post image
Pixabay Karp ze stawu hodowlanego

Polska XVII-wieczna wciąż tkwiła w głębokim średniowieczu gospodarki towarowo - pieniężnej, normą jest płacenie żywnością za wykonane usługi. Wielowiekowa popularność podręcznika Stroynowskiego świadczy jednocześnie, że całą wiedzę o hodowli ryb, aż do końca XIX wieku, Polacy czerpali z średniowiecznych jeszcze doświadczeń Ślązaków i Morawian.

Pewną górnośląską specyfiką była i jest powszechna obecność niewielkich, kilku- kilkunastoarowych stawów chłopskich. Założenie stawu, oraz jego zarybienie, było zawsze kosztownym przedsięwzięciem, które ewentualne zyski zaczynało przynosić dopiero po kilku latach. Dlatego wszędzie były to z jednej strony stawy wielkopowierzchniowe, z drugiej budowane albo przez kościół (zakony, biskupów), bogate rodziny szlacheckie lub wręcz arystokrację.

Jedynie na Górnym Śląsku oraz wyraźnie w mniejszym stopniu na Morawach i na Dolnym Śląsku powszechnie spotykamy takie niewielkie stawy chłopskie, często istniejące przez setki lat. Świadczy to z jednej strony o zamożności ich właścicieli, z drugiej podkreśla inny niż w sąsiednich krajach status wolnych śląskich chłopów. Gospodarstwa rybne musiały przynosić wysoki dochód, ponieważ w Koronie Czeskiej powierzchnia gruntów używanych pod stawy hodowlane stale rosła, by na początku XVII wieku osiągnąć rekordowy poziom 120 000 hektarów.

Wręcz anegdotyczny wymiar ma efekt sporu polskiej królowej Bony Sforza, żony Zygmunta I Starego z trzema drobnymi szlachcicami górnośląskimi. Zarządcy należącego do królowej majątku nad Prosną, na pograniczu śląsko-polskim zajęli bezprawnie ziemie do nich należące. Ślązacy wygrali sądowy spór, ale przy okazji królowa Bona dowiedziała się o wyjątkowo dochodowej hodowli ryb na Górnym Śląsku. Wkrótce potem kazała sprowadzić z Górnego Śląska mistrzów w budowie stawów i hodowli ryb i założyć system stawów gospodarczych w Knyszynie na Podlasiu. Gospodarstwo rybne uruchomił finalnie jej syn, późniejszy polski król Zygmunt August w 1560 roku. Solidnie założone stawy istnieją do dzisiaj, do dzisiaj zachowały nazwę "czechowizna" - stawy zbudowane przez mistrzów sprowadzonych z Korony Czeskiej. Powszechnie przyjmowane jako fakt ubóstwo górnośląskich chłopów, wydaje się zatem nieprawdziwy i jest ponowną kalką z warunków polskich. Wniosek ten wypływa z wiedzy o słabej, nieurodzajnej ziemi, 

W wydanej w 1613 r. „Silesiographii”, dziele geograficzno – historycznym, jednym z pierwszych rzetelnych opisów geograficznych Śląska, jej autor, pochodzący z górnośląskiego Prudnika Mikołaj Henel pisze o „bardzo licznych, liczniejszych niż w krajach sąsiednich stawach, w których prowadzi się hodowlę ryb, głównie karpia”.

Największe nieszczęście w historii Śląska – wojna 30 letnia – była też największym nieszczęściem w historii karpia śląskiego. Rozkopane groble, zniszczone urządzenia regulujące dopływ i odpływ wody, osuszone stawy...

Symboliczne mogą być zapisy ksiąg rachunkowych gospodarstwa rybackiego Hatzfeldtów (Dolny Śląsk). W XVII wieku powierzchnia jego stawów osiągnęła rekordowe 8443 ha, największa nie tylko na Śląsku, ale w całej Europie. Tylko z głównych stawów co roku odławiano ok. 150 000 sztuk karpia. W latach po 1646 odłowy spadają do poniżej 30 000 sztuk rocznie. Gdzieniegdzie pojawiały się próby ratowania gospodarki stawowej. Przykładowo hrabia Opperdorf, właściciel państwa rybnickiego, wystawiając w 1678 r. przywileje dla mieszczan rybnickich, dołączył do nich obowiązek zakupu jednego karpia w święta Bożego Narodzenia. Według Idzikowskiego w Rybniku drugiej połowy XVII wieku były 24 stawy hodowlane, w Smolnej oraz Wielopolu (dzisiaj dzielnice Rybnika) po 16 stawów. Pośrednio świadczy to też o pradawnej, przynajmniej w Rybniku, tradycji wigilijnego karpia.

Jan Lubos
 

Komentarze

Dodaj Komentarz