20051108
20051108


Od strony ul. Bosackiej w kierunku byłych Zakładów Elektrod Węglowych znajdowało się wejście na wiadukt. Prowadziło do ścieżki biegnącej wzdłuż torów. Ścieżka jest widoczna na starym planie Raciborza. Dochodziła do mostu kolejowego. Ponieważ była na nim kładka, ludzie z Płoni i Ostroga bez problemów dostawali się na drugi brzeg Odry. Jak mówi pamiętający te czasy z dzieciństwa inżynier Alfred Otlik, droga z Płoni do centrum zabierała zaledwie kilka minut. Podczas wojny most został zniszczony. Konstrukcję odbudowano po ustaniu działań, ale już bez części dla pieszych. Według inżyniera o dobudowanie kładki starały się Zakłady Elektrod Węglowych. Odpowiedź zawsze była jednak taka sama. Mosty są obiektami strategicznymi, na których nie przewiduje się kładek. Potem zakratowano też wejście na wiadukt. Przyzwyczajenia ludzkie trudno jednak zmienić. Szczególnie gdy w grę wchodzi kwestia dużo szybszego i prostszego dojścia z dzielnic Płonia i Ostróg do centrum miasta, w tym dworców PKP i PKS, nawet jeśli niesie to ze sobą niebezpieczeństwo. Droga przez most przy rondzie zabiera na piechotę nawet pół godziny. Ludzie więc ryzykują. Wchodzą na wiadukt przy Bosackiej z przeciwnej strony. Chcąc dostać się na ścieżkę, siłą rzeczy przekraczają tory, a potem idą przez most, na którym są tylko tory zabezpieczone barierkami.– Ludzie chodzą po torach, a kiedy nadjeżdża pociąg, uciekają. Kiedyś ktoś nie zdąży. Pociągi pasażerskie kursują według rozkładu, więc regularnie. Ale towarowe? Z jednej strony skład wyjeżdża zza łuku i praktycznie go nie widać – mówi Piotr Klima, który razem z naczelnikiem PKP w Raciborzu Leonem Filą przewodniczy komitetowi społecznemu, stawiającemu sobie za cel przywrócenie przejścia dla pieszych wzdłuż torów.Jak dotąd obyło się bez poważniejszych wypadków. Dziesięć lat temu pociąg niezbyt groźnie potrącił kobietę. Nie oznacza to jednak, że niebezpieczeństwa nie ma. Zdaniem Piotra Klimy PKP zgodziłoby się na dobudowanie kładki dla pieszych, byłoby skłonne pokryć część wydatków. Liczą też na włączenie się miasta. Piotr Klima, będąc radnym miejskim, złożył interpelację w tej sprawie. Mówi, że konstrukcja mostu umożliwia uruchomienie na nim kładki dla pieszych trwale odgrodzonej od torów kolejowych.Miasto nie wzbrania się od włączenia do przedsięwzięcia. Według zastępcy prezydenta Andrzeja Barteli trudno jednak oczekiwać, aby jako pierwsze występowało z konkretną inicjatywą, zwłaszcza że dotyczy terenów i majątku kolejowego:– Nie wiem, czy dajmy na to właściciel ogródka cieszyłby się, gdyby ktoś nagle chciał na jego terenie wybudować np. chodnik. Wydaje mi się, że to PKP powinno wystąpić z propozycją. W końcu czy inwestowanie na majątku kolei jest zadaniem własnym gminy? Przepisy regulują, na co gmina może wydać pieniądze, bo to nie są nasze środki, tylko publiczne – mówi zastępca.Jak mówi, miastu trudno dowiedzieć się, czy koleje mają coś konkretnego do zaoferowania, bo ciągle się restrukturyzują i nie wiadomo za bardzo, z kim rozmawiać. Przytacza tu przeciągające się i nic nieprzynoszące rozmowy na temat wyremontowania dworca kolejowego. Samorząd nie chce też sam od siebie zbyt dużo proponować, bo wie, że PKP ma swoje przepisy bezpieczeństwa. Stąd na pewno kolejarze najlepiej wiedzą, czy faktycznie kładka może tam powstać, a jeśli tak, to jak miałaby zostaćskonstruowana.Według Piotra Klimy postawa magistratu odzwierciedla jego złą wolę w kontaktach z kolejami w ogóle. Obojętnie z jaką rzeczą dotyczącą kolei zgłoszono by się do urzędu miasta, napotyka się na mur niechęci.

Komentarze

Dodaj komentarz