Droga niezgody
Droga niezgody


– Kiedy w końcu lat 90. kupowaliśmy działki z zamiarem wznoszenia domów, wmawiano nam, że będą to tereny zielone i rekreacyjne – opowiadają poirytowani. Jak dodają, ostrzegano ich jedynie przed tym, że ulicami Ogniową i Folwarecką jeżdżą wozy bojowe straży pożarnej, bo obok znajduje się siedziba komendy PSP. Urzędnicy obiecywali jednak, że w przyszłości powstanie szosa wiodąca od strażnicy do ul. Armii Krajowej, czyli obwodnicy, co oznaczałoby odciążenie obu ulic od pożarniczego taboru i jeszcze większy spokój. Tymczasem w październiku zeszłego roku mieszkańcy przypadkiem usłyszeli od jednego z radnych, że wkrótce zapomną o ciszy, ponieważ obok ich domów będą jeździły tiry do firmy Primo-Profile i hurtowni DLS.Ludzie czy ludziki?Okazało się, że gmina chce budować drogę, ale nie tę za strażą pożarną, lecz łączącą Ogniową ze Zdrojową. – Ogniowa i część Folwareckiej staną się więc szosami dojazdowymi dla firm, choć te mają zapewniony ciąg komunikacyjny z drugiej strony byłego Ergu. Jest tam przecież droga wiodąca od bramy głównej do ul. Rybnickiej, która należy do koncernu Hausmann, ale zakłady korzystają z niej dzięki służebności ustanowionej po wykupieniu – stwierdzają mieszkańcy. Nie rozumieją zatem, po co potrzebna jest nowa droga, która sprawi, że ich życie stanie się nie do zniesienia z powodu hałasu, a domy mogą nie wytrzymać drgań, zwłaszcza że firmy chcą się rozbudowywać. Zastanawiają się też, jak władze wyobrażają sobie funkcjonowanie tego nowego układu, skoro odcinek Folwareckiej jest dziurawy, no i obowiązuje tam ograniczenie do 3,5 tony.– Podejrzewamy, że zadziałały tu układy prezydenta z firmami – mówią. Są przekonani, że inspiratorem przedsięwzięcia jest koncern Hausmann, który chce mieć spokój i warunki do rozwoju. – Prezydent miał zresztą powiedzieć, że kilku ludzików, czyli niby my, nie będzie bruździło wielkiej firmie – żalą się mieszkańcy. – Nie mogłem tak powiedzieć, bo nie używam takich słów – odpowiada oburzony prezydent Waldemar Socha. Jak wyjaśnia, temat wywołały Primo-Profile i DLS, które jesienią oświadczyły, że podwoją, a może i potroją powierzchnie swoich zakładów oraz zatrudnią jeszcze 200 osób, ale pod warunkiem, że będą miały dostęp do drogi publicznej. Korzystanie z tej prywatnej, na zasadzie służebności, jest bowiem uciążliwe, a byłoby już problematyczne, gdyby Hausmann zbudował swoje centrum logistyczne.Nie ta, której chcieliCentrum to bowiem magazyny, bazy przeładunkowe, zamykane bramy i punkty kontrolne, bo towarów trzeba pilnować. – Jest nie do pomyślenia, żeby auta firm mogły pokonywać takie przeszkody, nie mówiąc już o klientach – stwierdza prezydent. Jak dodaje, gmina nie mogła zlekceważyć propozycji, gdyż obie firmy oznajmiły, że w razie niespełnienia ich postulatów wybudują nowe obiekty w innych miastach (i pewnie tak by zrobiły, bo pierwsza jest duńska, druga ma centralę w Płocku), więc Żory straciłyby podatki od nieruchomości, szanse na powstanie 200 miejsc pracy oraz udział w podatku dochodowym od wielu osób. Prezydent zaznacza, że w planie zagospodarowania tej części miasta ujęto dwie drogi: tę chcianą przez mieszkańców, za strażą pożarną, i tę, która połączy Ogniową i Zdrojową, więc wszyscy dobrze o tym wiedzieli.– Poza tym jak można mówić, że to rekreacyjna okolica, skoro obszar byłego Ergu to teren przemysłowy? – pyta Waldemar Socha. Gmina uznała, że prościej będzie wybudować tę niechcianą (jak się okazało) drogę, która, jeśli rada dzielnicy wyrazi zgodę, będzie miała imię Dmowskiego. – A czemu nie tę drugą, skoro tu trzeba było wykupić ziemię od jednego właściciela, a tam od kilkunastu, w dodatku realizację tej inwestycji deklaruje Hausmann? – pytają ludzie. Jak jednak twierdzą, urząd postawił na połączenie Ogniowej i Zdrojowej, więc nie zadbał o wykup tej jednej działki, konieczny do budowy drogi za strażą, tymczasem właściciel właśnie zmarł. – To przeciągnie sprawę, gdyż trzeba będzie poczekać na zakończenie spadkowej rozprawy w sądzie – przyznaje prezydent, który od nas dowiedział się o śmierci gospodarza.Trwałe prowizorkiJak dodaje, gmina na razie nie mogła wziąć się za budowę tej chcianej drogi, bo, pomijając deklarację Hausmanna (firma uzależniła ją od rozpoczęcia budowy centrum), nie ma nie tylko prawa do wymaganych gruntów, ale i projektu. Tu wszystko jest gotowe, właściciele działek wyrazili zgodę na inwestycję, w dodatku są zadowoleni, bo zyskają dostęp do drogi publicznej. Jak wyjaśnia Waldemar Socha, tylko w dwóch przypadkach dokonano zamiany gruntów, w pozostałych wykupiono niewielkie części działek pod budowę. – Nie jest więc prawdą, że wyzbywamy się gruntów komunalnych z powodu tej drogi – dodaje. Zapewnia też, że rozwiązanie jest tymczasowe, bo szosa za strażą powstanie prędzej czy później. – Jeśli nie zrealizuje jej Hausmann, zrobi to gmina, i to może już w przyszłym roku – dodaje prezydent.Ludzie nie wierzą w te deklaracje, bo prowizorki zwykle są trwałe. Mają też zastrzeżenia do kompetencji urzędników i radnych, którzy na początku kwietnia na ich prośbę zjawili się na wizji lokalnej. – Nie byli nazbyt zorientowani, skoro dopiero od nas dowiedzieli się o istnieniu służebności wspomnianej drogi, ale nic to nie zmieniło – mówią mieszkańcy. Stwierdzają też, że magistrat skłamał, podając, że ogłosił przetarg na budowę, skoro ogłoszenia wciąż nie ma w biuletynie informacji publicznej. – Rzecznik, bo to z jego ust wyszła ta informacja, był nieprecyzyjny. 10 maja podpisałem dyspozycję o ogłoszeniu przetargu, więc 17 maja, gdy ukazał się tekst w „Nowinach”, ogłoszenia nie mogło być w BIP-ie. Pojawi się po umieszczeniu w biuletynie zamówień publicznych, a to jeszcze trochę potrwa – wyjaśnia prezydent.Obawy na wyrost?Jak dodaje, decyzję o budowie podjęła rada miasta na sesji budżetowej, w grudniu. Na sesji kwietniowej rozpatrzyła protest mieszkańców, ale uznała, że nie ma uzasadnienia, bo chodzi o interes gminy, który czasem bierze górę nad racjami niewielkich grup społecznych. Prezydent uważa, że obawy mieszkańców są na wyrost. Nie rozumie, czemu ich domy miałyby nie wytrzymać, skoro zbudowano je tak samo jak przy np. Rybnickiej czy Wodzisławskiej, które są drogami wojewódzkimi, więc jeździ nimi nieporównywalnie więcej samochodów. – Specjalne technologie stosuje się tylko na terenach zagrożonych np. szkodami górniczymi, a takich w Żorach nie ma – tłumaczy. Sądzi też, że na obu ulicach będzie nie więcej niż 20 proc. ruchu, jaki przyjmuje np. ul. Osińska (do Primo-Profile mają jeździć dwa tiry dziennie, do DLS-u więcej), a nikt tam jakoś nie bije na alarm.Jeśli chodzi o nawierzchnie, to gmina naprawi odcinek Folwareckiej i usunie znak zakazujący ruchu pojazdów o masie powyżej 3,5 tony, bo stanął on z woli samorządu. – Znamy te wszystkie argumenty, ale wcale nas one nie przekonują, bo budowa tej drogi to wyrzucanie publicznych pieniędzy w błoto – kwitują mieszkańcy. Mają też żal do straży ogniowej, która z początku podobno była przeciwna całemu przedsięwzięciu w obawie, że tiry będą przeszkadzały wozom bojowym, ale ostatecznie wzięła stronę gminy, bo, jak mówią, siedzi w jej kieszeni. – Dołożymy starań, żeby zapobiec tej inwestycji i nagłośnić skandaliczne praktyki urzędu, bo czujemy się oszukani zmianami w planie i lekceważeni, poza tym ogromnie boli nas określenie „ludziki”. Ktoś tak musiał przecież powiedzieć, skoro to do nas dotarło – podsumowują.
Tekst i zdjęcie: ELŻBIETA PIERSIAKOWA

Komentarze

Dodaj komentarz