Petrusy do poprawki
Petrusy do poprawki


Stosowną uchwałę podjęli radni na ostatniej sesji w tej kadencji, ale jeszcze kilka dni temu kupcy nie znali ceny, jakiej miasto zażąda za ziemię. W urzędzie tłumaczono im, że sprawą na razie zajmuje się rzeczoznawca. W zeszłą środę prezydent Waldemar Socha Żor powiedział nam już jednak, że specjalista określił wartość m kw. na 192 zł, a my przekazaliśmy tę informację kupcom. Helena Nurek, właścicielka jednego z petrusów, której w prowadzeniu interesu pomaga mąż Marian, od ręki wyliczyła, że każdy zapłaci po 12 tys. zł, bo wszystkie działki mają po 61 m kw. powierzchni. – To kupa pieniędzy, ale trzeba je wyłożyć, skoro chce się utrzymać miejsce pracy w branży, którą się kiedyś wybrało – stwierdził krótko jej małżonek. Problem w tym, że wykup gruntu to tylko część wydatków, jakie czekają handlowców.Wydzielili i jużNiegdyś w Żorach istniało jedno targowisko, przy ul. Moniuszki, w ścisłym centrum. Panowała tam ogromna ciasnota, w dodatku teren nie był utwardzony, więc w czasie deszczu wszystko tonęło w błocie. W drugiej połowie lat 80. bazar przeniesiono zatem na plac przy ul. Folwareckiej. Zakłady Techniki Komunalnej, którym podlegają targowiska, wylały go jedynie asfaltem i przystosowały jako tako do potrzeb handlu pod chmurką. W 1987 roku miasto wydzieliło tam jednak 13 działek i wydzierżawiło prywatnym osobom. Sześć działek znalazło się w górnej części (patrząc od strony komendy policji), reszta w dolnej. Wszyscy dzierżawcy zabiegali o wykup ziemi, bo każdy chce być na swoim. Szczęście mieli jednak tylko ci z górnej części, gdyż wykupili grunty w przetargu ograniczonym, który odbył się na początku lat 90.– Nam w urzędzie zawsze odpowiadano: nie – opowiada Marian Nurek. On i jego koledzy z zazdrością patrzyli więc na „wykupionych” szczęśliwców, którzy wybudowali sobie eleganckie pawilony. Reszta (chodzi o właścicieli siedmiu sklepików, z których jeden do niedawna stał na środku, pozostałe w jednym rzędzie na tyłach bazaru) była w zupełnie sytuacji, bo po pierwsze nie uiszczała opłaty targowej, ale dzierżawną (w magistracie), nie miała żadnych gwarancji, że gmina kiedykolwiek sprzeda im tę ziemię, a w przypadku sześciu (tych szeregowych) jeszcze postawiła warunek: albo ustawią petrusy, albo zapomną o handlowaniu. Było to w 1992 roku, kiedy z grupy kupców, którzy zaczynali działalność pięć lat wcześniej, ostało się jedynie dwóch. Reszta zmieniła się z powodu tych wszystkich zawirowań. Oryginalny petrus kosztował wtedy zresztą 180 mln zł, czyli tyle, co dwa dobre samochody.Kupcy w szeregu– Nikogo nie było stać na taki wydatek. Na szczęście znaleźliśmy zakład, który wykonał sześć jednakowych drewnianych budek – opowiada Marian Nurek. Sytuacja stała się jeszcze bardziej niejasna, kiedy zaczęto mówić o przebudowie bazaru. Kupcy nabrali obaw, że jeśli okaże się, że ich sklepiki przeszkodzą w modernizacji, będą musieli przenieść je w inne miejsce. Uspokoili się jesienią 2004 roku, kiedy projekt przebudowy był już gotowy i stało się jasne, że petrusy mu nie zawadzą. Sądzili też, że szybko dobiją targu, bo jeśli gmina mogłaby mieć jakieś opory w sprzedaniu ziemi, to tylko pod siódmą budką, bo stała ona na środku. Marian Nurek poszedł zatem do magistratu, ale dowiedział się, że jeszcze za wcześnie na rozmowy o transakcji. Potem żalił się nam, że był już gotów dać komuś w łapę za załatwienie sprawy, ale nawet nie było komu.Tymczasem prezydent Socha już wtedy powtarzał, że tu nie chodzi o czyjeś widzimisię, ale o przepisy, które stanowią, że każdy handlowiec musi mieć dostęp do drogi publicznej, a tej do tej pory nie ma go nikt. Zastrzegał też, że sytuacja wyjaśni się dopiero po rozpoczęciu modernizacji. Tak też się stało, bo teraz roboty idą już pełną parą, a po ich zakończeniu wokół targowiska będzie prowadziła tzw. obwiednia, mająca ok. 300 m długości, więc będzie dojazd do każdej działki i budki, także tej siódmej, bo obecnie stoi ona w szeregu wraz z petrusami. Właściciel musiał ją tam przenieść. Z tego też powodu radni uznali, że pora dać handlowcom możliwość bezprzetargowego wykupu ziemi, którą ci użytkują od lat, ale postawili im jeden warunek: przebudowanie petrusów w taki sposób, żeby pasowały do bazaru po modernizacji.Żeby pasowały– Powstają tam przecież eleganckie, nowoczesne boksy handlowe, a te drewniane sklepiki nijak by do nich nie przystawały. Kupcy zgodzili się zresztą z tą sugestią, przedstawili nawet dwie koncepcje. Wspólnie wybraliśmy jedną z nich, która spełni warunki – tłumaczy prezydent. Jak dodaje, petrusy powinny wyglądać tak samo, bo nie może być przecież jeden od sasa, drugi od lasa, a jego zdaniem byłoby najlepiej, gdyby były podobne do wspomnianej siódmej budki, bo jej właściciel zmienił ją w murowaną, która ładnie wkomponuje się w pejzaż murowanych boksów. – Sądzę, że w tej sytuacji najlepszym wyjściem byłoby wybudowanie tych pawilonów na nowo – dodaje prezydent. Helena Nurek odpowiada na to, że ona byłaby jednak za modernizacją sklepików, mającym na celu upodobnienie ich do tej siódmej budki. – Wyszłoby to taniej, choć i tak sumy robią się astronomiczne – tłumaczy.Tego samego zdania jest Gizela Banasiak, która wraz mężem prowadzi pierwszy sklepik (od strony komendy). To zresztą ona chodziła do urzędu z projektami i załatwiała te formalności. Marian Nurek tymczasem liczy koszty. Jak wyjaśnia, właściciel siódmej budki (jest ona podwójna) wydał na inwestycję 70 tys. zł. – Gdybyśmy chcieli zastosować tę technologię, każdy wyłożyłby 30 tys. zł, a do tego dojdą przecież jeszcze koszty wykupu gruntu – zastanawia się. Kupcy zatem jeszcze nie wiedzą, jaką opcję wybiorą. Prezydent Socha zaznacza, że już teraz mogą kupować ziemię, a jeśli chodzi o przebudowę petrusów, to chciałby, żeby dokonali jej najdalej w przyszłym roku. Zmodernizowane targowisko, które będzie najnowocześniejsze w regionie, otworzy przecież podwoje jeszcze przez najbliższym Bożym Narodzeniem.
Tekst i zdjęcie: ELŻBIETA PIERSIAKOWApodpis: Gizela Banasiak i Marian Nurek prezentują projekt nowych petrusówbegrandSławomir Zdrojewski, dyrektor Zakładów Techniki Komunalnej: – Powiem szczerze, że nie mam pojęcia, czemu doszło do wydzielenia działek, skoro bazar stanowi jeden organizm, jedną handlową wspólnotę. Choć więc właściciele petrusów nie podlegają naszej jurysdykcji i nigdy nie będą jej podlegali, ponieważ po wykupieniu ziemi będą płacili podatek gruntowy i od działalności gospodarczej, to nadal będziemy musieli nawzajem sobie pomagać. Inaczej nikt nie mógłby tam normalnie funkcjonować. (eg-p)

Komentarze

Dodaj komentarz