Zdjęcie ilustracyjne / freepik.com
Zdjęcie ilustracyjne / freepik.com

Dziś, kiedy węgiel zza morza dotarł do większości gmin, a zima, jeśli nie liczyć kilku mroźnych wyskoków, okazała się łaskawa, tak jeszcze niedawno poszukiwany opał w dziesiątkach ton zalega na placach. A chętnych na ten rarytas niewielu, by już nie wspomnieć o jesiennej panice zakupowej.

- Wydaliśmy 522 zaświadczeń uprawniających do zakupu węgla, ale wielu upoważnionych mieszkańców nie skorzystało, jak dotąd, z tej możliwości - przyznaje prezydent Żor, Waldemar Socha. - A na składzie mamy aktualnie kilkadziesiąt ton węgla różnego asortymentu, który leży i czeka. My też czekamy, bo jeśli mieszkańcy nie wykupią węgla, o który wcześniej zabiegali, to miasto, siłą rzeczy, nie wywiąże się z umowy zawartej z Polską Grupą Górniczą.

Na pytanie, jakie mogą być ewentualne konsekwencje niedotrzymania warunków kontraktu z PGG i co władze Żor zrobią z węglem, który zostanie na składzie, prezydent Socha przewiduje:

- Ta kwestia musi być rozwiązana w skali całego kraju, bo nie tylko nasze miasto stanie przez takim problemem. Słyszałem, że niesprzedane resztki opału gminy będą mogły wykorzystać na własne potrzeby. Ja ciągle jeszcze liczę, że większość zgromadzonego węgla wykupią ci, którzy zgłaszali zapotrzebowanie, a co zostanie, zagospodarujemy we własnym zakresie.

Komentarze

Dodaj komentarz