20042510
20042510


Grzegorz Kowalczyk: – Jeszcze w ubiegłym tygodniu rozważał Pan możliwość objęcia funkcji trenera w GKS-ie Katowice, który utrzymał się w piłkarskiej ekstraklasie. Na pewno trudno przyszłoby się Panu rozstać z Rybnikiem, zatrzymać się w miejscu, z jakiego powstały w tym roku klub ma nawiązać do piłkarskich tradycji miasta...Piotr Piekarczyk (ze śmiechem): – A gdzie mi będzie lepiej niż w Rybniku: ogromna pensja, potężny sponsor, najlepsi zawodnicy, rozsądne oczekiwania zarządu, piłkarzy i kibiców... Moje pojawienie się w Rybniku jest powszechnie odbierane jako początek drogi ROW-u do ekstraklasy. Tyle tylko, że nawet ci ludzie, którzy mówią o drugiej lidze, nie zdają sobie do końca sprawy, jak wysoki musi być budżet klubu, by najpierw awansować, a potem zadomowić się na tym szczeblu rozgrywek. Ja sam czegoś się tutaj podjąłem i chciałbym to dokończyć. Jeszcze do stycznia tego roku miałem w Energetyku wolną rękę – mogłem w każdej chwili rozważyć ofertę innego klubu. Nie skorzystałem z kilku propozycji prowadzenia drużyn trzecioligowych. Sytuacja zmieniła się, gdy zwróciły się do mnie Katowice. Prowadzenie drużyny pierwszoligowej to wyzwanie dla każdego trenera. Mogłem tam objąć pracę jeszcze przed zakończeniem minionego sezonu, ale miałem zobowiązania wobec ROW-u. W ciągu dwóch lat pracy w Rybniku inną poważniejszą ofertę otrzymałem z KSZO Ostrowiec. Podobnie jak wszystkie propozycje z trzeciej ligi, była ona dla mnie bardziej atrakcyjna pod względem finansowym niż tu. Nie wiem, skąd się to bierze, czy to ktoś wypowiada celowo czy nie, ale spotkałem się z takim opiniami, że jako trener pierwszoligowy nie mogę pracować za mniej niż... – tu padają najróżniejsze i najdziwniejsze kwoty.G.K. – Jeśli oferta Energetyka, RKP i MTPN nie była atrakcyjna finansowo, to może pojawił się Pan tu przez sentyment do ROW-u?P. P. – Trafiłem do Rybnika we wrześniu 2002. Do współpracy z RKS-em Energetyk Rybnik namówił mnie Wilhelm Weiner, z którym spotykałem się na corocznych zjazdach byłych i aktualnych szkoleniowców Naprzodu Rydułtowy w Dzień Nauczyciela. Po rozstaniu się z drugoligowymi Ruchem Radzionków i Myszkowem czekałem na ciekawsze propozycje. Zgodziłem się tymczasowo poprowadzić Energetyk z braku innego zajęcia, po tym jak z funkcji trenera zrezygnował nieoczekiwanie Marian Wilim. Zająłem się pierwszym zespołem i zostałem trenerem koordynatorem w Rybnickim Klubie Piłkarskim i Miejskim Towarzystwie Piłki Nożnej w Rybniku.G.K. – W okresie, w którym Pan tu pracuje, miejscowi piłkarze począwszy od drużyn trampkarzy, poprzez juniorów, a skończywszy na seniorach odnoszą regularne sukcesy...P.P. – Kiedy przed dwoma laty przejąłem drużynę seniorską, równolegle zacząłem pracować w szkole jako koordynator, metodyk, także jako koordynator w MTPN, żeby skupiać kluby w całym Rybniku. Wydaje mi się, że lody zostały przełamane. Z Rymera przyszli do nas Kostecki i Malcher. Ostatni mecz w Niedobczycach pokazał, że na poziomie zawodniczym nie ma mowy o antagonizmach. Istniejąca w centrum miasta szkoła niebawem zacznie przynosić korzyści wszystkim klubom z MTPN. Każdego roku opuści ją około dwudziestu dobrze wyszkolonych juniorów.G.K. – Pojawiła się szansa awansu rocznika 1986 do Śląskiej Ligi Juniorów...P.P. – Z zawodników Energetyka w młodzieżowej kadrze Polski znajdują się Święty (1985) i Wysocki (1988), siedmiu piłkarzy to reprezentanci Śląska – już na tym przykładzie widać postęp w porównaniu choćby z poprzednim rokiem. Duży potencjał drzemie w rocznikach 1986, 87 i 88; jeden zespół walczy o awans do Śląskiej Ligi Juniorów, drugi zajmuje drugie miejsce za Gwarkiem Zabrze, w rywalizacji o mistrzostwo Śląska z takimi klubami jak (poza Gwarkiem): Górnik Zabrze, Ruch Chorzów, Zagłębie Sosnowiec czy Polonia Bytom. Tu nie chodzi o sam awans, ale o fakt, że rybnicka drużyna po wielu latach przerwy będzie mogła grać w ŚlLJ w górnej połówce tabeli, bo to w dalszym ciągu będą ci sami chłopcy. Chcę to podkreślić – to jest ciągłość pracy podjętej trzy, cztery lata temu. Widać efekty jakościowe i ilościowe. Wszystko jest na poziomie organizacji. Od trzech, czterech lat wszystkie grupy prowadzą podobny sposób gry i treningu. W przyszłości ma to być klub bazujący na swoich wychowankach, uczniach gimnazjum i liceum z Zespołu Szkół Ponadpodstawowych nr 3.G.K. – Więc poza sentymentem to także zbieranie doświadczeń w pracy trenera-koordynatora?P.P. – Traktuję to jako swoją inwestycję na przyszłość. Chociaż trudno tu cokolwiek przewidywać, bo w naszym kraju i w dodatku w fachu trenerskim trudno mówić o jakiejkolwiek stabilizacji. W każdym razie tak to traktuję. Na pewno mam bardzo dużą satysfakcję z pracy z młodzieżą. Choć muszę zaraz dodać, że mój udział w jej sukcesach jest ograniczony. W Energetyku i RKP pracuje się na to od lat. Ważne jest powstanie klas sportowych. Za środki uzyskane od miasta i sponsorów udało się zakupić dobry sprzęt, co przekłada się na przemyślane szkolenie, wynikające z konkretnych wyników testów i badań, a nie z działania na tzw. czucie. Na podstawie wyników uzyskiwanych przez ostatnich kilka lat można się pokusić o stwierdzenie, że powstał bardo dobry ośrodek szkolenia młodzieży.G.K. – Czy spodziewa się Pan, jakie cele wyznaczy Panu zarząd Energetyka ROW-u na najbliższy sezon i czy może Pan już teraz określić swoje oczekiwania od klubu?P.P. – Rozpatrując ofertę z Katowic, wiedziałem, w jak trudnej sytuacji ten klub się znajduje; uzależniałem więc ewentualne podjęcie przeze mnie pracy przy Bukowej po spełnieniu kilku warunków przez drugą stronę. W czwartej lidze, jeśli celem miałby być kolejny awans, trzeba zapewnić piłkarzom możliwość codziennych treningów. W obecnej sytuacji Energetyk ROW jest klubem w pełni amatorskim, znajdującym się dopiero w fazie organizacji. Najważniejsze, że towarzyszy nam dobry klimat, że zrealizowaliśmy postawiony przed dwoma laty cel. Do pełni szczęścia brakuje nam tylko awansu rocznika 1986.G.K. – Dziękuję za rozmowę.

Komentarze

Dodaj komentarz