fot. Szymon Zamożniak
fot. Szymon Zamożniak

Urodzony w Jastrzębiu-Zdroju w 1987 roku, inżynier z wykształcenia. Były szef przedsiębiorstwa budowlanego. Doświadczony w pracy na wysokościach sięgających nawet 200 metrów. Entuzjasta sportu, grający i wspierający miłośnik siatkówki. Pasjonat treningów siłowych i ekstremalnych gatunków muzyki metalowej. Mąż i ojciec, który po namowach żony przekształcił swój talent pisarski w debiutancką powieść sensacyjną. Zapraszamy na rozmowę z autorem książki „Destabilizacja”.

Dziś premiera twojej debiutanckiej powieści „Destabilizacja”. Jakie były główne inspiracje, które skłoniły cię do rozpoczęcia tej twórczości?

Od zawsze miałem łatwość pisania oraz bogatą wyobraźnię (śmiech). Kilkanaście lat temu pracowałem na terenie rafinerii w Płocku remontując komin o wysokości dwustu metrów. Już wtedy zrodził się pomysł powieści zaczynającej się w tym właśnie miejscu. Jednak bezpośrednim zapalnikiem była moja żona, która nie chciała słuchać dłużej snucia planów napisania książki. Zmotywowała mnie bym zaczął pisać i trwała przy mnie podczas całego procesu tworzenia.

Tytuł książki jest dość oryginalny. Skąd pomysł właśnie na taki tytuł?

Książka opowiada o walce polskich służb z ludźmi, którzy dążą do zachwiania równowagi w Rzeczypospolitej Polskiej, do wprowadzenia zamętu i chaosu. Dążą po prostu do destabilizacji naszego kraju, by osiągnąć swoje cele.

Jak długo nad nią pracowałeś?

Sam proces pisania trwał dwa miesiące. Kolejne dwa miesiące pochłonęły kilkukrotne czytanie i wprowadzanie poprawek.

Czy możesz opowiedzieć nam trochę o procesie pisania i jak się on zmieniał w trakcie tworzenia książki? Zacząłeś od stworzenia standardowego szkicu, czy jednak wędrowałeś ścieżką „na żywioł”. Plan był właśnie taki, jaki z początku zakładałeś, czy jednak zmienił się z czasem?

Na początku w głowie miałem tylko oś fabuły: wybuch w Płocku i ludzi, którzy za tym stoją. Nic więcej. Podążyłem ścieżką żywiołu (śmiech) bez żadnego szkicu czy planu, powieść tworzyła się w trakcie pisania. Co więcej, największy zwrot akcji powstał pod sam koniec co zmusiło mnie do powrotu i kosmetycznych zmiany kilku epizodów. Finałowa scena powstała również pod wpływem chwili. Nie planowałem tego co tam się wydarzy. Nie w takim kształcie. Improwizacja. To jest słowo, które określa moje pisanie.

Kto lub co miało największy wpływ na twoje pisarstwo?

Hmmm… ciężko mi chyba jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Ale po chwili namysłu stwierdzam, że chyba rodzice. Mama, która przez długi czas próbowała mnie zarazić czytaniem, co jej się w końcu udało. Tata, który zawsze miał odpowiedź na każde moje dziecięce pytanie. Zaraził mnie głodem wiedzy ogólnej. Myślę, że to fundament, na którym moja lekkość pisania przerodziła się w powieść.

Jakie były największe wyzwania, jakim musiałeś sprostać podczas pisania książki? Wiem, że mieszkasz na Islandii. Czy to idealne miejsce do napisania pierwszej książki?

Samo pisanie nie było jakimś trudnym procesem. Długim, ale nie trudnym. Najtrudniejsze to znaleźć wydawnictwo, które zechce wydać, powieść.

Tak, mieszkam na Islandii, ale Destabilizację napisałem jeszcze w Polsce. Zależy co komu odpowiada. Ja piszę tylko w nocy więc długie, zimowe noce (trwające do dwudziestu godzin) sprzyjają takiemu trybowi jak mój (śmiech). A poważnie, mieszkam na prowincji, z dala od miasteczek. Otacza mnie cisza, spokój i przepiękne widoki. To pozwala się skupić na pisaniu.

Może to być lekki spojler dla przyszłego czytelnika książki, jednak czy możesz opowiedzieć nam o swoim ulubionym fragmencie książki i dlaczego właśnie on jest tak szczególny?

Moim ulubionym fragmentem jest ten opowiadający o śledzeniu figuranta przez duet funkcjonariuszy Służby Kontrwywiadu Wojskowego w galerii handlowej. W momencie pisania uważałem to za mój „opus magnum”. Całość epizodu napisałem za jednym posiedzeniem, bez przerwy. Jestem z niego dumny, bo wydaje mi się, że w dynamiczny sposób opisałem obrazy, które miałem w głowie. Czy inni to docenią? Zobaczymy…

Jakie są główne przesłania, jakie chciałeś przekazać osobie czytającej „Destabilizacje”?

Chyba to nie jest książka, która ma nieść jakieś głębsze przesłanie. Nie chcę aspirować do bycia Paulem Coelho (śmiech). Główne przesłanie to chyba rozrywka, ciekawie opowiedziana historia.

Czy twoja książka ma jakieś autobiograficzne elementy?

Rozumiem, w których fragmentach możesz się tego dopatrywać. Opierają się one na moich doświadczeniach sprzed dwudziestu i więcej lat jednak nie są wątkami autobiograficznymi.

Jakie są twoje plany na przyszłość? Czy pracujesz już nad kolejną książką? Będzie ona podobna do pierwszej czy jednak chcesz spróbować czegoś nowego?

Druga część Destabilizacji jest już ukończona w około siedemdziesięciu pięciu procentach. Ta już w całości jest pisana tutaj, na Islandii. Jest to kontynuacja mojego debiutu. Rozbudowuję wątki z zakończenia Destabilizacji i dokładam nowe. Konwencja sensacji jest mi na razie najbliższa i najłatwiej idzie mi jej pisanie. Stąd druga część Destabilizacji. Jednak rozpocząłem już romans z kryminałem. Akcja jednej powieści rozgrywa się w Rybniku, natomiast drugiej na Islandii. Zobaczymy, jaki będzie efekt zmierzenia się z tym gatunkiem.

Jakie książki czytasz w wolnym czasie i czy mają/miały one wpływ na twoją pierwszą publikację?

Od kiedy zacząłem pisać, co raz mniej czasu poświęcam na czytanie, częściej audiobooki. Ale oczywiście, wszelkiej maści kryminały czy tak zwane techno thrillery leżą u podstaw mojego debiutu.

Jaki jest Twój ulubiony autor lub gatunek literacki i dlaczego? Jest jakiś autor, którego cenisz sobie najbardziej?

Moim idolem i niedoścignionym wzorem jest oczywiście Tom Clancy. Autor debiutu Polowanie na Czerwony Październik, który został zekranizowany z wielkim rozmachem. Jego niesamowita wiedza techniczna i pieczołowitość z jaką opisuje wydarzenia trwające kilka sekund jest zniewalające. Opis sekwencji wybuchu bomby termojądrowej w Sumie Wszystkich Strachów to arcydzieło.

Czy podczas pisania „Destabilizacji” miałeś bloki pisarskie? Jeśli tak, to jak sobie z nimi radziłeś?

Oczywiście. Nazywam to „wąskim gardłem”. Opisuję epizod i wiem, co chcę w kolejnym, jednak czasami nie mam pojęcia jak je zgrabnie połączyć. Tu następuje czasami przestój. Kiedy blokada trwa długo, zostawiam pisanie na chwilę. Po trzydziestu minutach wracam i próbuję znowu. Jeśli jednak i to nie pomaga, zostawiam i lecę dalej. Rozwiązania przychodzą później, w najmniej spodziewanych momentach.

Czego nauczyłeś się o sobie podczas pracy nad książką?

Jak mi się nie chce i „nie mam weny” to po prostu muszę się zmusić, usiąść i za kilka minut palce zaczynają same szybko wędrować po klawiaturze. Jak wpadnę w trans to nawet nie wiem kiedy mijają trzy, cztery godziny.

Co pomaga w pracy twórczej? Masz jakieś rady dla początkujących pisarzy?

Nie jestem jeszcze osobą, która powinna udzielać jakichkolwiek rad związanych z pisaniem. Nie czuję się w ogóle kompetentny. Może jedna: jak myślisz o pisaniu, to usiądź i zacznij pisać.

Szymon Zamożniak
Na zdjęciu Szymon Zamożniak ze swoją debiutancką powieścią na Islandii

Debiutancką powieść można kupić online na stronie empiku oraz stacjonarnie w wybranych salonach.

1

Komentarze

  • Zaczytani z Myszkowa 11 kwietnia 2023 17:51Tak trzymać !!!

Dodaj komentarz