20042709
20042709


Nowiny - Przyjeżdżacie do Rybnika, by się spotkać w rodzinnym gronie podczas kolejnych wakacji...Dariusz Dudek - Mieliśmy dwa tygodnie wolnego, byliśmy z Jurkiem w Wiśle, gdzie cieszyliśmy się zdecydowanie większą popularnością przechodniów niż tutaj. Teraz czeka nas trochę rozjazdów, spotkań.N: Jakie ma Pan plany na najbliższy sezon, czy coś się zmieni w klubie?D.D. - Teraz liczą się dla mnie tylko mistrzostwa Europy. Nie czytam gazet, nie wiem, co jest z transferami. Wiem, że w Legii pojawiło się trzech nowych zawodników, ale nie znam ich nazwisk. Ciężko mi w tej chwili powiedzieć co się zmieni w składzie. Mam takiego serdecznego przyjaciela, sąsiada z Ochojca, który, jak zawsze kibicował Odrze, tak teraz jest fanem Legii. Kaziu Leszczycki ma ode mnie lepsze informacje o tym, co się dzieje w Legii niż ja.N - Nie wychodzi Pan często w podstawowej jedenastce...D. D. - Ja mam pecha w tej Legii. W okresie przygotowawczym grałem wszystkie sparingi na prawej obronie i byłem przekonany, że będę grał w podstawowym składzie. Niestety na obozie w Turcji nabawiłem się kontuzji, którą odczuwam do teraz. Teraz, gdy odpocząłem od treningów, powinno być lepiej.N - W jednym z wywiadów powiedzieliście, że wasza mama nie chciała, żebyście pracowali na kopalni...D. D. - Mama zjechała kiedyś na wycieczkę na dół i zobaczyła, jak się ciężko pracuje, jaki to niebezpieczny zawód. Przyszła do domu i płakała. Powiedziała, że możemy się zajmować wszystkim, tylko nie górnictwem. No i tak się stało. Ja i Jurek jesteśmy piłkarzami, trzeci – Piotr - jest organistą.N - Na jakiej pozycji na boisku się Pan najlepiej czuje?D. D. - Najlepiej grało mi się w Katowicach na pozycji defensywnego pomocnika, gdzie ustawiał mnie trener Marek Koniarek. W Odrze trener Jerzy Wyrobek ustawił mnie jako lewego obrońcę. W Legii jestem zawodnikiem bardzo wszechstronnym. Ostatnio w meczu z GKS-em Katowice grałem ofensywnego pomocnika, a drugą połowę na prawej pomocy, a tak naprawdę byłem przygotowywany, by grać na prawej obronie. Może to jest moje nieszczęście, że mam tyle pozycji. W tej chwili mają mnie za takiego „łatajdziurę”. Gdy w zespole pojawiają się kartki, kontuzje, kolegów grających na różnych pozycjach, ja mogę ich zastąpić.N - Nie ma Pan jeszcze trzydziestu lat. Grał Pan w Knurowie, Rydułtowach, w Widzewie, Katowicach, Odrze teraz w Legii, wie Pan o istnieniu takiej drużyny jak ROW Rybnik?D. D. - Nawet z tego okresu, gdy trenerem w Concordii był pan Józef Golla. Ja doskonale pamiętam, jak opowiadał o ROW-ie, jak kiedyś w tym ROW-ie grał. Ja pana Gollę bardzo szanowałem i jako trenera, i jako człowieka, bo po pierwsze bardzo dużo dla mnie zrobił, a po drugie jest wyśmienitym fachowcem. Nie pamiętam ROW-u w tych najlepszych czasach, gdy grał w pierwszej lidze, ale pamiętam go z opowieści trenera. Fascynowało mnie jego podejście do piłki, bardzo lubiłem słuchać jego uwag i wspomnień z okresu, gdy był piłkarzem. A teraz musze się przyznać, że moim marzeniem jest, by ten ROW, który dopiero co powstał, awansował, jeśli już nie do pierwszej, to przynajmniej do drugiej ligi. Zaplecze w Rybniku jest naprawdę duże. Jest wspaniały stadion.N – Nie myśli Pan, że kiedyś zaangażuje się w miejscową piłkę?D. D. - Jestem teraz na etapie trenerskiej edukacji. Uzyskałem dyplom trenera drugiej klasy. W przyszłym roku kończę trzydzieści lat. Jestem coraz bardziej związany z Rybnikiem. Rozmawiałem już o tym z Jurkiem, który przed rokiem zorganizował mecz w Knurowie na swoje trzydzieste urodziny i 35. urodziny Piotrka Jegora. Ja chciałbym zrobić w przyszłym roku mecz na swoje 30 lat w Rybniku. Jest tu fajny klimat, mieszkamy tutaj. Myślę o przyszłych wakacjach, gdy będę miał wolny czas tak jak teraz. Dochód z tego meczu chciałbym przeznaczyć na jakiś cel charytatywny.

Komentarze

Dodaj komentarz