Mostek chuliganów


Ostatni występ dali w nocy 11 sierpnia, a zaatakowali m.in. dom Waldemara Slupika. Obrzucili okna butelkami (to cud, że nie wybili żadnej szyby), celowali kamieniami w futryny, w dodatku powyrywali sztachety z płotu. – Wyrzuciłem pół kubła szkła. Część sztachet poprzybijałem, ale niektóre musiałem wyrzucić – denerwuje się Waldemar Slupik. Po tym czwartkowym incydencie zadzwonił na komisariat. Usłyszał, że owszem wyślą patrol, ale on ma wyjść na główną drogę, bo stróże prawa nie wiedzą, gdzie jest ul. Nad Bierawką. – To kto ma wiedzieć jak nie policja? – pyta pan Waldemar. Kiedy problemy z młodzieżą zaczęły się nasilać, mieszkańcy wystosowali do władz prośbę o likwidację mostka. Sprawa stanęła nawet na sesji. Zajęła się nią gminna komisja bezpieczeństwa. Jakiś czas potem radni zostali poinformowani przez jej szefa o wzmożonych patrolach w tym rejonie oraz że na miejsce pojedzie komisja i porozmawia z mieszkańcami. Ci ostatni żalą się jednak, że minął ponad rok, a komisja jeszcze do nich nie dotarła. Tymczasem kiedy dowiedzieli się o planowanej wizycie, niektórzy pozmieniali sobie nawet godziny pracy, żeby być w domu. Tyle tylko, że nikt się u nich nie zjawił. Jeżeli chodzi o patrole policji i straży miejskiej, to w ubiegłym roku owszem były, jednak funkcjonariusze zjawiali się popołudniami i wczesnymi wieczorami. Nic z tego nie wynikło, bo wtedy na dworze było jasno, a na mostku pusto. Rozrabianie zaczyna się bowiem dopiero o zmroku.– W nocy nie można spać, bo wydzierają się, a do tego takim słownictwem, że wysiada majster na budowie – żali się Tadeusz Niszczota. Dodaje, że coś z tym trzeba zrobić, bo nie może być tak, żeby ludzie musieli bać się we własnych domach. Wszyscy są już zmęczeni wybrykami i wrzaskami, które trwają aż do rana. Mają dość ciągłego sprzątania i naprawiania tego, co w nocy zdemolowali wandale. Zygmunt Chrośnik przestał już liczyć, ile razy sprzątał niedopałki, puszki po piwie i inne paskudztwa, które wrzucili mu na podwórko chuligani. – Na dodatek jeszcze wieszają mi na płocie damskie majtki. W niedzielę ludzie idą do kościoła, a ja ściągam czyjeś gacie ze sztachet – nie kryje złości Waldemar Slupik. Ludzie mówią, że przed każdym weekendem młodzież zwozi tu rowerami pojemniki pełne piwa. Po godzinie chuligani, już nietrzeźwi, jadą po nowe zakupy. – Kto im to sprzedaje i gdzie są rodzice? Czy nie widzą, że ich dzieci wracają do domów rano pijane? – pyta Tadeusz Niszczota. Mieszkańcy zapowiadają, że zrobią wszystko, żeby na ulicę znów powrócił spokój. Mają nadzieję, że policja i władze miasta w końcu zaprowadzą tu porządek.
Tekst i zdjęcie: (MS)backgroundFranciszek Barakomski, członek gminnej komisji prawa, porządku publicznego i współpracy z samorządami:Sprawa jest poważna i zajmę się nią osobiście. Poruszę ją na najbliższym posiedzeniu komisji. Wzmożone patrole straży miejskiej w zeszłym roku na pewien czas ukróciły szaleństwa młodzieży. Jednak problem powrócił. Wysyłanie oznakowanych radiowozów jest zresztą bezcelowe, bo kończy się zabawą w ciuciubabkę. Młodzież widząc z daleka radiowóz, uspokaja się lub ucieka, a inne rejony gminy pozostaną bez ochrony. Moim zdaniem skutecznie zadziałać może tylko patrol nieoznakowany policji, który przyłapie młodzież na piciu i zakłócaniu porządku. Przy okazji trzeba ustalić, kto i gdzie sprzedaje alkohol tym młodym ludziom.Adam Reniszak, komendant straży miejskiej w Czerwionce-Leszczynach:Teren jest objęty wzmożonymi patrolami, ale nie odbywają się one codziennie, bo gmina jest rozległa, a nas niewielu. Poza tym młodzież widząc podjeżdżający radiowóz, ma czas na to, żeby się uspokoić, schować lub uciec. Jeżeli nawet kogoś zastaniemy na mostku, to nie mamy prawa go stamtąd wyrzucić. Z reguły kończy się więc na wylegitymowaniu. Moglibyśmy interweniować skuteczniej, gdyby osoba, która zgłosi nam zakłócenie spokoju czy dewastację swojego mienia, po przyjeździe patrolu potrafiła wskazać sprawców.

Komentarze

Dodaj komentarz