20040813
20040813


Tego optymizmu nie podziela Irena Zaryczańska. Od 23 lat prowadzi tu sklep i jadłodajnię zarazem, więc pamięta różne chwile dworca, jednak ciągnącej się od powodzi mizerii ma już dość i z końcem marca zwija interes.Dworzec jest w tak kiepskim stanie, że z pewnością każda inicjatywa służąca poprawie jego wizerunku jest godna poparcia. Od razu pojawia się jednak pytanie o sprawę zasadniczą – kto ma dać pieniądze na remont pomieszczeń i ich wyposażenie, np. w telewizor, komputer, automaty do gier, stoły, krzesła. Wystarczy rzut oka na świetlicę, żeby dojść do wniosku, że pracy do wykonania jest multum. Pytania kolejne: kto byłby administratorem świetlicy, kto miałby płacić za korzystanie z pomieszczeń, sanitariatów, za prąd, gaz, pewno telefon też, a może i internet? I jeszcze parę drobiazgów, jak godziny otwarcia świetlicy, kwestia ewentualnego pilnowania młodzieży. I wreszcie, a może przede wszystkim pytanie, czy młodzi ludzie w ogóle zechcą spędzać czas w takiej poczekalni.Na razie trwa omawianie szczegółów. Na pierwszym spotkaniu komitetu uzgodniono m.in., że szkoły średnie przeprowadzą ankiety wśród uczniów, by wypowiedzieli się w sprawie świetlicy. Komitet chce też zasięgnąć języka u Młodzieżowej Rady Miasta. Bo jeżeli okaże się, że nie jest zainteresowana, to przedsięwzięcie przestanie mieć sens.Nie czekając na wyniki ankiet, zapytałem spotkaną na dworcu grupkę młodzieży, co sądzą o tym pomyśle:– Najlepiej, jakby to był klub albo dyskoteka, bo tego w Raciborzu brakuje. Przydałyby się też automaty do gier.Chodzi im więc o kolejny pub lub kafejkę. Być może większość uczniów szkół średnich wypowie się inaczej w ankietach.Załóżmy, że młodzież wypowie się pozytywnie. Pozostanie sprawa zorganizowania pieniędzy i warunków korzystania ze świetlicy. PKP ma określić skalę robót i ich wartość. Zaś komitet planuje zaangażować do współpracy radnych miasta, powiatowych, magistrat, starostwo i wszystkie pozostałe gminy Raciborszczyzny, aby z ich pomocą znaleźć pieniądze. U kogo? Choćby w gminnych funduszach przeciwalkoholowych. Jest też propozycja, aby pomieszczenia przejęła na własność lub w dzierżawę gmina Racibórz. Oczywiście za określoną sumę.– Pomysł ze świetlicą bardzo mi się podoba. To dobry punkt wyjścia do przywrócenia dworcowi blasku, bo rzeczywiście ten obiekt, począwszy od powodzi, miał pecha. Gdyby gmina wystąpiła o dzierżawę, to mogłabym udostępnić pomieszczenia za korzystny czynsz albo sam podatek od nieruchomości. Liczenie, że PKP samo wyremontuje dworzec, mija się z celem. To nie te czasy, kiedy koleje były dotowane. Dziś mamy kłopoty finansowe, nie potrafimy wyegzekwować należności za przewozy. Dlatego w remonty infrastruktury próbujemy angażować gminy, bo przecież dworce nie są potrzebne tylko nam, ale przede wszystkim społeczeństwu. Zresztą dogadaliśmy się z wieloma gminami w województwie śląskim, np. w Żywcu udostępniliśmy pomieszczenia na potrzeby bezdomnych, w Rudzie Śląskiej dla hodowców gołębi. Nie windujemy stawek, bo nam zależy przede wszystkim na znalezieniu gospodarza, aby przypilnował majątku – mówi Elżbieta Kaczmarzyk, zastępca dyrektora ds. ekonomicznych Zakładu Nieruchomości PKP nr 1 w Katowicach.Z informacji od zastępcy prezydenta Mirosława Szypowskiego wynika, że miasto nie garnie się do wyłożenia pieniędzy na remont świetlicy i jej funkcjonowanie:– Jest to zupełnie nietrafiony pomysł. Jako miasto zadbaliśmy o swoich uczniów. W podstawówkach są świetlice szkolne. Uczniom gimnazjum zapewniamy dowóz na lekcje i odwóz do domu. Rocznie wydajemy na ten cel około 120 tys. zł. Natomiast finansowanie świetlicy dla młodzieży szkół średnich byłoby wykładaniem pieniędzy na zadanie będące poza kompetencją gminy. Tych uczniów ma w swojej gestii starostwo powiatowe.Tymczasem starostwo szuka oszczędności w wydatkach na oświatę, przykładem czego jest łączenie szkół czy przekazywanie ośrodków wychowawczych do prowadzenia samorządowi województwa. Trudno więc oczekiwać wykładania pieniędzy na działalność świetlicy.Być może ta rezerwa jest niepotrzebna, bo a nuż okaże się, że członkowie komitetu i inne osoby zaangażowane w uruchomienie świetlicy dla młodzieży zdołają zebrać pieniądze i dograć wszystkie szczegóły, aby wszyscy byli zadowoleni. Przewodniczący komitetu radny Piotr Klima jest dobrej myśli. Zapewnia, że jak wszystko się poukłada, to na święta wielkanocne świetlica będzie czynna.Tyle plany, powiedziałbym marzenia. Dla przeciwwagi trochę prozy życia. Irena Zaryczańska, która od 23 lat prowadzi sklep na dworcu, pamięta czasy jego świetności. Kłopoty zaczęły się po powodzi. Zniszczony przez wodę budynek nie doczekał się remontu i systematycznie popadał w ruinę. Mieszkańcy przestawali robić zakupy na dworcu, a że połączeń kolejowych stale ubywało, więc i liczba pasażerów spadała. Bywają dni, kiedy do sklepu przez długie godziny nie zagląda pies z kulawą nogą.Tylko opłaty trzymają się mocno. Miesięcznie jest ich około cztery tys. zł, z czego samego czynszu około 1400 zł. Do tego dochodzą media, ZUS. Właścicielka nie jest w stanie regulować na bieżąco należności, płaci po 500, 600 zł. Mówi, że na więcej jej nie stać. Dziennie robi około 100 zł obrotu, głównie ze sprzedaży ciepłych posiłków. Pracuje sama od czwartej, piątej rano do dziewiętnastej, dwudziestej, bo nie stać jej na zatrudnienie pracownika. Pod koniec ubiegłego roku PKP wytoczyło jej sprawę w wydziale gospodarczym Sądu Rejonowego w Rybniku o egzekucję zadłużenia wynoszącego razem z odsetkami i kosztami sądowymi 20,5 tys. zł. Zdaniem właścicielki sklepu kwota jest zawyżona, a zadłużenie wynosi około 10 tys. zł. Dlatego napisała sprzeciw i jak dotąd czeka na odpowiedź.Od czerwca 2002 r. Irena Zaryczańska kilkakrotnie występowała do Zakładu Nieruchomości PKP o obniżkę czynszu. Twierdzi, iż jej pisma pozostały bez odpowiedzi, a w rozmowie telefonicznej z dyr. Kaczmarzyk usłyszała, że jak się jej nie podoba, to może opuścić pomieszczenia.– Mam zawartych 4 tys. umów z najemcami z całego woj. śląskiego, a mimo to nazwisko tej pani znam na pamięć. O czym to świadczy? Wkrótce minie pięć lat, odkąd jestem zastępcą dyrektora i przez cały ten czas są kłopoty z tą panią... Ciągle czegoś się domaga. Poszłam jej na rękę i obniżyłam czynsz, który jest na poziomie najniższym z możliwych. Właściwie starcza na pokrycie kosztów. Rozumiem jej argumenty o mniejszej liczbie połączeń kolejowych, tylko że ta sytuacja ma miejsce w większości gmin. Prowadzenie działalności gospodarczej wiąże się z ryzykiem i ta pani z pewnością zdaje sobie z tego sprawę. Ale czy to jest mój problem? Nie jesteśmy instytucją charytatywną – mówi Elżbieta Kaczmarzyk.– Jest zimno, często brakuje wody, nie ma nawet porządnej ubikacji, a pasażerowie kierowani są do toalet w PKS-ie. I oni chcą robić świetlicę? Dla kogo? – pyta Irena Zaryczańska. – Ja dam sobie radę. Przysługuje mi renta, a pracę sobie znajdę. Ale jak ja stąd pójdę, to tu nic nie będzie. I jeszcze tego kolej pożałuje. Bo wtedy podróżni nie będą mieli świetlicy ani poczekalni, nic. A u mnie jednak mogli sobie usiąść, odpocząć, napić się kawy, herbaty.

Komentarze

Dodaj komentarz