Podczas ostatniej miesięcznicy smoleńskiej prezes Kaczyński nie wspomniał ani razu swojego zmarłego brata, ale zwyzywał ludzi trzymających białe róże w kontrmanifestacji słowami: "Te białe róże to symbol nienawiści i głupoty, skrajnej głupoty i skrajnej nienawiści". Która to już miesięcznica, ktoś to w ogóle jeszcze liczy? Wiem tylko, że była to pierwsza miesięcznica abstrakcyjnej teorii bomby termobarycznej, która wybuchła rzekomo na pokładzie tupolewa, ale dowodów na to nie zaprezentowano. Warto o tym pamiętać, bo pewnie za 11 miesięcy, w kolejną rocznicę, powstanie kompletnie nowa, jeszcze bardziej oderwana od rzeczywistości historia i to za pieniądze z naszych podatków. Co prawda już bez pana Berczyńskiego, ale na jego miejscu na pewno pojawi się nowy, doskonały ekspert. Jak zawsze.
Nie pozostało mi nic innego, jak w formie felietonu, wręczyć Prezesowi piękną, śląską, białą różą za to wszystko, co zrobił dla mnie i dla mojego pokolenia. A zrobił naprawdę wiele. Podzielił nas wzorcowo. Nie ma już chyba rodziny, sąsiedztwa, grupy znajomych, którzy zamiast cieszyć się otwartymi granicami i rozmowami o przyszłości, kłócą się o fanaberie polityczne jednego środowiska i ich lidera.
Ośmieszył i dalej ośmiesza nas kraj na arenie międzynarodowej, co doprowadzi do zmarginalizowania pozycji Polski, także przy ustalaniu kolejnego budżetu unijnego. Namiastkę tego ostracyzmu mieliśmy przy słynnym już głosowaniu 27:1, ale mam wrażenie, że to dopiero początek. I naprawdę trudno się dziwić: kraj, który niemal suchą nogą przeszedł przez wzburzoną rzekę transformacji ustrojowej w ciągu dwóch lat stracił niemal wszystkich sojuszników i zwyczajną ludzką sympatię, która nie jest przecież bez znaczenia w polityce międzynarodowej.
I na koniec wraz z białą różą mała dedykacja: panie prezesie, życzę panu przede wszystkim szczęścia osobistego, bo bez tego będzie panu naprawdę ciężko polubić ludzi. Nigdy nie jest za późno.
Komentarze