Limuzyna w pole
Limuzyna w pole


Mieszka w Żorach Roju, w sąsiedztwie stawu Papierok. Prowadzi 20-hektarowe gospodarstwo. Ojcowizny ma sześć hektarów, resztę dzierżawi. Nie wstaje skoro świt. Twierdzi, że dobry rolnik musi być przede wszystkim wyspany. Z kurami też spać nie chodzi, bo wieczorami ogląda telewizję, zwłaszcza wiadomości. W niedzielę obowiązkowo program dla rolników „Tydzień”.Do 1991 roku był lubianym przez poprzedni ustrój chłoporobotnikiem. Prowadził gospodarstwo i pracował na kopalni. Opowiada, że pracuje od 15. roku życia. Jako młokos przez pięć lat był wozakiem. Codziennie zbierał mleko od wszystkich gospodarzy z Roju i z części Żor i zawoził do istniejącej w Żorach do dziś mleczarni Garus. Miał trzech starszych braci, ale odkąd pamięta, w domu zawsze mówiło się, że to on, najmłodszy, zostanie na gospodarce. – I tak mnie wykolegowali – dodaje z uśmiechem.By wybronić się przed wojskiem, przyjął się do pracy na kopalni Jankowice. Choć wyrósł z wieku poborowego, pracował nadal. Na dole, głównie jako kombajnista, przepracował 25 lat. Z pochodzącą z Ornontowic żoną Moniką pobrali się, gdy miał 24 lata. Po szychcie na „grubie” często dorabiał jeszcze w kółku rolniczym, obrabiając ciągnikiem czy kombajnem pola sąsiadów. Działające w Roju kółko miało wtedy dziewięć traktorów, dziś ma już tylko... zarząd. Od marca tego roku Ryszard Motyka jest zresztą jego członkiem.Specjalizuje się w uprawie jęczmienia browarnianego i pszenicy ozimej. Ale browary oferują teraz niską cenę, więc handluje nim na własną rękę. Podobnie pszenicę – sprzedaje ją gospodarzom do zasiewu. Tym, co mu zostanie w spichlerzu, spasa hodowane przez siebie świnie i francuskie byki. Dobrze utuczone zawozi później do rzeźni w Świerklanach. Co roku odstawia 14 dorodnych byków; po 20 miesiącach spędzonych w jego oborze każdy waży od 600 do 850 kg. – Są bardziej umięśnione od naszych i mniej wybredne, jeśli chodzi o karmę – wyjaśnia różnice gospodarz. Marzy o wyhodowaniu medalowego czempiona. Gospodarz z Roju hoduje też świnie; co roku sprzedaje ok. 100 tuczników. Ryszard Motyka gospodarzy na słabych glebach szóstej klasy, ale interesują go wszelkie nowinki i sporo eksperymentuje. Od lat współpracuje z mikołowskim oddziałem Wojewódzkiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego. W 2000 roku pracownicy ośrodka zgłosili go do konkursu na Rolnika Roku. Znalazł się w gronie laureatów; rok później zajął pierwsze miejsce w kategorii gospodarstw rodzinnych do 20 hektarów. Kilka lat temu z rąk ówczesnego ministra rolnictwa Kalinowskiego odebrał odznakę honorową „Zasłużony dla Rolnictwa”. Ostatnio otrzymał list gratulacyjny od wicewojewody Andrzeja Waliszewskiego. – A ten biedok już nie żyje – mówi, pokazując list od senatora Graczyńskiego.Pytany o tegoroczne żniwa i plony, mówi, że są dobre.– Prawie takie same jak w ubiegłym roku. Na wiosnę zdawało się, że będzie kiepsko, ale potem cały czas popadywało i ziarno jest dobre. Muszę czekać jeszcze na kilka dni pogody, żeby skosić ostatnie dwa hektary pszenicy i cztery jęczmienia. Czas nagli, bo zboże coraz bardziej przerasta chwastami.Do swoich 6 hektarów w ubiegłym roku otrzymał 2300 zł unijnych dopłat, co – jak mówi – pokryło 25 proc. kosztów nawozów. Wkrótce zamierza się ubiegać o przyznanie jego gospodarstwu statusu ekologicznego, wtedy dopłaty będą większe.Gospodarstwo, które prowadzi z 29-letnim synem, daje mu satysfakcję i pieniądze. Ma zadbany dom, a w czerwcu przywiózł sobie z Niemiec nowego volkswagena z pokładowym komputerem. Teraz zdarza się, że jedzie w pole limuzyną.
Tekst i zdjęcie: WACŁAW TROSZKA

Komentarze

Dodaj komentarz