Daleko do szkily
Daleko do szkily


Do gimnazjum chodzi dwoje dzieci Aurelii Skórzewskiej. Mają pecha, bo z ich domu do szkoły są niespełna cztery kilometry. Pani Aurelia musi więc co miesiąc dawać swym gimnazjalistom po 40 zł na bilet miesięczny. Gdy tymczasem córka sąsiadki, która mieszka sto metrów dalej, jeździ za darmo. – I gdzie tu jest sprawiedliwość? – pyta oburzona matka. Wychodzi na to, że o przyznaniu prawa do bezpłatnego biletu miesięcznego decyduje... linijka. Najprawdopodobniej urzędnicy wymierzają, który uczeń mieszka choćby metr poza magiczną strefą czterech kilometrów. Ci zasługują na darmowy bilet miesięczny. Jeśli brakuje kilku metrów, to wara od refundacji. Drugim kryterium korzystania z gratisowych przejazdów jest dochód, który nie może przekroczyć 504 zł netto na osobę w rodzinie.W podobnej sytuacji jak pani Aurelia są Bogumiła Konsek, Gabriela Stania i Walentyna Kuśka. Dwie pierwsze mają w gimnazjum po jednym dziecku, pani Walentyna aż dwoje. – Osiemdziesiąt złotych miesięcznie to dla mnie bardzo duży wydatek – mówi. – Oczekuję, że władze miasta znajdą dobre rozwiązanie.Bogdan Lewandowski, naczelnik wydziału edukacji, kultury i sportu żorskiego magistratu, tłumaczy, że wspomniane cztery kilometry nie wzięły się z sufitu. – Taki przepis wprowadziło ministerstwo dwa lata temu – wyjaśnia. Gmina nie może refundować biletów tym gimnazjalistom, którzy mają od miejsca zamieszkania do szkoły mniej niż cztery kilometry. W przypadku podstawówek odległość ta wynosi trzy kilometry. Niemniej urzędnik zgadza się z rodzicami, że warunkiem przyznania bezpłatnego biletu powinna być odpowiednia odległość od przystanku, z którego dojeżdża dziecko, a nie miejsca zamieszkania. – Ministerstwo powinno zmienić przepisy w tym zakresie – kwituje Lewandowski.Rowianie twierdzą jednak, że jak władze lokalne chcą, to zawsze znajdą sposób na głupie przepisy. Jako dobry przykład podają rozwiązania przyjęte w Rybniku. Kazimierz Berger, dyrektor tamtejszego Zakładu Transportu Zbiorowego, opowiada, że rybnickich uczniów wożą autobusy szkolne. Ci, którzy mają daleko, podróżują za darmo. Jest ich w całym mieście prawie 830. Ci, którzy mają do szkoły mniej niż cztery lub trzy kilometry, płacą 10 zł miesięcznie. Takich jest około 380. Autobusy szkolne zabierają uczniów na całej trasie w drodze do gimnazjum. Nie zwiększa to wydatków miasta, zaś do kasy gminnego Zakładu Transportu Zbiorowego wpływają pieniądze od młodych rybniczan, którzy mają bliżej do szkoły.Rybnickie rozwiązanie bardzo podoba się mieszkańcom Rownia. Chętnie zapłaciliby 10 zł miesięcznie za dziecko dojeżdżające autobusem szkolnym.Jednak naczelnik Lewandowski studzi ich zapał. – Myśmy przyjęli inne rozwiązania – tłumaczy. – Przede wszystkim nie mamy autobusów szkolnych, bo na naszym terenie jest dobrze rozwinięta komunikacja publiczna. Kupujemy więc uczniom bilety miesięczne.Magistrat nie może jednak dopłacać do przejazdów tym, którzy nie spełniają sławetnego warunku trzech i czterech kilometrów. – Inaczej złamalibyśmy prawo – dodaje urzędnik. Lewandowski zwraca uwagę, że za to Żory wspierają finansowo wszystkie rodziny, których dochód na jedną osobę nie przekracza 316 zł. Tymczasem w Rybniku z pomocy miasta mogą korzystać rodziny mające zaledwie sto kilkadziesiąt zł na osobę. Najbiedniejsi żorzanie dostają więc miesięcznie 100 zł, nieco bogatsi 75 zł i 50 zł. Zdaniem szefa wydziału edukacji za te pieniądze można kupić dziecku bilet miesięczny.
Tekst i zdjęcie: IRENEUSZ STAJER

Komentarze

Dodaj komentarz