Dramat na Paruszowcu i zmuszenie kilkuset niemieckich rodzin do opuszczenia Rybnika to nie były jedyne ciemne epizody trzeciego powstania. Do kolejnej tragedii doszło w Czerwionce.
Dowodzony przez Teofila Bielę (1897-1939) z Czuchowa I batalion 13. żorskiego pułku piechoty wojsk powstańczych już w nocy z 2 na 3 maja 1921 roku wkroczył do Czerwionki, pomimo że stacjonował tam oddział wojsk włoskich. Przed zajęciem kopalni Dębieńsko dowódca 3. kompanii powstańczej Józef Budny (1889-1940) za pomocą przejętej przez powstańców poczty połączył się telefonicznie z dowódcą oddziałów włoskich, aby uzgodnić bezkonfliktowe przejęcie owego zakładu. Ten jednak ostro odpowiedział: "Z bandytami nie chcę mieć nic wspólnego!" – i przerwał rozmowę.
Kopalnia i szkoła
Z powodu braku porozumienia i niemożności kontynuowania negocjacji doszło do konfrontacji zbrojnej, w wyniku której powstańcy zmusili do kapitulacji i rozbroili oddział włoski wchodzący w skład wojsk sprzymierzonych. W tym samym czasie inny pododdział żołnierzy włoskich stacjonujący w szkole ostrzelał wkraczającą do miejscowości 2. kompanię wojsk powstańczych. Nazajutrz rano kompania Budnego przypuściła szturm na szkołę i całkowicie ją opanowała. Wszystkich żołnierzy włoskich wziętych do niewoli powstańcy ulokowali pod strażą w sali pobliskiej karczmy. Po tej potyczce zgodnie z rozkazami batalion Teofila Bieli wymaszerował w kierunku Knurowa i Gliwic.
W Czerwionce pozostało jedynie 60 powstańców pod dowództwem komendanta Piotra Furgoła (1885-1921), który otrzymał rozkaz ochrony miejscowości oraz nadzoru nad jeńcami. Jeszcze w trakcie przemarszu batalionu w kierunku Gliwic kurier powiadomił dowódcę, że do Czerwionki wkroczyło wojsko włoskie, jeńców uwolniono, zaś komendant ochrony Piotr Furgoł został pojmany, bestialsko pobity i zastrzelony, a jego ciało żołnierze z gestami pogardy nogami przeturlali do przydrożnego rowu. Nie wiemy, czy to była prawda. Na tę wieść batalion natychmiast zawrócił. Na hałdzie kopalnianej powstańcy ustawili dwa ciężkie karabiny maszynowe, po czym przeprowadzili szturm na pozycje wojsk włoskich.
Atak i kontratak
Dobrze wyposażeni Włosi przeszli do kontrataku, który jednak załamał się pod zmasowanym ogniem prowadzonym od strony hałdy. Straty poniesione przez powstańców i wojsko włoskie w potyczce pod Czerwionką nie są jednoznaczne. Tydzień po tych wydarzeniach prasa donosiła, że do Szpitala św. Juliusza w Rybniku zwieziono 19 zabitych Włochów, natomiast do lecznicy knapszaftowej przy ulicy Rudzkiej trzech zabitych i 22 rannych Włochów. Z tej ogólnej liczby ofiar tylko w walkach pod Czerwionką stoczonych 3 maja 1921 roku po stronie włoskiej miało być 16 zabitych i 18 rannych. Jednak kilka dni później prasa pisała o co najmniej 30 zabitych, ponad 40 rannych i 15 wziętych do niewoli.
O 30 zabitych żołnierzach włoskich wspominał też Artur Trunkhardt, redaktor naczelny rybnickiej gazety "Katholische Volkszeitung". I wreszcie według oficjalnie przyjętych danych encyklopedycznych w walkach pod Czerwionką poległo 19 Niemców (?), ponad 130 odniosło rany, 120 wzięto do niewoli i zdobyto prawie 500 karabinów ręcznych, maszynowych i olbrzymią ilość amunicji. Po stronie wojska powstańczego było dwóch zabitych i ośmiu rannych. W sumie pod kopalnianą hałdą w Czerwionce życie miało stracić 21 młodych ludzi, a prawie 140 miało odnieść rany.
Rozejm i wymarsz
W zapiskach pastora rybnickiego Paula Reinholda znajdujemy bardzo zagadkowy zapis: "Także włoski oddział w Czerwionce miał wielkie straty. 18 Włochów mogło znaleźć tylko śmierć w zniszczonym szybie kopalnianym. Francuzi trzymali wartę przy poległych." I dalej czytamy: "Z wielkim wojskowym ceremoniałem 8 maja pochowano 19 Włochów. Łącznie mieli Włosi 51 zabitych i wielu rannych do opłakiwania." Rozbieżności danych odnoszących się do liczby ofiar walk pod Czerwionką są spore, jednak tak wielu zabitych i rannych przeraziło obie skonfliktowane strony. Po tych krwawych wydarzeniach zawarto w powiecie rybnickim zawieszenie broni pomiędzy wojskiem włoskim a wojskami powstańczymi.
Jawna lub zakamuflowana stronniczość Włochów dla strony niemieckiej przekładała się na niechęć formacji powstańczych do żołnierzy włoskich, co było powodem ciągłych napięć i tarć. Ostatecznie narastający antagonizm obu stron zmusił Włochów do opuszczenia Rybnika. W poniedziałek 16 maja 1921 roku o godzinie 7 rano zwartą kolumną składającą się z 45 samochodów ciężarowych wojsko włoskie wyjechało z miasta. Jeszcze tego samego dnia zastąpili ich żołnierze francuscy, którzy przejęli kwatery pozostawione przez Włochów.
Gorycz po stracie
Wkrótce po tej zamianie wojsk koalicyjnych w Rybniku prasa oznajmiła, że rząd włoski zażądał od rządu polskiego odszkodowania za wszystkich poległych i rannych Włochów uczestniczących w misji na Górnym Śląsku. Było to zadziwiające, gdyż oficjalnie rząd polski nie przyznawał się do żadnych związków z powstaniem górnośląskim. Te nieprawdziwe informacje zostały jednak wkrótce sprostowane, bowiem okazało się, że rząd włoski zastrzegł sobie takie odszkodowanie, ale w stosunku do władz koalicyjnych na Górnym Śląsku, które odpowiadały za bezpieczeństwo wszystkich uczestników misji wojskowej.
Rozumiejąc jednak w pełni rozgoryczenie Włochów po stracie tylu żołnierzy, społeczność górnośląska wyraziła oficjalne ubolewanie nad nieszczęsnymi przypadkami starć między oddziałami powstańczymi a wojskiem włoskim. Według strony polskiej przyczyniło się do tego przekonanie tutejszej ludności, że bojówki samoobrony niemieckiej często występują przeciw powstańcom w mundurach włoskich, więc jeśli dochodziło do konfrontacji zbrojnych między powstańcami a Włochami, to tylko wskutek smutnych okoliczności i intryg niemieckich. Pomimo tego zobowiązano się do wypłacenia odszkodowań rodzinom żołnierzy włoskich poległym na Górnym Śląsku.
Ubolewanie i odszkodowanie
W tym celu udała się do Warszawy delegacja Ślązaków i wręczyła szefowi wojskowej misji włoskiej generałowi Romei list od Wojciecha Korfantego, w którym naczelnik polskich władz na Górnym Śląsku wyraził ubolewanie z powodu przypadkowych starć z żołnierzami włoskimi. Delegacja złożyła jednocześnie na ręce generała jeden milion marek niemieckich, prosząc o przyjęcie tej kwoty w ramach rekompensat dla rodzin poległych żołnierzy włoskich. Generał Romei przyjął delegację z powagą, oświadczył jednak, że pieniędzy wziąć nie może, gdyż rząd włoski rozpocznie odpowiednie starania o odszkodowania w komisji koalicyjnej na Górnym Śląsku.
Tymczasem ciała żołnierzy włoskich poległych w Czerwionce umieszczono w przyszpitalnych kostnicach w Rybniku. Pogrzeb tych młodych ludzi, którzy przybyli na Górny Śląsk z misją pokojową, odbył się 8 maja 1921 roku w Rybniku. Najpierw w kościele pw. św. Antoniego odprawiono mszę żałobną. Po ceremoniach zbiorowy kondukt udał się na nowy cmentarz przy ulicy Rudzkiej, gdzie trumny złożono do grobów z wszelkimi honorami wojskowymi. W ostatniej drodze poległym żołnierzom towarzyszyli duchowni, korpus oficerski wraz z honorową kompanią wojsk koalicyjnych oraz rzesze mieszkańców Rybnika i okolicy. Miasto żegnało poległych biciem kościelnych dzwonów.
Zakłócony spoczynek
Na rybnickim cmentarzu polegli żołnierze włoscy spoczywali jednak raptem przez niespełna dziewięć miesięcy. 27 grudnia 1921 roku (akurat był to wtorek) w południe trumny z prochami włoskich żołnierzy zostały wydobyte z grobów, następnie ekshumowane ciała przełożono do trumien metalowych i w dniu 28 grudnia w godzinach przedpołudniowych samochody przewiozły je na dworzec kolejowy. Pośród szpalerów mieszkańców żegnających poległych żołnierzy na czele pochodu żałobnego kroczyła kapela francuskich strzelców alpejskich, potem duchowieństwo, następnie po obu stronach kolumny samochodów z trumnami szły straże honorowe wojsk koalicyjnych.
W pochodzie, który zamykali członkowie korpusów oficerskich wojsk francuskich, włoskich i angielskich, kroczyli również przedstawiciele władz cywilnych Rybnika wraz z kontrolerem powiatowym, włoskim pułkownikiem Asinari di Bernezzo. Jeszcze tego samego dnia trumny przewieziono koleją do Koźla, gdzie zostały ponownie pogrzebane w na miejscowym cmentarzu w kwaterze włoskiej. W kozielskiej ziemi żołnierze włoscy spoczywali jednak jeszcze krócej niż w rybnickiej, bo dokładnie cztery miesiące.
Do ziemi włoskiej
28 kwietnia 1922 roku (był to piątek) po południu przeprowadzona została ponowna ekshumacja ich szczątków. Z grobów wydobyto około 30 trumien, które na 11 samochodach ciężarowych wywieziono z cmentarza w kierunku dworca kolejowego Kędzierzyn-Koźle, skąd szczątki wyekspediowane zostały koleją do swej dalekiej ojczyzny. W pożegnalnym orszaku żałobnym udział brali przedstawiciele duchowieństwa, władz powiatowych i miejskich, liczne oddziały wojsk koalicyjnych z korpusem oficerskim na czele oraz wielu mieszkańców.
Co wiemy o Piotrze Furgole |
Jak podają historycy w regionie, urodził się w 1885 roku. W okresie plebiscytowym był dowódcą plutonu ochrony wieców. Podczas trzeciego powstania walczył w I baonie pułku żorskiego w Czerwionce oraz w rejonie kopalni Dębieńsko. Zginął 4 maja 1921 w walce z oddziałem włoskim. Miejsce jego śmierci upamiętnia obelisk. Jest patronem ulicy i parku w Czerwionce. |
Komentarze