20041414
20041414


GZE szacuje, że w wyniku kradzieży traci w ciągu roku energię elektryczną wartości od 50 do 80 mln zł. Dochodzą do tego straty związane z niszczeniem sieci i urządzeń. Nikt nie liczy też kosztów leczenia osób porażonych bądź poparzonych prądem.Postępowanie pajęczarzy polega na wkuwaniu się w ścianę tak, by dobrać się do przewodów biegnących do licznika. Odizolowują je i podłączają tam swoją domowej roboty instalację. O izolowaniu takich złączy nie ma na ogół mowy. W budynkach, w których kwitnie pajęczarstwo, zagrożenie porażeniem prądem jest bardzo duże, przy zawilgoconych ścianach przyczyną nieszczęścia może stać się nawet niewinnie wyglądający sznur na pranie. W ubiegłym roku na Górnym Śląsku było aż 600 pożarów, których przyczyną były nielegalne instalacje służące kradzieży prądu.– Nic nie dzieje się bez przyczyny, nadmiernie obciążone przewody zaczynają się grzać, ich izolacja się topi i po jakimś czasie nie ma już po niej śladu, dochodzi do zwarcia, iskrzenia i jeśli w pobliży znajduje się coś łatwopalnego, np. firanki czy zasłony, nieszczęście gotowe. Z doświadczenia wiemy, że wiele przypadków porażeń dzieci i dorosłych, będących następstwem kradzieży prądu, nie jest zgłaszana z obawy przed konsekwencjami, a przecież porażenie prądem małego dziecka jest porównywalne w skutkach do zawału serca – mówi rzecznik prasowy GZE Łukasz Zimnoch.Problem kradzieży prądu dotyczy w dużym stopniu zamieszkiwanych przez lumpenproletariat budynków socjalnych, do których trafiają m.in. osoby eksmitowane za niepłacenie czynszu. Skutecznym sposobem zapobiegania kradzieżom ma być montowanie na zewnętrznych ścianach takich budynków szaf pancernych z licznikami dla poszczególnych mieszkań. W samym budynku nie ma już wtedy kabli, do których można by się podłączyć przed licznikiem, jak zwykle ma to miejsce w przypadku tradycyjnej instalacji w budynku wielorodzinnym. W Rybniku pierwszą taką szafę z licznikami zamontowano na ścianie jednego z dwóch baraków socjalnych przy ul. Janiego w dzielnicy Wawok.– To solidna skrzynia, stoi tu już kilka tygodni i jeszcze nikt jej nie ruszył – przyznaje elektryk. W tej jest miejsce na 12 liczników, ale są tylko trzy – jeden administracji i dwa lokatorów, którzy płacą jeszcze rachunki. Takie pancerne szafy będą montowane w tych budynkach wielorodzinnych, gdzie połowa lokatorów pobierała bądź nadal próbuje korzystać z energii poza licznikiem. W Rybniku takie szafy mają się wkrótce pojawić jeszcze na dwóch kolejnych budynkach, na całym terenie działania GZE ma ich być ok. 100. W rankingach GZE Rybnik, jeśli chodzi o kradzieże prądu, wypada względnie dobrze. W ubiegłym roku przeprowadzono tu blisko 1600 kontroli, w czasie których wykryto 43 nielegalne podłączenia.– To nie tylko kwestia biedy i ludzi o niskich zarobkach. Najlepszymi, najrzetelniejszymi płatnikami są emeryci i renciści. Prąd kradną osoby prywatne, małe i duże firmy. W ubiegłym roku rekordowa nota obciążeniowa za nielegalny pobór energii wyniosła prawie milion złotych. Każdy, kto kradnie prąd, musi się liczyć z karą sięgającą od kilku do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. Momentalnie rozwiązujemy z kimś takim umowę, a przed podpisaniem nowej często konieczna okazuje się całkowita wymiana instalacji elektrycznej w budynku czy mieszkaniu, a to też kosztuje niemało. Działamy w sposób zdecydowany i rygorystyczny, bo złodziej prądu zagraża nie tylko sobie, ale również zdrowiu i życiu sąsiadów. Niedawno w Siemianowicach w wyniku zwarcia instalacji elektrycznej śmiertelnie zaczadziło się starsze małżeństwo, a wypaliło się tam tylko półtora mkw. paneli. Osobom, które mają trudności z terminowym płaceniem za prąd, proponujemy względnie nowe rozwiązanie – tzw. liczniki przedpłatowe. Kupuje się do nich specjalny kod i wykorzystuje tyle prądu, na ile nas aktualnie stać. Takie rozwiązanie dyscyplinuje odbiorców – informuje Łukasz Zimnoch.By skutecznie walczyć z nieuczciwymi odbiorcami, GZE współpracuje ze służbami mundurowymi – strażą miejską, policją, strażą pożarną. Dla tej ostatniej nakręcono nawet specjalny film instruktażowy poświęcony „lewym” podłączeniom i sposobom obchodzenia się z nimi.Sprawy kradzieży na większą skalę kończą się często w sądzie. W ubiegłym roku przedstawiciele „energetyki” występowali w roli oskarżycieli posiłkowych w 42 procesach, które zakończyły się zasądzeniem kary więzienia w zawieszeniu. Z obserwacji wynika, że osoby skazane tymi wyrokami więcej już prądu nie kradły, a przynajmniej nikt ich na tym nie przyłapał. By poprawić skuteczność, GZE wynajęło kancelarię adwokacką, która ma się specjalizować w procesach pod napięciem, i zawarło porozumienie z dwoma firmami zajmującymi się windykacją należności. W samym zakładzie powołano też specjalny zespół do zwalczania nielegalnego poboru energii elektrycznej.

Komentarze

Dodaj komentarz