Równi i równiejsi


Ryszard G. w 2004 roku prowadził ogródek piwny na rynku. Nie zarobił kokosów, bo czynsz dzierżawny ustalono na 25 tys. zł miesięcznie. Jego roczny dochód wyniósł około 11 tys. zł. To nie było dużo, ale nie narzekał. Na jego utrzymaniu była żona i chory syn (odżywianie pozajelitowe). Syn jeszcze się uczy, a ponadto przynajmniej raz na miesiąc wyjeżdża do Warszawy na kontrolne badania lekarskie.W początkach września dostał wypowiedzenie umowy dzierżawy. Miał do zapłacenia około 25 tys. zł zaległego czynszu. Nie miał tych pieniędzy. Spłacił 10 tys. zł, pozostało mu jeszcze 15 tys. zł oraz zaległe odsetki. W tym czasie sytuacja finansowa pana Ryszarda bardzo się pogorszyła. By uregulować część tych i innych zaległości oraz bieżące opłaty, małżeństwo G. musiało sprzedać mieszkanie. W pewnym momencie trzyosobowa rodzina żyła tylko z zasiłku syna w kwocie 700 zł. – Nie mamy już nic, co można byłoby sprzedać, więc nie ma skąd wziąć takiej sumy, nawet nie mamy szans na kredyt, bo dla banku jesteśmy niewypłacalni – mówi pan Ryszard.Dlatego też zwrócił się do prezydenta o rozłożenie mu długu na raty. Chciał, by te raty wynosiły około 500 zł. Prezydent, owszem, zgodził się, tyle że wysokość raty wyznaczył na 1200 zł miesięcznie.– Dla nas była to kolosalna suma – mówi dłużnik.Zwrócił się więc do prezydenta o umorzenie zaległości. Wyjaśnił trudną sytuację finansową rodziny, przedłożył dokumenty. Prezydent jednak nie przychylił się do jego prośby. – Wiem, że umarza się spore pieniądze firmom, które osiągają spore dochody. Coś tu nie gra, uważam, że prezydent wybiórczo traktuje osoby i firmy z Wodzisławia – żali się mężczyzna.Nie spłacił zaległości, bo nie miał skąd. W ostatnim czasie żona pana Ryszarda podjęła pracę, zarabia około 880 zł brutto. Sytuacja rodziny nieco się poprawiła, ale nie na tyle, by uregulować zadłużenie.Adam Krzyżak, dbając o miejską kasę, pod koniec 2005 roku oddał sprawę do sądu. Zapadł wyrok. Pan Ryszard G. ma oddać 16 tys. zł plus około 3 tys. odsetek. Do zapłacenia ma też koszty sądowe. Łącznie dług pana Ryszarda z 16 tys. zł wzrósł do 24 tys. zł. Część zaległości jest spłacana z pensji żony. Co miesiąc komornik potrąca z jej wypłaty 120 zł. – I znowu prawie nie starcza na życie. Już nie wiem, co robić, nie jesteśmy też młodzi. W moim wieku coraz trudniej o pracę, bo chętnie bym pracował i spłacił dług, a nie narażał się na takie upokorzenia – dodaje.Swoją trudną sytuację przedstawił najpierw radnej Grażynie Pietyrze, później sprawa trafiła do szefa rady miasta Wacława Mandrysza. Ten nadał jej dalszy bieg. Skargą pana Ryszarda G. zajęła się komisja prawa, porządku publicznego i inwentaryzacji w radzie miejskiej. Radni uznali ją – w części dotyczącej nierównego traktowania podmiotów – za zasadną. Uznali, że w świetle dostarczonych dokumentów bardziej zasadne było uwzględnienie prośby pana Ryszarda G. niż firmy MHC, której umorzono 18 tys. zł. długu. Wnioskowali, by prezydent jeszcze raz rozpatrzył prośbę pana Ryszarda.Adam Krzyżak twierdzi, że nie było w jego działaniu złej woli ani złego traktowania Ryszarda G. – Stawki za dzierżawę ogródków były ustalane w przetargu, więc nikt ich nie narzucił panu Ryszardowi, sam je sobie wybrał – mówi.Jaka będzie ostateczna decyzja prezydenta, czas pokaże. Na razie pan Ryszard G. pisze do niego jeszcze jedną prośbę o umorzenie długu. – Mam nadzieję, że tym razem prezydent przychylnie spojrzy na moją prośbę – dodaje zainteresowany. (BK)

Komentarze

Dodaj komentarz