W odrestaurowanym pałacu w Baranowicach nie ma już miejsca dla bezdomnych kotów / fot. D. Gajda
W odrestaurowanym pałacu w Baranowicach nie ma już miejsca dla bezdomnych kotów / fot. D. Gajda

Wolontariusze, radzi nieradzi, przekwaterowali swoich podopiecznych do zrujnowanego budynku w sąsiedztwie pałacu. Nie na długo, bo wkrótce w ramach rewitalizacji parku przypałacową ruderę zrównano z ziemią, co dla kotów oznaczało powrót do bezdomności. Zaproponowałam, opowiadała „Nowinom” Dominika Machoń, utworzenie dla nich przytułku przy azylu dla zwierząt, propozycję poparł też weterynarz, ale miasto nie wyraziło zgody.

Bezdomności zwierząt brak

W kwestii pałacowych kotów u naczelniczki Wydziału Inwestycji Urzędu Miasta, Katarzyny Belki, interweniowała też radna Anna Gaszka. Urzędniczka najpierw obiecała zająć się sprawą, ale potem straciła zainteresowanie i nie odbierała już od niej telefonów. W tej sytuacji radna złożyła oficjalną interpelację. „Proszę o informację - wnosiła - jaka jest obecnie sytuacja kotów mieszkających w sąsiedztwie pałacu w Baranowicach. Budynki będą rozebrane, ale czy wolno żyjące zwierzęta otrzymają pomieszczenie zastępcze? Czy ktoś zainteresował się ich losem?” Odpowiedział jej sam prezydent Żor, Waldemar Socha: „(…) W sprawie kotów wolno żyjących, przebywających w pobliżu Pałacu w Baranowicach informuję, że sytuacja będzie nadal monitorowana, jeśli będzie taka konieczność to ponownie zostanie ustawiony domek dla kotów”.

- W sprawie kotów z Baranowic - przekazała nam Dominika Machoń - nie ma już czego monitorować. Sąsiadującą z pałacem ruderę, w której ostatnio przebywały, zrównano z ziemią, a koty rozpierzchły się na wszystkie strony. Nie wiem, co się z nimi dzieje.

Takim to wyciskaczem łez kończył się reportaż o smutnym finale dolce vita zamkowych kotów z Baranowic, w całkowitej kontrze do tryskającego optymizmem i samozadowoleniem urzędowego dokumentu pod przydługą i drętwą nazwą „Program opieki nad zwierzętami bezdomnymi oraz zapobieganie bezdomności zwierząt na terenie Miasta Żory w 2023 r.” przedstawionego żorskim rajcom na ostatniej sesji rady.

- Z „Programem opieki nad bezdomnymi zwierzętami...” - rekomendowała dokument naczelniczka Wydziału Infrastruktury Miejskiej, Anita Materzok - zapoznała się komisja gospodarki komunalnej. Poddano go również konsultacjom społecznym, po których nie wpłynęły żadne uwagi, jeśli nie liczyć wniosku Powiatowego Lekarza Weterynarii o ujęcie w programie również zwierząt dzikich, czego zrobić nie możemy, bo to mieści się w kompetencjach Wydziału Inżynierii Środowiska.

Po taki dictum przygotowawczym naczelniczka Materzok obwieściła tryumfalnie: - Bezdomności zwierząt w naszej gminie się nie stwierdza. W 2022 roku odłowiono u nas 117 piesków (no, proszę, jaka urzędnicza empatia do bezpańskich kundli - red.), z czego osiemdziesiąt w ciągu dwóch tygodni wróciło do swoich właścicieli, a trzydzieści trafiło do schroniska w Cieszynie. Wszystkie bardzo szybko szybko znalazły nowe domy i na dziś w cieszyńskim schronisku nie ma ani jednego pieska z naszej gminy.

Gmina kontroluje, koty się nie skarżą

W temacie kotów wolno żyjących - mówiła dalej w uroczym, urzędniczym szlagworcie naczelnik Anita Materzok - od dwóch lat realizujemy program ustawiania (łącznie w dziesięciu lokalizacjach) domków dla kotów, które powierzyliśmy pieczy 150 opiekunów społecznych. Kotki są dokarmiane, a gmina co najmniej dwa razy w roku przeprowadza kontrolę. I, jak dotąd, nie ma żadnych zastrzeżeń.

Do dyskusji, po wystąpieniu naczelniczki Materzok, zgłosiła się tylko jedna osoba. Jak było do przewidzenia, Anna Gaszka. I powiedziała: - Nie mam zastrzeżeń do programu.

Tak właśnie powiedziała radna Gaszka, choć to ona - po oświadczeniu naczelniczki Materzok, że w gminie Żory problem bezdomności zwierząt nie istnieje - jako pierwsza powinna zerwać się z rajcowskiego krzesła i zapytać: a ładnie to tak mijać się z prawdą? I przypomnieć pani naczelniczce jaki to, nie tak przecież dawno, los spotkał bezpańską, kocią ferajnę zadomowioną w baranowickim pałacu. Wyeksmitowane najpierw z rezydencji, a w dalszej konieczności z równanej z ziemią przypałacowej rudery, bezdomne koty rozpierzchły się na cztery strony świata. I nikogo, poza wolontariuszami, nie interesował ich los. Takiej właśnie riposty na żorski „Program opieki nad bezdomnymi zwierzętami...” można było oczekiwać od radnej Anny Gaszki, bo to przecież ona, na prośbę wolontariuszki Dominiki Machoń, w sprawie bezpańskich kotów z Baranowic interweniowała u samego prezydenta Żor.

Baranowickie koty, choć bezdomne, jakoś sobie poradzą. Podobno zawsze spadają na cztery łapy. Hurra optymizm naczelniczki Anity Materzok też ostatecznie da się przełknąć; nie od dziś wiadomo, że papier wszystko zniesie, a w urzędowych papierach, w kontrze do „samego życia”, wszystko musi grać. Tylko z radną Anną Gaszką mamy niejaki kłopot, bo jak mawiali praojcowie, noblesse oblige. Urząd nobilituje. I zobowiązuje. Urząd radnego także. I jeśli (choćby tylko w sprawie bezpańskich kotów) rzekło się kiedyś „A”, to fason wypadałoby trzymać do końca.

Komentarze

Dodaj komentarz