Wypadek czy
Wypadek czy


Obejrzał zmagania, jednak nie wiadomo, co działo się z nim dalej. Kiedy nie zjawił się w domu na noc, córka wraz z mężem zaczęła poszukiwania. Oboje objeździli wszystkie trasy, którymi mógł iść ojciec. W poniedziałek o godz. 8.30 córka pojechała nad Bierawkę. W wodzie przy brzegu zobaczyła ciało. Leżało nieopodal cieszącego się złą sławą mostka, o którym „Nowiny” już pisały. – To był ojciec – mówi córka Celina.Na miejsce wezwano policję, zjawili się też strażacy, pogotowie i prokurator. Mężczyzna leżał na plecach. Jedną rękę miał założoną na piersi, drugą wyciągniętą wzdłuż ciała. Lekarz pogotowia stwierdził zgon. Ponieważ zegarek, który znaleziono przy denacie, zatrzymał się o godz. 2.30, przypuszcza się, że zgon nastąpił między 2.30 a 3. Prokurator zarządził sekcję zwłok. Śledczy wstępnie nie stwierdzili co prawda udziału osób trzecich w tym zdarzeniu, jednak nie wykluczają żadnej wersji zdarzeń. – Z oględzin miejsca, w którym znaleziono ciało, raczej wynika, że był to nieszczęśliwy wypadek – mówi prokurator Wojciech Guzik. Zwłoki Gintera N. przewieziono do Zakładu Medycyny sądowej w Katowicach. Na miejscu prokurator wydał rodzinie zegarek, chusteczkę oraz kilka drobnych monet. – Ojciec nie nosił przy sobie więcej jak 20 zł. Mówił, że kiedy miał pieniądze, wtedy zawsze pojawiali się koledzy mający ochotę na piwo – mówi córka denata. Wyniki autopsji będą znane dzisiaj (31 sierpnia) po południu. Okoliczni mieszkańcy mają nadzieję, że może ta tragedia w końcu przekona władze gminy do rozebrania mostka. Ludzie mówią zresztą, że tej samej nocy na pobliskiej ul. Nad Bierawką znowu odbywały się „pielgrzymki” pijanej młodzieży. – Około godz. 2 słyszeliśmy wrzaski, a kilka minut po 3 cała banda szła w stronę ul. Kopalnianej – opowiadają mieszkańcy.
Tekst i zdjęcie: (MS)

Komentarze

Dodaj komentarz