Mandat dla sanitarki
Mandat dla sanitarki


Wszystko działo się 28 listopada zeszłego roku. Jak opowiada pan Piotr, pogotowie odebrało wezwanie, lekarz z uwagi na okoliczności zdecydował o włączeniu sygnału świetlnego i dźwiękowego, więc jechał szybko. – Na ul. Jastrzębskiej stoi fotoradar, który zrobił mi zdjęcie, bo zauważyłem błysk flesza. Tam wolno jechać 50 km na godzinę, ja miałem ponad 90 na liczniku. Nie stwarzałem jednak zagrożenia, zwłaszcza że droga była prawie pusta, bo dochodził wieczór, poza tym najważniejsze było życie pacjenta – relacjonuje Piotr Banko. Jak dodaje, potem tego chorego przewieziono do zabrzańskiej kliniki też na sygnale. Tymczasem stróże prawa zajęli się sprawą zdjęcia.Przez dwa miesiące ustalano, kto tego dnia prowadził erkę, w końcu Piotr Banko otrzymał stosowne zawiadomienie, a 20 stycznia złożył wyjaśnienia na policji. – Rozpoznałem się na zdjęciu i przyznałem, że jechałem szybko, bo spieszyłem do chorego. Miałem jednak włączony sygnał świetlny, choć na zdjęciu tego nie widać – opowiada pan Piotr. Gdy policjanci zapytali, kto decyduje o włączeniu sygnału, odpowiedział, że w przypadku erek kierownik zespołu wyjazdowego, czyli lekarz. Funkcjonariusze nie uwierzyli zeznaniom pana Piotra. Nie przesłuchali nawet lekarza i członków zespołu karetki. Z ich ustaleń wynika, że szofer włączył koguta po przejechaniu punktu z radarem, gdyż dopiero wówczas zezwolił mu na to dyspozytor.Pan Piotr mówi, że to nieporozumienie, bo dyspozytor decyduje o włączeniu sygnału tylko w przypadku karetek transportowych. – Od dwóch lat kieruję erką. Koguty były włączone już przy wyjeździe z bazy przy ul. Bogumińskiej w Wodzisławiu – stwierdza. Policja skierowała jednak sprawę do sądu grodzkiego, który uznał pana Piotra winnego wykroczenia, nałożył nań mandat w wysokości 100 zł oraz obowiązek pokrycia kosztów sądowych w kwocie 80 zł. Pan Piotr odwołał się od tej decyzji. Teraz zatem odbędzie się rozprawa z udziałem stron i świadków. – Wierzę w sprawiedliwość. Liczę, że sąd spojrzy na to wszystko trzeźwym okiem – mówi pan Piotr.Jak poinformowała Iwona Hyła, wiceprezes Sądu Rejonowego w Wodzisławiu, sędzia prawdopodobnie zasugerował się pierwszymi zdaniami protokołu przesłuchania, w których kierowca przyznaje się, że jechał za szybko. – Może nie wgłębiał się w dalszą część materiału. Trudno mi to komentować, bo nie znam sprawy, a prowadzący nie jest obecny – wyjaśnia pani wiceprezes Hyła. Dodaje, że podczas rozprawy wyjaśni się wątpliwości. Najważniejsze jest pytanie, dlaczego fotoradar nie zauważył błyskających świateł. Pan Piotr twierdzi, że urządzenie jest wadliwe. Przeprowadził doświadczenia, fotografując karetkę z włączonym kogutem. Użył aparatu cyfrowego, który robi dwa razy po 10 zdjęć pod rząd. Okazało się, że światła udało się uchwycić tylko na co piątej fotce.Koledzy pana Piotra są oburzeni. Mówią, że to jakiś absurd, żeby karetka jechała na pilne wezwanie z prędkością 50 km na godzinę. – Wyszło na to, że powinniśmy się ślimaczyć, by nie odpowiadać za przekroczenie prędkości. Ciekawe, jak zareagowaliby ci policjanci, gdyby chodziło o życie kogoś im bliskiego? – pytają.
Tekst i zdjęcie: BEATA KOPCZYŃSKA

Komentarze

Dodaj komentarz