20052414
20052414


Cecylia Sz. mieszkała w niewielkim domu wraz z dwoma synami: 43-letnim Bolesławem i 46-letnim Henrykiem. Była wdową, miała dobrą emeryturę po mężu górniku. Bracia są bezrobotni, zajmowali się zbieraniem złomu, czasem chwytali się różnych dorywczych zajęć. Tak naprawdę jednak żyli z emerytury matki. – Pili, ale w domu. Z tym, że było u nich cicho, bez awantur – mówią sąsiedzi. Dodają, że ostatnio pani Cecylia była już na tyle słaba, że już tylko wyglądała przez okno. Jedna z sąsiadek kilkakrotnie dzwoniła w jej sprawie do ośrodka pomocy społecznej. Kiedy jednak na miejscu zjawiły się pracownice socjalne, bracia nie wpuścili ich do środka. Od pewnego czasu zamykali na klucz i furtkę, i bramę, a matka wcale nie pojawiała się na podwórku. Sąsiedzi nie są zbyt skorzy do rozmów, mają też podzielone opinie na temat braci. Szczególnie po ostatnich wydarzeniach. – Chłopy robotne. Pracowali koło domu, a najwięcej młodszy Bolek. Wszystko potrafi – mówi starszy mężczyzna. Sąsiedzi często dawali im zarobić, najmując ich np. do zrzucania węgla.Niektórzy teraz zmienili zdanie na temat braci Sz. Nie rozumieją, jak obaj mogli mieszkać z nieboszczykiem przez tyle czasu. – To nie po bożemu. Tak postępuje tylko człowiek chory albo nienormalny – łapią się za głowy sąsiedzi. Dodają, że w domu rządził ten młodszy, niski i szczupły. Jedna z kobiet zdradza, że jak czasem popatrzył, to tak jakoś dziwnie, że aż ciarki po plecach przechodziły. – Co innego starszy: cichy i spokojny – stwierdza jedna z kobiet. Inna dziwi się, że teraz niektórzy opowiadają o braciach istne cuda. Stwierdza, że źle zrobili, bo matkę należało pochować. – Ale żeby zaraz wygadywać, jacy to oni niebezpieczni? Głupota – kwituje jeden z sąsiadów. Sprawa wyszła na jaw w zeszły wtorek, 7 czerwca. Gdy sąsiadka, zaniepokojona niepojawianiem się Cecylii Sz., zobaczyła listonoszkę, zagadnęła ją o starszą panią. Usłyszała, że od kiedy ta zmarła, nie trzeba już chodzić do niej z emeryturą. Pani Cecylia pieniądze zawsze odbierała sama. Kiedy pod koniec marca doręczycielka przywiozła jej emeryturę, drzwi otworzyli synowie i oświadczyli, że mama nie żyje. Sąsiadka oniemiała, gdy usłyszała tę historię. Nie było pogrzebu, więc powiadomiła policję. Kiedy patrol zjawił się na miejscu, nikogo nie było w domu. Mundurowi udali się do urzędu stanu cywilnego. Ustalono, że kobieta zmarła 27 marca.– Tego samego dnia synowie zgłosili śmierć matki, a urząd wydał im akt zgonu – mówi st. asp. Arkadiusz Szweda, rzecznik komendy w Rybniku. Jak dodaje, śmierć z przyczyn naturalnych stwierdził lekarz pierwszego kontaktu wezwany przez synów. Ponieważ istniał akt zgonu, mundurowi mogliby zakończyć sprawę. Ostatecznie zaczęli szukać miejsca, gdzie pochowano denatkę. Sprawdzili wszystkie miejscowe zakłady pogrzebowe, ale okazało się, że żaden z nich nie zajmował się pochówkiem. Ustalono też, że nikt nie odebrał zasiłku pogrzebowego z ZUS-u. O żadnym pogrzebie nic nie wiedział także miejscowy proboszcz. W tej sytuacji policjanci ponownie udali się do domu państwa Sz., gdzie tym razem zastali obydwu braci. Ci nie chcieli im otworzyć bramy, więc funkcjonariusze musieli skakać przez płot, żeby dostać się na podwórko. Bolesław i Henryk sami wskazali im komórkę, gdzie wynieśli ciało. – Znajdowało się w stanie daleko posuniętego rozkładu – informuje st. aspirant Arkadiusz Szweda.O makabrycznym odkryciu natychmiast powiadomiono Prokuraturę Rejonową w Rybniku. Prokurator zarządził sekcję zwłok, która miała ostatecznie wyjaśnić przyczynę zgonu. Wezwany przez policję karawan zabrał ciało. Synów przewieziono do komisariatu na przesłuchanie. Obydwaj zostali zatrzymani na 48 godzin. Wstępnie zeznali, że nie pochowali matki, bo nie mieli pieniędzy na pogrzeb. Twierdzą, że nie wiedzieli, iż należy im się zasiłek pogrzebowy z ZUS-u. Ze wstępnych ustaleń mundurowych wynika, że przez te ostatnie miesiące nie pobierali również matczynej emerytury. Tymczasem mieszkańcy Stanowic nadal nie mogą uwierzyć w to, co się stało. – To przecież jakiś horror, żeby nie pochować rodzonej matki – podsumowuje czekający na przystanku autobusowym Andrzej K.

Komentarze

Dodaj komentarz