Maly krzywy domek1
Maly krzywy domek1


Jak dodaje, kominiarz był poprzedniego dnia, mówił, że wszystko w porządku. Powymiatał, powiedział, że przyjdzie znów we wrześniu. – Zimno tu jest, ale w ścianach są szpary – mówi gospodyni. Ściany jej niewielkiego domu podpierają drewniane belki, wszystko jest krzywe. Budynek wznieśli rodzice pani Hildegardy. Pierwsze spękania pojawiły się już w 1966 roku. Gospodyni właśnie wychodziła za mąż, gdy kopalnia Jankowice chciała tam robić pierwszy solidny remont. W 1975 roku wypłaciła odszkodowanie za cały budynek zniszczony przez szkody górnicze i powiadomiła o wszystkim urząd gminy. Pieniądze gdzieś się rozeszły, a o wyprowadzce z przechylającego się coraz bardziej budynku jakoś nikt nie myślał.Stracił stabilnośćW maju 2000 roku Andrzej Tymoszyk, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Rybniku, przeprowadził kontrolę stanu technicznego. Stwierdził znaczny przechył i utratę stabilności. Nakazał opuszczenie i opróżnienie budynku do końca lipca. W czasie kolejnej kontroli stwierdził, że decyzji tej nie wykonano. – Konieczna jest codzienna obserwacja – zapisał w zaleceniach pokontrolnych. Po kolejnych wizytach odnotowywał pogarszający się stan budynku. Tuż przed ostatnimi świętami Bożego Narodzenia kopalnia Chwałowice poinformowała o planowanej w tym rejonie eksploatacji nowej ściany, co ma mieć wpływ m.in. na stan budynku przy ul. Pawła Wowry.Andrzej Tymoszyk nie ma wątpliwości. – Stan techniczny budynku grozi katastrofą. Wystarczy jedno silne tąpnięcie i tej chałupy nie ma – mówi krótko. Jeszcze przed końcem minionego roku wystosował kolejne pismo do Hildegardy Wodeckiej i jej matki. Poinformował, że nakłada na obie karę grzywny po 1000 zł. Wszystko po to, by skłonić je do zastosowania się do jego nakazu i wyprowadzki. Odpowiedź otrzymał w styczniu. Kobiety nawymyślały mu, że nęka je swoimi nalotami i że dybie na ich życie oraz wdowi grosz. Zasugerowały nawet, że jeszcze kilka lat, a będą mieszkały na... cmentarzu. – Tak żem im trochę na sumienie nacisnęła – mówi z uśmiechem zadowolona z siebie pani Hildegarda. W liście nie po raz pierwszy zaznaczyła, że budynek nie stwarza jakiegokolwiek zagrożenia.Wszystko wytrzyma?– Tu nie ma betonowego stropu, tylko drewniane belki. To wszystko jeszcze wytrzyma – twierdzi gospodyni. Przyznaje jednak, że w jej domu są powody do strachu. Ksiądz, co tu chodzi po kolędzie, się już, jak mówi, przyzwyczaił, ale na początku się bał. Opowiada nawet, że jedząc obiad, podkłada pod talerze noże, żeby przynajmniej zupa nie wylewała się na stół. W styczniu pochowała matkę i teraz mieszka zupełnie sama. Tymczasem w połowie stycznia nadzór budowlany poinformował o wszystkim rybnicką prokuraturę. Inspektor ma nadzieję, że ta podejmie działania, które pozwolą uniknąć nieszczęścia, a to wobec planów kopalni Chwałowice wydaje się całkiem prawdopodobne.– Wyczerpałem swoje możliwości i nie mogę zrobić nic więcej poza doglądaniem tego budynku. Możliwości egzekucji mojej decyzji, nakazującej opuszczenie domu, są niestety ograniczone – mówi Andrzej Tymoszyk. Jako inspektor nadzoru budowlanego nie może nikogo eksmitować. Próbował zainteresować problemem Urząd Gminy Świerklany. Wójt Antoni Mrowiec odpowiedział, że gmina nie posiada mieszkań komunalnych. Ale nawet gdyby je miała, to i tak niewiele by to zmieniło, bo pani Hildegarda nie chce słyszeć o przeprowadzce. Zostanie tu tak długo, jak długo będzie można. Dodaje, że dom zawsze był krzywy, więc trudno oczekiwać, żeby nagle się wyprostował. – Jak jeszcze żył mój chłop, to już nas wyganiali, a ile to już lat minęło. Tyle tu mieszkam, że już się przyzwyczaiłam. Nie widzi mi się iść gdzie indziej na starość – podsumowuje właścicielka.
Tekst i zdjęcie: WACŁAW TROSZKA

Komentarze

Dodaj komentarz