Ireneusz Stajer Do dramatu doszło na jednym z osiedli w Radlinie
Ireneusz Stajer Do dramatu doszło na jednym z osiedli w Radlinie

Na szczęście stan chłopca był na tyle dobry, że po kilku dniach został wypisany ze szpitala. 37-latek trafił do aresztu śledczego na trzy miesiące. Grozi mu pięć lat więzienia. Mieszkańcy niechętnie rozmawiają o zdarzeniu. Boją się, bo sprawca miał już problemy z prawem. 

- Widywałam tego pana na schodach. Miał obrączkę na nodze - ucina jedna z lokatorek.

To system monitorowania skazanych, zwany obrączką lub bransoletą. Osoba musi stale nosić nadajnik, który zapina się często na nodze.  

- Wszystko trwało bardzo krótko. Słyszałem jak ten facet strzela z balkonu, chyba z broni pneumatycznej. Szybko przyjechała policja – relacjonuje inny lokator.

Jego żona również widziała bransoletę na nodze sąsiada. Mieszkał w bloku przy Mikołajczyka raptem od kilku miesięcy.

- Bałam się tego człowieka. Przyszedł kiedyś do nas pożyczyć papierosy, był bardzo nachalny. Mąż mówi mu, że nie nakręcił jeszcze papierosów. A kiedy pan będzie kręcił? Potem nie oddał. Widywałam go pijanego – opowiada radlinianka.

Ludzie dziwią się, że taka fajna, miła, zaradna „babka” przyjęła pod swój dach człowieka z przeszłością kryminalną... Matka 12-latka nie chciała rozmawiać z dziennikarzami. Współczujemy i rozumiemy dramat kobiety, której dziecko postrzelone przez partnera trafiło do szpitala. 

Prokurator Ewa Świątkowska-Stec z Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu Śląskim potwierdza, że mężczyzna nosił na nodze bransoletę elektroniczną.

- Miał sprawę sądową o zniszczenie mienia. Do starego zdarzenia doszło nowe, stąd areszt tymczasowy – mówi prokuratorka prowadząca sprawę.

Przesłuchany zostanie 12-latek, by naświetlił szczegóły zdarzenia. Chłopak był w mieszkaniu sam z konkubentem mamy.

- W trakcie awantury kobieta uciekła z młodszym synkiem do sąsiadki. Podejrzewamy, że 37-latek nie do końca jest obliczalny, nie panuje całkiem nad sobą, zwłaszcza gdy jest pod wpływem alkoholu – dodaje prokuratorka.

Mężczyzna ma dość bogatą kartotekę kryminalną, był karany na pewno trzy razy. Przyznał się do popełnienia przestępstwa.

- Postępowanie idzie w kierunku znęcania się nad rodziną, za co grozi do pięciu lat więzienia. Odpowie też za uszkodzenie ciała, ponieważ chłopak przebywał w szpitalu krócej niż siedem dni – wyjaśnia pani prokurator.   

- Policjanci ustalili, że 37-latek od dłuższego czasu znęcał się nad partnerką i jej 12-letnim synem – informowała starsza aspirant Małgorzata Koniarska z komendy w Wodzisławiu Śląskim.  

Ponadto groził pobiciem 40-letniej mieszkance powiatu rybnickiego, na swoim koncie ma też uszkodzenie dwóch pojazdów, do których strzelał z wiatrówki.

Policja przypomina 

Bicie, krzyki, awantury to niestety tajemnica wielu rodzin. "To, co dzieje się w domu, powinno w nim pozostać", "to sprawa naszej rodziny", "brudy pierze się we własnym domu" - tak brak reakcji argumentują ofiary przemocy domowej, ale też sąsiedzi i bliscy. Dlatego nie zgłaszają takich przestępstw. Niestety często zdarza się, że ukrywane przez wiele lat problemy wychodzą na światło dzienne dopiero wówczas, kiedy dojdzie do tragedii. Zróbmy więc wszystko, aby takim tragediom zapobiec.

Pamiętajmy o procedurze "Niebieskiej karty". Jeżeli zachodzi podejrzenie stosowania przemocy w rodzinie, przedstawiciele: oświaty, służby zdrowia, policji, pomocy społecznej lub gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych mają ustawowy obowiązek wszczęcia procedury "Niebieska karta". To skoordynowany system pomocy osobom doznającym przemocy w rodzinie.

Przemoc w rodzinie nie jest prywatną sprawą. To przestępstwo ścigane z urzędu, o którym należy powiadomić odpowiednie instytucje!

Komentarze

Dodaj komentarz