), a Towarzystwo Polek apelowało o pomoc w dożywianiu głodnych dzieci. Oddźwięk był. 21 października 1926 roku w restauracji pana Leśnikowskiego odbyło się jedno ze spotkań Walnego Zgromadzenia Stowarzyszenia dla Wspierania Biednych Obywateli w Rybniku.
Zdarzały się i skuteczniejsze akcje, jak np. ta z 1933 roku, kiedy miasto dało 48 bezrobotnym i ich rodzinom ogródki działkowe w użytkowanie. Jednakże z braku funduszy musiano zamknąć trzy kuchnie dla bezrobotnych. Działały one od 1932 roku, a najlepsza była ta w szkole nr 1 przy starym kościele, pw. Matki Boskiej Bolesnej. Widoczna była działalność Caritas i PCK. W 1927 roku Caritas złożyła 1326 wizyt z pomocą dla biednych, wspomagała 726 osób i rozdała 11170 kwitów żywnościowych. PCK np. w czerwcu 1928 zorganizował Tydzień Biednego Dziecka. Po mieście chodziły pary ze skarbonkami.

Nieudany koncert
Niestety na koncert, z którego dochód przeznaczono na ten cel, do Polonii przyszło jedynie 300 osób. Prasa skrytykowała rybniczan. Sam magistrat przeprowadzał też doraźne akcje, np. w 1928 roku przekazując ziemniaki dla bezrobotnych czy ustalając świąteczny zasiłek dla robotników miejskich, którzy zimą nie mieli pracy. Głównie panie zainicjowały obchody Dnia Chorych. W grudniu 1930 roku magistrat przeznaczył 8500 zł na dary świąteczne dla podopiecznych PCK. Nadto wyasygnował po 20 zł dla bezrobotnych żonatych i po 10 zł dla bezrobotnych kawalerów. W Rybniku miał nawet miejsce zjazd bezrobotnych, na którym wyeksponowano szereg postulatów.
Sprawozdanie z działalności oddziału opieki społecznej w Rybniku za okres od 1 marca 1932 do końca lutego 1933 roku mówi np. o tym, że na terenie powiatu istniało 15 komitetów do spraw bezrobocia. Na czele III komitetu powiatowego stał starosta Wyglenda. Komitet prowadził: zbiórki (w omawianym okresie ze składek i opodatkowań zebrano ponad 96 tys. zł, a w darach ekwiwalent sumy 29654 zł, dla porównania wojewódzki komitetu zebrał w sumie1221487 zł), jak również kuchnie (21 w 15 miejscowościach wydało obiady dla 3082 rodzin, czyli w sumie 8513 osób).

Aktywny komitet
Komitet prowadził też akcję dożywiania w szkołach (4500 dzieciakom wydano 1160757 porcji jedzenia), akcję mleczną dla niemowląt (co miesiąc korzystało z niej 856 osób), akcję świetlicową (w ośmiu miejscowościach powstały świetlice), akcję ogródkową (w 26 miejscowościach skorzystało z niej1088 ludzi). Komitet tworzył ponadto ochotnicze drużyny robocze (praca przy budowie linii kolejowej Rybnik – Żory, wydobywaniu żwiru na budowę szos z dna Olzy w Godowie, w kamieniołomach w Rydułtowach). Należy dodać, że na kolei zatrudniono 160 osób, w żwirowni 50, w kamieniołomach 80, sporo dostało zajęcie przy budowie rybnickiego stadionu (był gotowy w 1939 roku).
Zapomogi z funduszu dla inwalidów wojennych objęły 146 rodzin, a zapomogi z funduszu dla rodzin osób powołanych na ćwiczenia wojskowe 389 rodzin. Trzecią część stanowiły zapomogi z funduszu dla byłych uchodźców. Wreszcie z funduszu wydziału powiatowego wypłacono wiele różnych zapomóg, w tym dla dzieci. Miał swe tradycje w starostwie rybnickim oddział dobroczynności. Kierował nim Jerzy Suchy. Z dobroczynnością rybniczan bywało jak dziś różnie. Czasami żalono się na ludzką obojętność, dochodziło też do malwersacji, i to nawet w społecznych elitach!

Czarna owca
Jesienią 1929 roku były poseł Ignacy G. przywłaszczył sobie 612 zł. Przyznanych przez województwo trzem dzieciom, których ojcowie polegli na wojnie. Miał się nimi opiekować. Jako poseł pobierał dietę w wysokości 1000 zł. Stanął przed sądem i został skazany na trzy tygodnie. Niedługo potem prasa pisała, że w ramach Tygodnia Miłosierdzia apelowano o odzież dla najbiedniejszych. Rybnicka gazeta natomiast zainicjowała tzw. pojedynki dobroczynności, na jakie wyzywali się poszczególni mieszkańcy. Dla przykładu "SzPiG R" z kwietnia 1933 roku donosił, że dyrektor Fros (MZT) przyjął wyzwanie pana Ratajczaka i złożył na biednych 10 złotych, a jednocześnie prosiła o przyłączanie się do akcji.
Wyzwany na pojedynek dobroczynności T. Płaczek złożył w redakcji na rzecz biednych 5 złotych. To nie było mało. Dodajmy, że miesięczny koszt utrzymania pięcioosobowej rodziny w Rybniku drugiej połowy lat 20. wynosił ponad 200 zł. Rybnicka gazeta w 1922 roku donosiła, że radny Malcherek domagał się uwolnienia od podatku plakatów reklamujących imprezy dobroczynne. Ripostował radny Biały, argumentując, że nałożenie podatku zmniejszy ochotę na bezmyślne oblepianie murów miejskich. Radny Nokielski postulował, by nie ściągano opłat za przedstawienia i zebrania na cele dobroczynne.

Zapobiec pokusie
Działalność charytatywna nierozłącznie związana jest najczęściej z pieniędzmi, nieraz sporymi kwotami, co stanowić może pokusę dla ludzi bez charakteru. W tym też celu często zabezpieczano się na różne sposoby. Np. dyr. Morawski z RGW zastrzegł sobie zatwierdzanie kwot powyżej 500 zł przeznaczonych na cele dobroczynne i społeczne. W Rybniku od zakończenia pierwszej wojny światowej istniał także komitet pomocy prowadzony przez Stanisława Gutmańskiego. Do jego głównych zadań należała organizacja i wypłaty zaległych żołdów.
Wiadomo, że nieraz wojenni bohaterowie w cywilu nie radzili sobie zupełnie z przeciwnościami losu. A los rzec można na pstrym koniu jeździ. Dlatego mądrzy rybniczanie częściej niż rzadziej okazywali serce potrzebującym. Choć zdarzało się, jak w 1938 roku, że wytykano ludziom sknerstwo – boom gospodarczy, a jednak "stan akcji zbiórkowej na pomoc zimową bezrobotnym w powiecie rybnickim bardzo niezadowalający..." W Rybniku dużo dawały jednak zbiórki uliczne. W czasie jednej z nich dwóch panów "pobiło rekord", zbierając do puszki 231 zł. Cała zbiórka dała 400 zł.

Wielkie serca
Człowiekiem o wielkim sercu był Richard Sobtzik. Kiedy ten właściciel "znanej na Śląsku fabryki świec i keksów" (istniała od XVIII wieku) zmarł w lutym 1932 roku w wieku 84 lat, podkreślano jego "prawy charakter". Można rzec, iż był niemal instytucją charytatywną. W czasach, gdy pomoc najbardziej się liczyła (święta, kryzys ekonomiczny) szczególnie wyraźnie wsparcie widać było ze strony rybnickich piekarzy: Auer, Bijok, Drzewiński, Durszlag, Jonderko, Pokorny, Riedel i wielu innych. W sprzyjających okresach biednych i bezrobotnych wspierano także duchowo. W 1936 roku dla przykładu w Świerklańcu wystawiono dla nich sztukę teatralną, a bilety można było otrzymać u pana Barona w Opiece Społecznej.

Komentarze

Dodaj komentarz