20042003
20042003


Filharmoników, cztery chóry oraz czwórkę solistów z właściwą sobie pasją poprowadził Mirosław Jacek Błaszczyk.Partie solowe zaśpiewali: Aleksandra Szafir (sopran), Małgorzata Spytek (alt), Rafał Bartmiński (tenor) i Tadeusz Leśniczak (bas), natomiast chóralne: Chór im. Juliusza Słowackiego (przygotowanie J. Michalski) i chór Seraf (Krystyna Lubos) oraz dwa chóry szkolne – mieszany chór Państwowej Szkoły Muzycznej II stopnia w Rybniku (Zyglinda Lampert-Raszyńska) oraz Bel Canto z I LO (Lidia Marszolik).– Z utworów, które dotąd wykonywaliśmy razem z rybnicką filharmonią, IX Symfonia Beethovena jest bez wątpienia tym najtrudniejszym. To po prostu kompozycja dla profesjonalistów i dlatego byłam pełna obaw, na szczęście okazało się, że niepotrzebnie – mówi Lidia Marszolik.Po reaktywowaniu rybnickiej filharmonii w roku 1999 najpopularniejszą symfonię Beethovena orkiestra zagrała po raz drugi, ale też okazja była iście historyczna. Po raz pierwszy wykonano ją przed pięciu laty w bazylice św. Antoniego. W przypadku Serafu czy „Słowackiego” wystarczyło w dużym stopniu przypomnieć sobie wyuczony już kiedyś utwór. W gorszej sytuacji byli dyrygenci chórów szkolnych, których składy w ciągu pięciu lat naturalną koleją rzeczy zupełnie się zmieniły. Chórzyści z Bel Canto ćwiczyli utwór Beethovena od dobrych dwóch miesięcy, a w czasie samego koncertu dołączyło do nich jeszcze pięciu studentów – absolwentów I LO. Za sprawą Mirosława Jacka Błaszczyka, który na co dzień jest dyrektorem artystycznym Filharmonii Śląskiej, tydzień wcześniej chór prowadzony przez Lidię Marszolik wziął udział w dwóch wykonaniach tej samej symfonii w Filharmonii Śląskiej. W czasie pierwszego koncertu (24.04) przeznaczonego m.in. dla członków korpusu dyplomatycznego tamtejszą orkiestrę i połączone chóry poprowadził znany litewski dyrygent Juoras Domarkas. Następnego dnia ten sam koncert zagrano dla melomanów, a batutę przejął uczeń Domarkasa Modestas Pitrenas, zwycięzca tegorocznej edycji Międzynarodowego Konkursu Młodych Dyrygentów im. Grzegorza Fitelberga.

Komentarze

Dodaj komentarz