Arc Piotra Czerskiego Jan Czerski przed zaginięciem
Arc Piotra Czerskiego Jan Czerski przed zaginięciem

Dla brata oraz jego partnerki Doroty Skiby, najpierw zaginięcie, a później zgon Jana Czerskiego są bardzo dziwne. Oboje nie wierzą, że zmarł śmiercią naturalną. Piotr próbował dowiedzieć się czegoś na policji w Czerwionce oraz w rybnickiej prokuraturze.

- Niestety, wszyscy mnie zbywają. A ja chcę pełnego wyjaśnienia sprawy. Moim zdaniem, do zgonu Janka mogły przyczynić się osoby trzecie – twierdzi Piotr, z którym całkowicie zgadza się pani Dorota.

To ona telefonowała do redakcji „Nowin”, prosząc nas o interwencję.

Ze wsi do Leszczyn

Obecnie mieszkają w Ożarowie koło Wielunia, w rodzinnych stronach braci. Pani Dorota pochodzi z Leszczyn. - Czerskich znałam od lat, byliśmy przecież niemal sąsiadami – opowiada. Jan urodził się 22 czerwca 1957 roku w Ożarowie.

- W wieku 24 lub 25 lat opuścił rodzinną wieś. Wyjechał za pracą do Leszczyn, gdzie się ożenił. Przez jakiś czas był zatrudniony w kopalni Szczygłowice. Potem zmienił robotę, z tego co wiem, jakiś czas zajmował się handlem - wspomina Piotr.

Czerscy mieli piątkę dzieci.

- Janek był chłopakiem rozrywkowym, lubił sobie pójść na piwo do baru. Był znany i popularny w Leszczynach – przyznaje brat.

Piotr rzadko bywał w Leszczynach. Długo mieszkał w Ozimku na Opolszczyźnie. 22 lata temu postawił jednak dom w Ożarowie, gdzie wrócił na stałe. W sierpniu 2005 roku, dotarła do niego straszna wiadomość o zaginięciu brata z Górnego Śląska.

Pobity, przez kogo?

- Z opowiadań wiem, że go pobili. Nie wiem gdzie... Piotr prawdopodobnie trafił do szpitala w Knurowie. Policja na pewno miała dokładne informacje o przebiegu zdarzenia i obrażeniach brata. Na miejsce pobicia musiała przyjechać karetka i zabrać brata na leczenie – przekonuje Piotr Czerski.

- O własnych siłach miał wyjść ze szpitala. Prawdopodobnie wrócił do domu, ale później wyszedł z mieszkania, nie zabierając ze sobą dowodu osobistego. Podobno widziano go w autobusie. Po zniknięciu Janka, pojechałem z jeszcze jednym żyjącym wówczas bratem do Czerwionki-Leszczyn. Na policji usłyszeliśmy, że sprawa jest w toku, i że szukają Janka. Od tamtej pory jednak ślad po nim zaginął, aż dopiero 14 lat później odnalazła się jego czaszka – zaznacza brat.

- To bardzo dziwne, że przy pogłębianiu lub czyszczeniu rowu naleziono tylko czaszkę. Co stało się z pozostałym ciałem? Wzdłuż głównej drogi chodzi przecież dużo ludzi, jeżdżą samochody, rowerzyści. Gdyby w tym rowie leżały ludzkie zwłoki, to ktoś musiałby zauważyć ciało. Może czaszkę celowo przeniesiono w to miejsce. Jakby całe ciało było zakopane w rowie, robotnicy znaleźliby więcej kości – argumentuje Piotr.

Ludzkie szczątki

Wkrótce odebrał telefon z prokuratury, zapraszano go na pobranie materiału genetycznego. Śledczy słusznie przypuszczali, że czaszka może należeć do zaginionego Jana Czerskiego. Badanie DNA wykonano jednak z dziećmi denata, które zgodziły się wziąć w nim udział. Wynik potwierdził przypuszczenia.

- Cały czas myślę o tej tajemniczej historii. Dlaczego Janek znalazł się w szpitalu, tego nie wie nawet jego żona. Podobno ktoś go pobił. Zaginięcie Janka zgłosiła żona. Wczoraj oglądaliśmy na Polsacie Play program „997 - Fajbusiewicza na tropie”. W pewnym momencie Piotrek mówi do mnie: „Dorota zapisz numer telefonu do pana Fajbusiewicza”. Program podaje jednak tylko numer alarmowy 997, więc pomyślałam sobie: „Holender jasny, a jakbym tak zadzwoniła do „Nowin” rybnickich. No, i tak zrobiłam – powiedziała nam kilka dni temu pani Dorota.

Dwa umorzenia

Zapytaliśmy o ustalenia w śledztwie rybnicką prokuraturę.

- Postępowanie umorzono 23 grudnia 2019 roku, z braku danych, uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa. Zaczęło się od tego, że 10 października 2019 roku, w trakcie czyszczenia rowów melioracyjnych w Czuchowie, znaleziono czaszkę, przypuszczalnie ludzką. Potwierdziło to badanie wykonane przez biegłych. Nie ustalono wówczas tożsamości osoby ani nawet płci - dowodzi Barbara Drewniok, zastępca prokuratora rejonowego.

- Tajemnicą pozostawał wiek oraz przyczyna zgonu pokrzywdzonego. Z opinii biegłych nie wynikało też, jakoby śmierć nastąpiła z innych przyczyn niż naturalne. Postępowanie zostało umorzone więc również z braku znamion popełnienia przestępstwa, co także stwierdzili biegli – dopowiada prokuratorka.

23 grudnia 2019 roku więc umorzono śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci nieustalonej osoby, której szczątki znaleziono w Czuchowie. Później do prokuratury wpłynęła opinia identyfikacyjna, przeprowadzona na próbkach DNA, która wykazała, że czaszka należy do zaginionego w 2005 roku Jana Czerskiego. W związku z ustaleniem tożsamości pokrzywdzonego, prokurator podjął sprawę na nowo.

- Niemniej tylko po to, aby ją umorzyć drugi raz, bo i tak nie było jakichkolwiek dowodów wskazujących na to, że śmierć była skutkiem przestępstwa czy jakiegokolwiek działania osób trzecich – mówi Barbara Drewniok.

Nie ustalono też, w jaki sposób czaszka znalazła się w rowie melioracyjnym.

- Jana Czerskiego po raz ostatni widziano 21 sierpnia 2005 roku, po przewiezieniu do szpitala w Knurowie. Później oddalił się z placówki samowolnie. Nie wiemy nic, co się działo z panem Janem aż do momentu znalezienia jego czaszki. Nie wiadomo też, kiedy zmarł i w jakich okolicznościach – przekazuje wiceszefowa rybnickiej prokuratury.

Ubytki kostne, ale pośmiertne

W ekspertyzie wskazano: „Czas, jaki upłynął od zgonu osobnika do chwili oględzin szczątków, można szacować na co najmniej kilka – kilkanaście lat”. Nie udało się więc precyzyjnie określić nawet przybliżonej daty śmierci Jana Czerskiego.

- Możliwości badawcze ograniczała jednak mała ilość materiału, pamiętajmy, że biegli dysponowali samą czaszką. W szczątkach tego człowieka nie stwierdzono przedśmiertnych zmian urazowych. Znaleziono ubytki kostne, które najprawdopodobniej powstały już po śmierci mężczyzny – wyjaśnia Barbara Drewniok.

Sprawa jest więc prawomocnie umorzona. Na postanowienie prokuratury przysługiwało zażalenie, ale nikt nie go nie wniósł. Wznowienie śledztwa byłoby możliwe, gdyby pojawił się nowy materiał dowodowy. Mowa tu o ewentualnych świadkach zdarzenia albo znalezieniu pozostałych szczątków Jana Czerskiego.

- Trudno jednak, po tylu latach byłoby zdobyć jakikolwiek materiał dowodowy, potwierdzający przypuszczenia brata zmarłego – ocenia zastępca prokuratora rejonowego.

Ktokolwiek coś wie...

o losach Jana Czerskiego, który zaginął w sierpniu 2005 roku, proszony jest o kontakt z redakcją Tygodnika Regionalnego "Nowiny", nr tel. 606 613 017, adres email: ireneusz.stajer@nowiny.rybnik.pl.

Galeria

Image alt Image alt Image alt

Komentarze

Dodaj komentarz