Utopek znad Bierawki w kresce autorki / Elżbieta Grymel
Utopek znad Bierawki w kresce autorki / Elżbieta Grymel

Kilkanaście lat temu wracałam z Raciborza pociągiem. Na następnej stacji przysiadła się do mnie starsza pani, która – jak się potem okazało – zmierzała do Szczejkowic (tych koło Żor). Tak więc resztę drogi odbyłyśmy razem. Pani ta mówiła pięknym śląskim, mimo swych 80 lat tryskała humorem i wspaniale opowiadała o swoim dzieciństwie i młodości. Dobrze też znała nasze strony (być może stąd pochodziła?), a wśród jej opowieści znalazła się jedna o utopku znad Bierawki, którą tu przytoczę. Rzecz zaczyna się od tego, że podobno społeczeństwo utopców jest zorganizowane na wzór naszego, ludzkiego. Tam też panuje pewna hierarchia, tak więc utopki z mniejszych rzek i strumyków muszą słuchać swoich hetmanów, którzy rządzą większymi rzekami lub rozległymi zalewiskami.

Jeden z takich hetmanów nakazał utopkowi z Bierawki utopić pewną wdowę – matkę kilkorga dzieci, za to, że kiedyś, broniąc przed nim swego małego synka, wysmagała go poświęconym biczem. Po owych razach na ciele hetmana pozostały szpecące blizny, a jedna z nich przecięła jego niezbyt piękne oblicze! Utopek z Bierawki stropił się bardzo tym zadaniem, bo nie chciał skrzywdzić ani dzieci, ani kobiety, która mu nigdy nic złego nie zrobiła! A poza tym ludzie mieszkający w okolicy byli dla niego dobrzy, nawet od czasu do czasu wrzucali do wody chleb, który bardzo lubił. Nikomu też jego obecność nie przeszkadzała, choć wszyscy wokół wiedzieli o jego istnieniu.

By uspokoić wątpliwości podwładnego, chytry hetman poradził mu, żeby przyjął postać żebraka i poprosił kobietę o chleb. Jeżeli mu odmówi albo, co gorsza, uderzy go poświęconą witką, będzie miał powód, żeby ją bez skrupułów utopić! Pod jego naciskiem miejscowy utopek zgodził się wykonać próbę. Wyskoczył na brzeg, sprawdził, czy z żadnej części odzienia nie kapie mu woda, przez co mógłby się zdradzić, a potem wyruszył na łąkę, na której kobieta grabiła siano. Zbliżył się do niej i wyciągnął rękę, wtedy wdowa zapytała go, czego chce. Żebrak nic nie odpowiedział, tylko wskazał ręką na leżący na miedzy pakunek, w którym znajdował się chleb. Kobieta wzięła go do ręki i odłamała połowę, a następnie podała przybyszowi.

Kiedy jednak stwierdziła, że połknął go w okamgnieniu, dołożyła mu resztę pieczywa. – Widać głodnyś bardziej niż ja, niech więc ci idzie na zdrowie...– dodała. W ten sposób zupełnie nieświadomie przywiązała utopka do siebie na całe swoje życie. Ponieważ mu nie złorzeczyła ani nie przeklinała, lecz podzieliła się z nim z serca, musiał on jej służyć do końca jej dni! Z początku taki obrót sprawy ją przerażał, ale potem do tego przywykła. Ona przynosiła utopkowi chleb, on dawał jej za to raki lub ryby. Ilekroć nastawiła w wodzie sak, zawsze był pełny!

Tak z pomocą utopka wychowała swoją gromadkę. Dopiero krótko przed śmiercią zdała sobie sprawę z tego, że zadała się z siłą nieczystą i wyznała to księdzu na spowiedzi. Musiała jednak uzyskać rozgrzeszenie, bo pochowano ją w poświęconej ziemi. Tego samego dnia, kiedy ciało wdowy spoczęło na miejscowym cmentarzu, stary leśniczy natknął się na siwego, zgarbionego żebraka, który siedział na brzegu rzeki i płakał rzewnymi łzami. Kiedy zapytał go, czy potrzebuje pomocy, ten przecząco pokręcił głową, wstał i zniknął w trzcinowisku.

Dodajmy, że Bierawka to niewielka rzeka, która wypływa ze wzgórza św. Wawrzyńca w Orzeszu. Płynie przez Orzesze, Czerwionkę-Leszczyny, Bełk i dalej wielki kompleks leśnym między Koźlem, Gliwicami, Rybnikiem i Raciborzem. Koło wsi Bierawa (okolice Kędzierzyna-Koźla, województwo opolskie) rzeka ta wpada do Odry. Jej długość różne źródła szacują na 60-80 km. Bierawka przepływa też w pobliżu wsi Pilchowice, gdzie miał znajdować się młyn, z którym związana jest opowieść o ukrytym skarbie.

80 km – tyle mniej więcej długości ma rzeka Bierawka, w której żył zaprzyjaźniony z wdową dobry utopek. Podobno zresztą lubili go wszyscy ludzie w okolicy

 

5

Komentarze

  • Rybniczanka Utopek znad Bierawki 28 stycznia 2014 08:47Napiszę kilka słów w obronie Utopka znad Bierawki. Ilustracje pani Grymel bardzo mi się podobają. Są takie "lekkie" (jeśli można tak powiedzieć o ilustracji) i wykonane z humorem. Byłoby miło, gdyby było więcej ilustracji w gazetach, a nie same zdjęcia, to nie jest już to samo. Żeby wykonać ilustrację trzeba się trochę wysilić, a w czasach kiedy liczy się tylko "szybciej, łatwiej" to rzadkość. Pozdrowienia od Rybniczanki
  • Elżbieta Grymel - Grymlino. Do dociekliwego 25 stycznia 2014 20:37Przepraszam, ale mój utopek o niebo przystojniejszy, to zresztą widać i pełnowymiarowy, a nie taki "plaskaty" jak wspomniany zbójnik, więc o żadnym plagiacie nie może być mowy! Pozdrawiam
  • dociekliwy utopek 20 stycznia 2014 23:18trochę dziwne , ale ten utopek vel waserman jest łudząco podobny do czeskiego rozbójnika Rumcajsa. To plagiat na bank
  • anonim utoplec 15 stycznia 2014 21:25chcialabym przeprosic za niepoprawne pismo nazwiska autorki o utopcach Pania Grymel w moim poprzednim komentarzu-elisabeth
  • anonim utoplec 15 stycznia 2014 21:11i znowu chcialabym dodac moj komentarz do opowiadania p.Gremel-wspaniale i dobrze opowiedziane.Musze powiedziec,ze zawsze czekam na srodowe"nowiny"i zaczynam czytac-od utopcow! Tak dzieki Pani Gremel wracam w rodzinne strony,duzo zeczy znam,inne poznaje-o rzece Bierawka-szczerze mowie ,nie slyszalam/!/-dziekuje za wspaniala lektore i pozdrawiam serdecznie Elisabeth

Dodaj komentarz