Facebook.com / Maciej Kopiec przed stołecznym ratuszem.
Facebook.com / Maciej Kopiec przed stołecznym ratuszem.

„To mogło być mieszkanie, w którym mieszkam, gdy jestem w Warszawie” - napisał poseł z Rydułtów Maciej Kopiec. Poznał już sąsiadów. Bo na Powiślu mieszka co najmniej od roku. 

50 metrów dalej uczestnik Marszu Niepodległości podpalił pracownię pana Stefana. Ale to mogło być także mieszkanie mamy, taty, ich sześcioletniego syna oraz czteroletniej córeczki. Spotykamy się czasem w windzie. Są szczęśliwą rodziną, a fakt, że marzą o tym, by ich dzieci żyły w normalnym kraju, stwierdzam po ich balkonie, na którym wiszą dwie flagi: biało-czerwona i tęczowa – zaznacza poseł. 

„To mogło być też mieszkanie Pani Aliny, wdowy, która doskonale pamięta ostatni reżim zaglądający ludziom w ich prywatne sprawy i dlatego wywiesiła plakat Strajku Kobiet w oknie. Bo nie chce się znów bać tego, że jakiś kacyk albo partia będą wiedzieli lepiej od jej dorosłej córki, którą wychowała najlepiej, jak umiała” - czytamy na Faceebooku.

Jak dodają Kohut i Kopiec, to mogło być również mieszkanie warszawskiego Powstańca, który jak dotąd myślał, że przecież Polak nie może podpalić drugiego Polaka, albo swojej stolicy - Warszawy! 

„Przecież Warszawę podpalali obcy, a on był gotów oddać życie, a wielu jego przyjaciół i przyjaciółek zginęło - po to, by już nikt nigdy tego nie robił! Po to, byśmy byli wolnymi ludźmi. 

I coście, bandyci z tą wolnością zrobili? Zamieniliście dumę narodową w racę, która służy Wam do podpalania ludziom domów. Wspólnotę zmieniliście na gryzące się i wzajemnie nienawidzące watahy, które jak w jakimś postatomowym świecie skaczą sobie do gardeł, udowadniając, że silniejszy ten, kto szybciej przegryzie aortę i zabije” - piszą dalej śląski europarlamentarzysta i poseł.  

Komentarze

Dodaj komentarz