W telewizji


Bez wątpienia tragedia ta była wydarzeniem medialnym. To pierwsza w Polsce katastrofa transmitowana tak obszernie przez różne telewizje. Konkurują one o względy widzów, więc były to wręcz medialne igrzyska. Fakty, komentarze do faktów i do innych komentarzy. Banały i frazesy lały się strumieniami, ale nie mogło być inaczej, skoro reporterzy podtykali mikrofon każdemu, niezależnie od tego, czy miał coś do powiedzenia, czy nie.To transmitowanie narodowego nieszczęścia wywołało już dyskusje o granicach, których dziennikarze przekraczać nie powinni. Gdzie kończy się obowiązek rzetelnego informowania, a zaczyna schlebianie zwykłej ludzkiej ciekawości, z której nic, poza być może większą oglądalnością tej czy innej stacji, nie wynika.Po ogłoszeniu żałoby narodowej okazało się, że żaden dokument nie definiuje takiego stanu państwa i nie ma rozporządzeń mówiących, co wtedy wolno robić, a czego nie. Pozostało więc korzystać z wyczucia i dobrego smaku. Niektórych to wyczucie zaprowadziło na granice absurdu. W jednej z prywatnych telewizji w czasie żałoby nie pokazywano na przykład losowań totolotka i kulek obijających się w bębnie, jedynie post factum podano wyniki. Nieco później w tej samej stacji namolnie informowano widzów, że oto ta właśnie wielkoduszna telewizja przeznaczyła część wpływów z reklam na pomoc ofiarom katastrofy w Katowicach. Czy chodziło o szczere miłosierdzie i dobry przykład, czy raczej o marketing i budowanie wizerunku stacji?Z pomocą czołowych polityków swój nowy, rządowy wizerunek buduje zupełnie inna stacja telewizyjna, która ostatnio nabyła prawa do transmisji parafowania paktu stabilizacyjnego przez liderów PiS-u, LPR-u i Samoobrony. Wybór katolickiej telewizji Trwam uważam za jak najbardziej słuszny, w końcu widok taki mogli znieść wyłącznie telewidzowie o wyjątkowo mocnej wierze w to, że Bóg stworzył człowieka. Licha wiara pozostałych telewidzów zapewne ległaby w gruzach.Wielu znajomych obserwujących naszą estradę polityczną przeciera oczy ze zdumienia. Mamy oto koalicję bez koalicji, zawiązaną przez partie, które jeszcze przed wyborami reagowały na siebie wręcz alergicznie. Lepper miał zostać skazany na polityczną banicję, a jest jednym z sygnatariuszy paktu, któremu naród ma zawdzięczać stabilizację. Jak tak dalej pójdzie, za jego przykładem bracia Kaczyńscy zaczną wkrótce chodzić do solarium.Do zadania pozostaje jedno pytanie: – Na ile cel może uświęcać środki? Najgorsze w tym wszystkim jest to, że jak uczy historia, cele rządzących zawsze były wzniosłe i jedynie słuszne, sposoby ich osiągania już niekoniecznie. WACŁAW TROSZKA

Komentarze

Dodaj komentarz