Dyrektywa jest aktem prawnym w Unii Europejskiej wyznaczającym cel, który muszą osiągnąć wszystkie państwa członkowskie. Jednak sposób jego osiągnięcia określają poszczególne kraje poprzez własne przepisy. Parlament Europejski i Rada UE postanowiły dwa lata temu o wprowadzeniu od lipca br. regulacji w sprawie ograniczenia wpływu niektórych produktów z tworzyw sztucznych na środowisko.
W uzasadnieniu dyrektywy napisano, że ma ona wyeliminować odpady z tworzyw sztucznych, które z uwagi na ich trwałość w coraz większych ilościach gromadzą się i rozprzestrzeniają przede wszystkim w środowisku morskim, a pozostałości po nich są powszechne u wielu gatunków zwierząt żyjących w morzach. Stanowią około połowy wszystkich odpadów morskich występujących na europejskich plażach, a trafiając do łańcucha pokarmowego, wpływają na zdrowie ludzi.
Ostatecznie przyjęto zakaz wprowadzania do obrotu plastikowych produktów zawierających chociażby toksyczny polistyren, który nie powinien być podgrzewany, a jest stosowany do produkcji mieszadełek, talerzy czy kubków do ciepłych napojów. Dlatego też nie powinniśmy już mieć możliwości zakupu np. plastikowych talerzyków i sztućców, kubków i styropianowych menuboxów czy słomek. Na cenzurowanym znalazły się też bardzo powszechne patyczki higieniczne. Kolejnym ograniczeniem wprowadzonym dyrektywą będzie od 2025 roku zakaz stosowania zakrętek i wieczek plastikowych, które nie będą na stałe przymocowane do butelek i pojemników. Z kolei wszystkie plastikowe butelki będą musiały być przynajmniej w jednej czwartej wykonane z odzyskiwanych tworzyw. Co więcej, poziom zbiórki i recyklingu jednorazowych butelek na napoje ma wynieść aż 77 proc.
Cel dyrektywy wydaje się być oczywisty - UE chce skierować rynek tworzyw sztucznych na drogę gospodarki o obiegu zamkniętym, polegającej na ponownym wykorzystaniu istniejących materiałów i produktów tak długo, jak to tylko będzie możliwe. I słusznie, bo wszechobecność plastikowych śmieci w naszym otoczeniu nie napawa optymizmem. Recykling wielu produktów leży w dobrze pojętym interesie naszych gospodarstw domowych, chociażby ze względu na rosnące ceny wywozu śmieci.
Krzysztof Jaroch, politolog, przewodniczący zarządu dzielnicy Zebrzydowice w Rybniku
Komentarze