Niedoszly ochroniarz
Niedoszly ochroniarz


W lipcu zeszłego roku przeczytał w prasie ogłoszenie o kursie przygotowującym do egzaminu na licencję pracownika ochrony fizycznej. Zadzwonił pod podany numer i dowiedział się, że powinien stawić się w SP nr 5. Gdy tam zaszedł, okazało się, że trwa już jakiś kurs. Na miejscu była przedstawicielka firmy z Krakowa, która przedstawiła mu gotowy formularz umowy, a pan Zbigniew ją podpisał. Jak to się stało, że on, rencista po pięćdziesiątce, postanowił zostać ochroniarzem? – Na to pytanie odpowiedzi nie ma – stwierdza z przekąsem jego żona. Jeszcze w dniu podpisania umowy jej mąż wybrał się do dwóch agencji ochrony, by zapytać o widoki na pracę. Okazało się, że firmy z tej branży, co jest logiczne, zatrudniają zdrowych mężczyzn, którzy nie ukończyli 35 lat. – Jak pan powie, że ma 50 lat, to koniec rozmowy – mówi już nawet nie zdziwiony Zbigniew Szteliga.Wieczorem zadzwonił do przedstawicielki firmy i powiedział, że rezygnuje z kursu i chce anulować podpisaną umowę. Usłyszał, że jest już za późno. Na drugi dzień poszedł do lekarza. Dostał zaświadczenie o dyskwalifikującym go stanie zdrowia i z odpowiednim pismem wysłał je do firmy w Krakowie. „Zaświadczenie lekarskie, które Pan przedstawił, nie jest dla nas podstawą do rozpatrzenia złożonego pisma” – przeczytał w odpowiedzi. Wyłożono mu w niej, że zaświadczenie wystawił lekarz bez uprawnień do orzekania zdolności do wykonywania zadań pracownika ochrony. Kilka dni później Zbigniew Szteliga wysłał kolejne pismo. Napisał, że do tej pory nie poinformowano go o terminie kursu (nie ma go też w umowie), a tymczasem jego stan zdrowia pogorszył się na tyle, że nie pozwala na wykonywanie pracy ochroniarza.Jak mówi, do dziś nie doczekał się odpowiedzi. Z datą 23 listopada otrzymał za to wezwanie do zapłaty 657 zł. W piśmie anonimowy kierownik działu windykacji (na kartce widnieje tylko nieczytelny podpis) straszy go, że jeśli nie zapłaci, spółka złoży pozew o wydanie nakazu zapłaty, a sąd rozpozna sprawę na posiedzeniu niewymagającym obecności rzekomego dłużnika. Była też wzmianka o obciążeniu kosztami postępowania sądowego i egzekucji. – To dla mnie szok, mam zapłacić za kurs, w którym nie brałem udziału! – zdumiewa się Zbigniew Szteliga. 4 stycznia tego roku otrzymał już drugie wezwanie, praktycznie identycznej treści i podpisane przez anonimowego kierownika. Jego podpis nieco zmienił się od poprzedniego razu, ale wciąż jest równie nieczytelny.Kazimiera Lalik, powiatowy rzecznik praw konsumentów, zwraca uwagę na kilka istotnych wad umowy, ale zaznacza, że postępowanie rencisty było mało rozsądne. Jak zaznacza, umowa z zasady krzywdzi klienta, bo brak w niej równowagi między prawami firmy i klienta. Już jeden z punktów mówiący o obowiązku uiszczenia opłaty niezależnie od wyników egzaminu, a nawet ewentualnego nieprzystąpienia do kursu, stawia klienta w gorszej sytuacji. Nie ma też ani słowa o możliwej rezygnacji z usługi, a to jest niezgodne z kodeksem cywilnym. – Poza tym jeśli umowę podpisuje się poza siedzibą firmy, klient może od niej odstąpić w ciągu 10 dni. Informacja o tym powinna się też znaleźć w samej umowie – mówi Kazimiera Lalik. Jej zdaniem wiele wskazuje też na to, że umowa zawiera zabronione prawem klauzule niekorzystne dla klienta, ale w tej sprawie powinien się ewentualnie wypowiedzieć Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.Krakowska spółka to prawdopodobnie jedna z tych firm, które specjalizują się w ściąganiu należności od klientów, którzy najpierw podpisują, a dopiero potem zastanawiają się, co podpisali. Na rynku jest wiele podobnych firm, a rażące dysproporcje między prawami usługodawców i ich klientów zapisane w umowach to nagminna praktyka naciągaczy. Prezes krakowskiej firmy Ewa Najbar, zapytana o brak zapisu dotyczącego możliwości rozwiązania umowy, stwierdziła krótko, że nie przewiduje takiej możliwości. – To normalna praktyka: klienci podpisując umowę do czegoś się zobowiązują. My też mamy zobowiązania w stosunku do osób prowadzących kurs czy wynajmujących nam sale – dodaje pani prezes. Na szczęście Zbigniew Szteliga nie stoi na przegranej pozycji. Prawdopodobnie sąd wyda nakaz zapłaty, ale on będzie mógł się odwołać i wtedy tak naprawdę zacznie się proces.Kazimiera Lalik przestrzega, że podpisywanie jakiejkolwiek gotowej, seryjnej umowy jest dla klienta zawsze sporym ryzykiem. Dobra umowa powinna uwzględniać wiele różnych sytuacji dotyczących osoby, która ją podpisuje.
Tekst i zdjęcie: WACŁAW TROSZKA

Komentarze

Dodaj komentarz