Czy jesteśmy, na tle innych nacji, społeczeństwem ludzi wyjątkowo marudnych? To pytanie sobie zazwyczaj zadaję, śledząc komentarze i reakcje mieszkańców Rybnika na różnego rodzaju informacje związane z naszym miastem. Dla przykładu ostatnie zmiany w komunikacji miejskiej. Fakty są takie, że mamy najtańsze bilety miesięczne na Śląsku, najnowocześniejszy tabor składający się z hybryd, elektryków, a od jesieni z autobusów z napędem wodorowym oraz systematycznie wymieniamy na nowe wiekowe, betonowe wiaty przystankowe. Jest więc zarówno eko, jak i rozsądnie cenowo (od dwóch lat bez podwyżek!) i to pomimo szalejącej w naszym kraju drożyzny. Tymczasem na czoło wysuwają się negatywne informacje o tym, że w autobusach nie ma włączonej klimatyzacji, jest zbyt mało kursów, a kierowcy są nieuprzejmi i wożą nas „jak kartofle”.
Wiadomo też, że Rybnik nie jest miastem, w którym nowe inwestycje powstają jak grzyby po deszczu. Wynika to z faktu, że nie posiadamy w naszych granicach dużych i uzbrojonych terenów inwestycyjnych. Ale czy jest tak tragicznie, jak to niektórzy rysują? Skoro na terenach po byłej Ryfamie prywatny inwestor, który wybudował charakterystyczne wieżowce w centrum Katowic obok Spodka, zrealizuje inwestycję mieszkaniową, wzbogaconą o infrastrukturę handlowo-usługową i miejsca rekreacji. Dodatkowo międzynarodowa firma Pannatoni pragnie postawić hale produkcyjno-usługowe na terenie pomiędzy Boguszowicami, a Kłokocinem, a lokalny przedsiębiorca zainwestował olbrzymie środki w budynek przy rondzie chwałowickim.
Jako rodzice narzekamy na system edukacji w Polsce. Samorząd nie ma na niego wpływu, bo kształtują go w sposób ideologiczny dzisiejsi politycy w Warszawie, próbując stworzyć nowego obywatela. Ale spójrzmy obiektywnym okiem na to, co zależy od samorządu. Standard szkół i zaplecza sportowego, z którego korzystają nasze dzieci, zmienia się na plus.
Nie chodzi o spoglądanie na świat wyłącznie w różowych okularach, bo zawsze jest coś do poprawy, ale czy czasem w tym naszym marudzeniu zbytnio nie przesadzamy? Historycznie rzecz biorąc walka o niepodległość, czasy komunizmu, nasze pochodzenie powodują, że trudno nam zauważać dobre rzeczy. A przecież żyjemy obecnie w dość komfortowej sytuacji międzynarodowej i doświadczamy sporego skoku cywilizacyjnego, głównie za sprawą członkostwa w Unii Europejskiej, co powinno nastrajać nas jednak optymistycznie.
Politycy w Polsce w ciągu ostatnich lat, tworząc największe w historii podziały społeczne, nie ułatwiają nam życia. Złe emocje, hasła „Polska w ruinie” tylko nas mają utwierdzać w przekonaniu, że świat jest zły oraz powinniśmy być dla siebie niemili. Szukajmy zatem w otaczającej nas rzeczywistości pozytywów, bo państwo i samorząd jest emanacją społeczeństwa i to wyłącznie od nas zależy, w jakiej rzeczywistości żyjemy.
Komentarze