Niemilosierna gmina
Niemilosierna gmina


Pan Franciszek był monterem urządzeń ciepłowniczych w elektrociepłowni Marcel w Radlinie. Miał pół etatu, zarabiał 450 zł miesięcznie netto. 4 marca 2004 roku ok. 4.30 wyszedł do pracy. Zmierzał do miejsca, skąd miał go zabrać kolega. Jak ustaliła prokuratura, na ulicy Górniczej, idąc oblodzonym skrajem jezdni, dwukrotnie się przewrócił. Drugi upadek spowodował na tyle poważny uraz lewego biodra, że nie mógł się podnieść i miał tam leżeć ok. 20 min. Zauważył go dopiero przechodzący sąsiad, który powiadomił żonę. Ta z pomocą szwagra przywiozła go do domu, skąd karetka zabrała go do szpitala w Rybniku Orzepowicach. Złamane kości zespolono tam specjalnym ortopedycznym gwoździem. Szpital opuścił 25 marca. W czasie kolejnego zabiegu, w styczniu 2005 roku, usunięto ten gwóźdź. W wyniku złamania upośledzenie lewej nogi jeszcze się pogłębiło; a teraz pan Franciszek chodzi już tylko o kulach.Czeka na wiosnęTeraz czeka na wiosnę, bo już trzy miesiące nie wychodzi z domu. Woli nie ryzykować kolejnego upadku na śliskiej drodze. – Nie mogę nawet podnieść tej nogi i żona musi ubierać mi skarpetkę, bo sam nie dałbym rady – tłumaczy. W sierpniu 2004 roku elektrociepłownia rozwiązała z nim umowę o pracę. W marcu 2005 roku lekarz orzecznik ZUS-u uznał go za częściowo niezdolnego do pracy. Franciszek Grela żyje z renty, a na utrzymaniu ma jeszcze niepracującą żonę i uczącą się w gimnazjum córkę. – Ten wypadek dramatycznie pogorszył jego sytuację, odbierając mu możliwość podjęcia pracy i skazując go na korzystanie ze wsparcia pomocy społecznej – mówi Bernadeta Breisa, szefowa Prokuratury Rejonowej w Rybniku, która zainteresowała się sprawą po przeczytaniu informacji w jednym z lokalnych dzienników.Zimowym utrzymaniem dróg w Świerklanach zajmuje się Gminny Zakład Gospodarki Komunalnej, który po przetargu zlecił roboty Spółdzielni Rolniczej w Jankowicach. To ona miała dbać o odśnieżanie i posypywanie szos niezwłocznie po wystąpieniu opadów bądź gołoledzi. Jak mówi pani prokurator, zeznania poszkodowanego oraz świadków wskazują, że zimą 2004 roku na ul. Górniczej nie przykładano się do roboty. Ludzie byli wręcz oburzeni stanem tej drogi. – Nie przypominali sobie nawet widoku pługu czy piaskarki – mówi Bernadeta Breisa. Pewna kobieta opowiadała, że feralnego dnia, jadąc samochodem, natknęła się na leżącego i skostniałego z zimna mężczyznę. Chciała go zabrać, ale dowiedziała się, że w drodze było już inne auto. Zeznała też, że po wyjściu z samochodu sama o mało nie upadła, bo było bardzo ślisko. Ludzie twierdzą, że urząd gminy bagatelizował ich interwencje.Kto zaniedbał?W opinii pani prokurator zły stan nawierzchni był więc efektem zaniedbania obowiązków ze strony zarządcy drogi i spółdzielni rolniczej, co doprowadziło mężczyznę do trwałego kalectwa. Urząd poinformował jednak, że gmina płaciła za usługi związane z utrzymaniem szos. W prokuraturze zastanawiają się więc, za co płacono i dlaczego nie nadzorowano wykonywania tych prac. Z grafików wynika ponadto, że firma miała brać się do roboty o godzinie 7. – Wcześniej mieszkańcy nie powinni byli zatem wychodzić z domu – dodaje prokurator. 18 maja 2005 roku pan Franciszek sam zwrócił się do urzędu o odszkodowanie z tytułu wypadku, do którego doszło na gminnej drodze. Po ponad trzech miesiącach wezwano go do urzędu i przepytano w obecności radcy prawnego.Po trzech kolejnych miesiącach otrzymał pismo z lakoniczną informacją wójta, że ten nie znajduje podstaw do zaspokojenia jego żądania. W tej sytuacji złożył skargę na opieszałość wójta, którą rada gminy uznała później za słuszną. Prokuratura wystąpiła do sądu z pozwem przeciwko gminie Świerklany i Spółdzielni Rolniczej w Jankowicach. Domaga się od nich wypłacenia 50 tys. zł odszkodowania dla Franciszka Greli. Zabiega również o zasądzenie mu renty w wysokości ponad 700 zł miesięcznie z racji zawinionego kalectwa, które spowodowało częściową utratę zdolności do pracy. Przed skierowaniem pozwu do sądu wezwano wójta i spółdzielnię do uiszczenia odszkodowania i wypłacania renty. Wójt odmówił, uznając żądanie za nieuzasadnione.Wójt ubolewaOdmówiła też spółdzielnia. „Jesteśmy przekonani o naszej niewinności. Nie możemy przyjąć tego wezwania, bo w ojczyźnie naszej rządzonej przez Prawo i Sprawiedliwość nie będzie prawa ani sprawiedliwości” – napisali przedstawiciele RS. Ostatecznie poprosili o anulowanie wezwania dla dobra spółdzielni, a także dla dobra prawa i sprawiedliwości. Zasugerowali nawet, że jeśli prokuratura będzie się upierała przy swoim, to zgromadzenie członków może podjąć uchwałę o likwidacji spółdzielni. Wójt Antoni Mrowiec ubolewa nad tym, co się stało i nad sytuacją, w jakiej znalazł się mieszkaniec gminy, ale zastrzega, że gmina nie jest w stanie wypłacać takich odszkodowań.– Gdybyśmy się zgodzili na takie żądania, to nie wiem, czy uchronilibyśmy się przed chętnymi do łamania nóg na naszym terenie – mówi wójt, dodając, że czeka na wyrok w tej problematycznej jego zdaniem sprawie.
Tekst i zdjęcie: WACŁAW TROSZKA

Komentarze

Dodaj komentarz