20041601
20041601


Państwowa niegdyś elektrownia jest dziś własnością francuskiego koncernu EDF. Zgodnie z umową prywatyzacyjną do marca 2007 nikt nie może tu zostać zwolniony z pracy. Zarząd przekonuje jednak, że by elektrownia mogła się utrzymać na rynku, zwłaszcza po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej, konieczna jest dość znaczna redukcja zatrudnienia. W połowie grudnia ubiegłego roku rozpoczął realizację programu dobrowolnych odejść. Jego podstawą jest system różnego rodzaju finansowych zachęt mających skłonić pracowników do dobrowolnego odejścia z elektrowni. To nie tylko wysokie odprawy czy nagrody finansowe za przepracowanie roku u nowego pracodawcy, ale również stypendia naukowe dla pociech pracowników, którzy zdecydowaliby się na rozstanie z zakładem. Ujmując sprawę mocno dyplomatycznie, mówiono o wykupieniu przez zakład stanowiska pracy od swego pracownika. Dla skłonnych do odejścia znaleziono nawet nowe miejsca pracy, których lista obejmowała aż pond 1200 ofert. Rozmiary redukcji zatrudniania określono precyzyjnie, stwierdzając, że z 1403 osób na koniec 2006 roku w Elektrowni Rybnik ma pracować 860. Ta różnica ma zapewnić spółce roczne oszczędności rzędu 17-18 mln zł.Przedstawiciele związków zawodowych znaleźli się w trudnej sytuacji. Odejścia miały mieć charakter dobrowolny, trudno więc było w takiej sytuacji przeciw czemukolwiek protestować. W ciągu ledwie kilku miesięcy stanowisko trzech zakładowych związków diametralnie się zmieniło. W lutym weszły one w spór zbiorowy z zarządem spółki, co było pokłosiem wprowadzenia w elektrowni, jeszcze w ubiegłym roku, nowej struktury organizacyjnej, która jasno pokazuje, które stanowiska pracy mają przed sobą przyszłość, a których dni są policzone. Zmiany m.in. podporządkowania i systemu pracy objęły grupę ok. 600 pracowników. Wtedy związkowcy nie chcieli jeszcze rozmawiać z dziennikarzami, tłumacząc, że to wewnętrzna sprawa elektrowni. 17 marca w Warszawie odbyło się nadzwyczajne posiedzenie europejskiej rady zakładowej francuskiego koncernu. Związkowcy z polskich spółek EDF-u zorganizowali tam pikietę. Do władz koncernu wystosowano petycję, w której domagano się przede wszystkim zaprzestania likwidacji miejsc pracy i przekazywania kolejnych dziedzin działalności podwykonawcom. Przedstawiciele zarządu spółki już wcześniej przekonywali, że wynajęcie usługodawcy jest często tańsze od pracy własnych pracowników.Elektrownia Rybnik od lat cieszy się opinią solidnego i hojnego pracodawcy. Tamtejsi związkowcy nie mają frontowego doświadczenia, trudno więc się dziwić, że pikieta, którą zorganizowali, wypadła dość niemrawo. Ale nie charakter pikiety jest tu najważniejszy.– Program dobrowolnych odejść jest jednym z elementów restrukturyzacji, a ta jest zła, bo zabiera miejsca pracy w Rybniku i regionie. Kondycja finansowa spółki jest bardzo dobra i dlatego inwestor powinien wywiązać się z zapisów pakietu socjalnego, który z nami podpisał. Nieważne, że miejsca pracy likwiduje się w sposób elegancki i kulturalny, tych miejsc zwyczajnie już nie będzie. Dobre miejsce pracy w elektrowni zamienia się na miejsce w jakiejś spółeczce, gdzie po roku, dwóch albo będzie miał pracę, albo nie. Pracownicy mają tu dobrą pracę i nie pozwolą jej sobie odebrać – przekonywał Walenty Sasim, związany z zakładową Solidarnością członek rady nadzorczej elektrowni i zastępca sekretarza europejskiej rady zakładowej francuskiego koncernu EDF.– Plany zarządu łamią zapisy pakietu socjalnego, który był częścią umowy prywatyzacyjnej. Do końca 2006 roku pracy w elektrowni zostanie pozbawionych 400-450 pracowników. Dla nas sytuacja jest klarowna: otrzymaliśmy gwarancje zatrudnienia w elektrowni do 2011 roku, praca w spółkach nas nie interesuje – mówi Tadeusz Kukiełka, przewodniczący zakładowej Solidarności. – Za te gwarancje zatrudnienia skarb państwa opuścił inwestorowi stawki kupna akcji elektrowni – dodaje Jan Bobka, przewodniczący NSZZ Pracowników Elektrowni Rybnik.Owe gwarancje zatrudnienia to jednak kwestia sporna. Zdaniem członków zarządu elektrowni te bezwarunkowe obejmują tylko okres 72 miesięcy (do 2007), a kolejnych 48 miesięcy to okres tzw. podwyższonej odpowiedzialności za pracowników, gdy możliwe będą zwolnienia za odszkodowaniem.– Mamy za sobą dobre dwa lata, dobrze rozpoczęty rok i złe prognozy związane z przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej i otwarciem naszego rynku energii. Doświadczenia energetyki brytyjskiej czy niemieckiej związane z przystąpieniem do UE pokazują, że czeka nas duży dołek. Konkurencja między producentami energii elektrycznej odbywa się na poziomie redukcji kosztów. Na koniec ubiegłego roku pracowało u nas 1400 osób, tymczasem by elektrownia była bezpieczna i dobrze funkcjonowała, potrzeba nam 840 pracowników. Dziś stać nas jeszcze na luksus, jakim jest program dobrowolnych odejść. Podobna do naszej Elektrownia Połaniec zatrudnia już mniej niż 500 osób. Zaproponowaliśmy grę w otwarte karty, przedstawiając docelowy model zatrudnienia. To zrozumiałe, że osoby, które nie znalazły w nim miejsca dla siebie, są zaniepokojone – przekonywał na konferencji prasowej prezes Elektrowni Rybnik Jerzy Chachuła, który raz jeszcze zapewnił, że w elektrowni nie będzie zwolnień z pracy.Z końcem marca zakończono realizację programu dobrowolnych odejść. Jak było do przewidzenia, największym zainteresowaniem cieszyły się świadczenia przedemerytalne, najmniejszym zmiana pracodawcy. Wnioski o rozwiązanie umowy o pracę złożyło w sumie 181 osób. Do dziś odeszło z elektrowni 126 osób, pozostałe zrobią to do końca sierpnia. 103 osoby zdecydowały się na świadczenia przedemerytalne (85 pracowników fizycznych, 18 umysłowych), natomiast 78 (49 fizycznych i 29 umysłowych) na dobrowolne odejście z pracy. W tej ostatniej grupie są m.in. osoby, które albo już prowadziły własną działalność gospodarczą, albo postanowiły ją rozpocząć właśnie teraz. Cztery osoby wyjechały za granicę, kilka innych samodzielnie znalazło sobie nową pracę. Nie było natomiast osób zainteresowanych ofertami pracy zgromadzonymi w elektrownianej bazie danych.W elektrowni trwają wewnętrzne konkursy na przyszłościowe stanowiska pracy; w tym roku w ten sposób ma zostać obsadzonych 114 stanowisk. Z kolei szansą dla pracowników, dla których zabraknie miejsca w elektrowni, ma być program rewitalizacji lokalnego rynku pracy. Udało się już znaleźć zagranicznego inwestora, który jest zainteresowany ulokowaniem w sąsiedztwie elektrowni swej sporej, a w dodatku bardzo energochłonnej inwestycji. Pracę tam miałoby znaleźć od 150-180 osób. Do ostatecznej decyzji jeszcze daleko. Rzekomo konkurencyjną ofertę, jak często ostatnio bywa, przedstawili Słowacy. Ich mocną stroną jest korzystny dla inwestorów system podatkowy, ale atutem rybnickiej lokalizacji jest bliskie sąsiedztwo elektrowni. Sama elektrownia szuka też kolejnego zwałowiska, na którym mogłaby uruchomić następny zakład odzysku węgla podobny do tego, który od roku funkcjonuje w Czerwionce-Leszczynach.

Komentarze

Dodaj komentarz