Utopek nałogowiec w kresce autorki / Elżbieta Grymel
Utopek nałogowiec w kresce autorki / Elżbieta Grymel

 

Utopki bywały złośliwe, mściwe, pamiętliwe, niektóre nie wylewały za kołnierz, w gronie wodnych demonów zdarzali się także nałogowi palacze!



W wielu opowieściach nasze śląskie utopce miały takie same przywary jak ludzie: były kochliwe, pamiętliwe, złośliwe, mściwe, niektóre z nich raczyły się piwem w karczmach, wielu spośród nich pałało też szczególną sympatią do tytoniu i fajki. Dziś powiedzielibyśmy, że byli nałogowymi palaczami! Przypominacie sobie opowieść o nocnym spotkaniu starzyka Lorenca z utopkiem? W tej opowieści demon również palił fajkę, kiedy z niej pyknął, to mgła zasnuła całą łąkę i Lorenc nie mógł trafić do domu.
Według innej opowiastki w skwarne południe stary pasterz spotkał wędrowca, który zapragnął odpocząć nad stawem, usiedli więc pod rosnącym w pobliżu dębem i zaczęli gwarzyć. Przybysz wpatrywał się w faję pasterza z takim uporem, że jej właściciel pozwolił mu parę razy z niej pociągnąć. Odtąd spotykali się dość często i palili fajkę do spółki, ale któregoś dnia zabrakło tytoniu, a pasterz nie miał już pieniędzy na jego kupno. Wtedy wędrowiec zaproponował, że przyniesie coś na sprzedaż. Zniknął w trzcinowisku, a po chwili wrócił z sakiem pełnym ryb. Dopiero wtedy stary pasterz zorientował się, z kim spotykał się od dłuższego czasu i to był koniec tej wielkiej przyjaźni!
Słyszałam też kiedyś opowieść pewnej naszej znajomej o jej dziadku, któremu było na imię Pieter. Pracował on w kopalni i wracał do domu późną nocą. Niestety, droga wiodła wzdłuż stawów, więc często spotykał na niej utopka z ogromną fają w zębach. Na jego widok dziadek uchylał zawsze kapelusza, a utopiec odpowiadał przyjaznym ruchem ręki. Na ogół mijali się bez słowa, ale pewnego dnia demon zatrzymał starzyka i zaproponował mu zamianę fajek. Tego właśnie dnia dziadek Pieter dostał w nagrodę od swojego sztygara nową fajkę wystruganą z czereśniowego drewna i woreczek pachnącego tytoniu. Prawdopodobnie to powód oferty utopka.
Idąc do domu, dziadek postanowił wypróbować swój prezent, którym zamierzał pochwalić się rano przed żoną i dziećmi. Dlatego wahał się, czy przystać na tę propozycję, jednak fajka utopka była dokładnie taka sama jak ta, o której Pieter marzył i w końcu uległ pokusie. Tak więc wspaniała fajka z czarnego drewna i ze złotymi okuciami znalazła się w posiadaniu starzyka, dziwiło go tylko, że utopek połasił się na zwykłą fajeczkę własnej roboty, ale nie podejrzewał żadnego podstępu. Kiedy wrócił do domu, ułożył pieczołowicie swoją zdobycz na oszklonej szafce, która stała w najlepszej izbie i poszedł spać. A rano obudził go rozsierdzony głos żony: – Kery gizd przinios mi sam taki wielgi kobyr ze lasa, a jeszcze go trzimie na glasszranku! Jaki diabeł przyniósł tu taką wielką gałąź i położył na kredensie! – złościła się kobieta. Pieter wpadł do izby i zdębiał: na szafce zamiast jego wymarzonej fajki leżała krzywa, sosnowa gałąź!
W bliższych nam czasach utopki przeszły pewną metamorfozę i zamiast fajki domagały się papierosa. Taką przygodę w latach trzydziestych ubiegłego wieku przeżył wujek naszej Czytelniczki, pani Elżbiety, obecnie mieszkającej w Niemczech. Wydarzenie to miało miejsce w okolicy Popielowa (dziś dzielnica Rybnika). Wujek będąc młodym chłopakiem, wracał nocą z zabawy. Droga prowadziła obok stawu. W pewnej chwili podszedł do niego jakiś nieznajomy niskiego wzrostu i zażądał dość obcesowo papierosa. To się nie spodobało młodzieńcowi i odmówił. Potem błąkał się do rana, choć był bardzo blisko rodzinnego domu.
Na koniec jeszcze jedna opowieść tym razem o rzekomym utopcu. Baron von Durant, dawny właściciel Baranowic, dużo podróżował po Europie. Kiedyś przywiózł ze sobą młodego służącego, który był Szwajcarem i mówił tylko po niemiecku, z zabawnym akcentem. Mężczyzna ów był mizernej postury, ale bardzo zręczny. W wolnych chwilach (a było ich niewiele) lubił spacerować nad stawem położonym niedaleko pałacowego parku. Tam natknął się na gajowego, którego znamy już z opowieści o utopku z Gagańca. Ponieważ pora była późna, leśnik doszedł do wniosku, że spotkał utopka.
Ku jego zaskoczeniu stwór odezwał się ludzkim głosem, choć mówił dziwnym językiem. Mocno gestykulując, wskazywał na trzymane przez gajowego cygaro. Okazja, żeby rozprawić się z demonem, nasuwała się sama! Gajowy udał więc, że mocno zaciąga się, a potem wypuścił dym ustami. Następnie uśmiechając się przymilnie, wyciągnął rękę z cygarem w kierunku człowieczka w pasiastym ubraniu. Ten zaciągnął się cygarem tak bardzo, aż dym poszedł mu uszami i padł zemdlony na ziemię, a leśnik odwrócił się na pięcie i skierował prosto do baranowickiego dworu. Dopiero nazajutrz dowiedział się, kim był rzekomy utopiec. Bo nie był to oczywiście żaden wodny demon, tylko służący magnata.

 

30. – w tych latach utopki dostosowały do ówczesnych trendów i zaczęły domagać się już nie fajek, tylko na przykład papierosów

2

Komentarze

  • Elżbieta Grymel Grymlino Do Jany 21 lutego 2014 10:40Dziękuję za komentarz, ja też kiedy piszę te artykuły wracam myślami do czasów dzieciństwa.
  • Jana utopki 20 lutego 2014 20:39Pani Elżbieto - bardzo fajne i ciekawe są te opowiastki o utopkach. Przypominają się stare, dobre czasy kiedy opowiadały o utopkach nasze starki. Niech Pani pisze jak najczęściej. Serdecznie pozdrawiam.

Dodaj komentarz