Łukasz Wojaczek w rodzinnym domu w Jejkowicach / fot. zbiory rodzinne
Łukasz Wojaczek w rodzinnym domu w Jejkowicach / fot. zbiory rodzinne

Jak czujesz się z tytułem indywidualnego mistrza Polski w kategorii open, czyli tej najważniejszej?

Bardzo dobrze i myślę, że będzie mi to służyło przez cały rok. Zwłaszcza że do tej pory byłem kojarzony jako junior, który odnosił sukcesy głównie w swojej kategorii wiekowej. Mam nadzieję, że teraz to się zmieni, może zresztą już się zmieniło.

Dobrze grało ci się na mistrzostwach? Karta ci dopisywała?

Tak, i wykorzystałem ją najlepiej, jak potrafiłem. Nie miałem grand ouverta, ale wygrałem dwa razy bez pięciu. Poza tym nie pamiętam rozdań wymagających większego skupienia. Ukończyłem zawody, mając ponad 1100 pkt przewagi nad graczem, który uplasował się na drugiej pozycji.

Ta sytuacja przypomina twoje juniorskie czasy, kiedy nieraz nie grałeś już w ostatniej serii, gdyż miałeś taką wielką przewagę, że niczego by to nie zmieniło. Pan Eugeniusz Cyran, wiceprezes twojego okręgu Śląsk Południe, a jednocześnie wiceprezes PZSkat, powiedział mi nawet, że w klasie juniorskiej wciąż nie widać nikogo, kto by ci dorównał. To chyba miło usłyszeć coś takiego?

Bardzo miło usłyszeć coś takiego od swojego prezesa, ale to źle, jeśli dochodzi do takiej sytuacji. To bowiem oznacza, że nie ma młodych, nie ma narybku.

Zdobycie tytułu mistrza Polski w kategorii open to twoja pierwsza wielka wygrana od czasu, jak wszedłeś w wiek męski, czyli od pięciu lat. Nie obawiasz się więc, że szczęście może już nie dopisywać ci tak jak wcześniej?

Nie zrzucałbym niczego na brak szczęścia. Po prostu jak skończyłem technikum i podjąłem pracę, to jakoś zaczęło mi brakować czasu na skata. Nie pamiętam, czy startowałem na mistrzostwach w 2019 roku, natomiast w 2021 roku zmieściłem się w pierwszej trzydziestce. Uważam, że miałem za mało treningu skatowego, zwłaszcza że gram jeszcze w koszykówkę. Należę do drużyny, która występuje w Rudzkiej Amatorskiej Lidze Koszykówki w Rudzie Śląskiej. Jest nas kilkunastu, jeździmy na mecze w soboty lub niedziele.

Koszykówka to jeszcze twoja pasja z czasów uczniowskich, podobnie zresztą jak skat. Co jest ważniejsze dla ciebie: skat czy piłka koszykowa?

Gdy są rozgrywki ligowe i indywidualne mistrzostwa Polski, to ważniejszy jest skat. Gdy ich nie ma, to ważniejsza jest koszykówka.

A gdzie czas na plany życiowe? Masz je przecież.

Oczywiście. Mam narzeczoną, Klaudię, kupiliśmy mieszkanie na osiedlu Korfantego w Żorach, właśnie skończyliśmy remont i się wprowadzamy. Mamy też pieska rasy king charles cavalier spaniel, który wabi się Loki. Narzeczona ma jeszcze dwa koty, które wabią się Palko i Pola.

To cały inwentarz. A nie myślicie o ślubie?

Przyjdzie czas, kiedy pomyślimy o ślubie, gdyż to jest także kwestia finansowa. Na remont wspólnie z narzeczoną zaciągnęliśmy kredyt.

A jak narzeczona pochodzi do skata?

Wspiera mnie w moich pasjach i nie ma nic przeciwko skatowi.

Czy w związku ze zmianą miejsca zamieszkania planujesz zmienić klub?

To nie wchodzi w rachubę. Z moim LKS Lyski mamy swoją tożsamość, budujemy swoją historię.

Do kolekcji brakuje ci już tylko tytułu drużynowego mistrza Polski, czyli wygrania ekstraklasy właśnie z twoim pierwszoligowym LKS Lyski. Jak myślisz: uda się to zrealizować w tym roku?

Zobaczymy. To prawda, że brakuje tego wygrania ekstraklasy, żeby wreszcie postawić kropkę nad i. Cztery razy staliśmy na podium, zajmując dwa razy drugie i dwa razy trzecie miejsce, więc chcielibyśmy w końcu zająć pierwsze miejsce. Nie wiem, jak będzie w tym roku, czy zdołam wesprzeć drużynę we wszystkich ligowych kolejkach, ponieważ już 18 marca ma mi się urodzić córeczka. Będziemy jednak walczyli. Chcemy dogonić Amikusa, który od lat dominuje w pierwszej lidze, i w końcu go dopadniemy.

Jak będzie miała na imię córeczka? Zechcesz nauczyć ją grać w skata?

Córeczce damy na imię Rozalia. Oczywiście, że będę chciał ją nauczyć grać w skata. Żeby mogła pójść w ślady nie tylko moje, ale także dziadka Grzegorza i wujka Klaudiusza, czyli mojego taty i brata, gdyż oni również mają w dorobku tytuły wicemistrza i mistrza Polski. I oni również, podobnie jak ja, grają w pierwszoligowej drużynie LKS Lyski.

-

Łukasz Wojaczek, rocznik 1997, wielokrotny mistrz Polski juniorów, mistrz Europy juniorów i dwukrotny mistrz świata juniorów. Aktualny mistrz Polski w kategorii open. Absolwent Technikum Górniczego w Rybniku, pracownik Działu Górniczych Robót Przygotowawczych Kopalni Węgla Kamiennego ROW-Ruch Rydułtowy. Jak nam powiedział, pracuje na różne zmiany i codziennie zjeżdża pod ziemię.

Rozmawiała Elżbieta Piersiak

Komentarze

Dodaj komentarz