25 grudnia to data symboliczna – mówi ks. Stanisław Gańczorz
25 grudnia to data symboliczna – mówi ks. Stanisław Gańczorz

– Dlaczego Boże Narodzenie obchodzimy 25 grudnia?
– Nie wiemy, kiedy Jezus przyszedł na świat, gdyż ewangelie nie mówią nic konkretnego na ten temat. 25 grudnia to data symboliczna, przyjęta w IV wieku. Wybrano ją jednak nie bez powodu, bo to moment przesilenia zimowego, od którego mamy więcej światła, gdyż zaczyna przybywać dnia. Ponadto w dawnym Rzymie obchodzono wtedy święto narodzin boga Słońce, a w wielu tekstach biblijnych Jezus jest określany jako słońce czy światłość. Obranie tej daty do obchodów Bożego Narodzenia miało więc na celu zastąpienie jednego święta drugim i nadanie mu nowego sensu. Była to jakby przeciwwaga dla pogańskich obrzędów.

– Spotkałam się jednak z opiniami, że jest to manipulacja, ponieważ wprowadza ludzi w błąd. Mało tego: niektórzy są zdziwieni, gdy słyszą, że 25 grudnia to data symboliczna, bo byli przekonani, że Jezus narodził się właśnie wtedy. Czy dzieci uczą się na religii tego, co ksiądz mi powiedział?
– Oczywiście, ale albo nie słuchają, albo nie przykładają do tego wagi, więc szybko o tym zapominają. Dorosły człowiek powinien mieć jednak trochę wiedzy na temat swojej religii, zwłaszcza że można jej zasięgnąć w każdej encyklopedii kościelnej. Nie ma zatem powodu do zdziwienia, nie ma też nic złego w zastępowaniu jednego zwyczaju innym, zwłaszcza że w tym pierwszym nie było nic nagannego. Po nadaniu mu nowego wymiaru zmieniło się tyle, że chrześcijanie mogli akcentować Jezusa jako swoją światłość, bo niechrześcijanie nadal czcili swego boga, a wszyscy mieli święto. Tak jest do dziś. W większości krajów świata 25 grudnia to przecież dzień wolny od pracy, choć świętują tylko katolicy i protestanci. Powiem tak: celem hierarchów było nie tyle zwalczanie tego kultu, co zaadaptowanie go do potrzeb nowej religii, zwłaszcza że przyjmowało ją coraz więcej ludzi. Tak było zresztą nie tylko w tym przypadku, bo Kościół wchłonął wiele dawnych obrzędów.

– Tak czy inaczej świętu Bożego Narodzenia łatwiej było zakorzenić się na bazie święta boga Słońce, bo przecież chrześcijanie nie byli wtedy grupą dominującą w Wiecznym Mieście. Da się chociaż określić, ilu ich było?
– Zbieżność dat przyczyniła się do popularyzacji święta Bożego Narodzenia, bo też o to chodziło. Nie wiadomo natomiast, ilu wiernych żyło wówczas w Rzymie. Wiemy jednak, że chrzest przyjmowali głównie intelektualiści i biedacy, i to zwykle całymi rodzinami, a pierwsze świątynie mieściły się w ich domach, bo nie sposób było wybudować od razu niezbędnej liczby kościołów. Z tego też powodu np. obecny kościół pw. śś. Jana i Pawła wznosi się na fundamentach domów patrycjuszy, którzy przyjęli chrzest ze swymi bliskimi. Jeden miał na imię Jan, drugi Paweł.

– A czy wiadomo, kiedy Boże Narodzenie obchodzili judeochrześcijanie w Jerozolimie? To przecież tam należałoby szukać korzeni tego święta.
– Nie wiemy nic o celebrowaniu Bożego Narodzenia w Jerozolimie. Tam bardziej obchodzono mękę, śmierć i zmartwychwstanie. Jako pierwsze Boże Narodzenie zaczęły obchodzić kościoły wschodnie, przyjmując tu 6 stycznia, czyli Dzień Objawienia Pańskiego, znany też jako Trzech Króli. Prawosławni zachowali zresztą tę datę do dziś. Nawiązuje ona do Trzech Mędrców, którzy przybyli pokłonić się maleńkiemu Jezusowi, ale też niestety nie wiemy, kiedy to nastąpiło.

– Boże Narodzenie to drugie, po Wielkanocy, święto chrześcijaństwa. Bez jednego nie byłoby jednak drugiego, poza tym to pierwsze ma wyjątkową magię. Trudno więc dziwić się próbom ustalenia daty przyjścia Jezusa na świat. Trudziło się nad tym zresztą wiele tęgich głów, które jednak nic nie zdziałały.
– To prawda, ale Biblia zawiera tylko te dane, którą mają pomóc w zbawieniu, a nie posłużyć do zaspokojenia naszej ciekawości. Bóg uznał widocznie, że data narodzin Jezusa nie jest tu niezbędna. Nie data jest zresztą ważna, ale fakt, bo Bóg ma stale rodzić się w naszych sercach, a okres adwentu, który właśnie przeżywamy, ma przygotować nas na przyjście Jezusa w dwóch wymiarach: tym symbolicznym, związanym z 25 grudnia, oraz ponownym, które nastąpi na końcu czasów, w dniu Sądu Ostatecznego. A wtedy, jak pisze św. Paweł w trzynastym wersecie pierwszego rozdziału Listu do Koryntian, nie będzie już ani wiary, ani nadziei, tylko miłość.



Proroctwo Malachiasza (3,20) poucza np., że oczekiwany Mesjasz to Słońce Sprawiedliwości. – Jam jest światłość świata – mówi Jezus w Ewangelii św. Jana (8,12), a w Ewangelii św. Łukasza (2,32) jawi się jako „światło na objawienie pogan”. W Apokalipsie, czyli Objawieniu św. Jana (5,5) czytamy z kolei: oto zwyciężył lew z pokolenia Judy, korzeń Dawidów. Ten zwycięzca to Chrystus Baranek, a określenie lew (występujące także w Księdze Rodzaju i proroctwie Izajasza) można odnieść i do zodiakalnego Lwa, czyli astrologicznego znaku słonecznego. Jak widać, nałożenie święta Bożego Narodzenia na święto boga Słońce miało uzasadnienie tak w Starym, jak i w Nowym Testamencie. (eg-p)

1

Komentarze

  • parafianin święta 19 grudnia 2007 21:55Przyjemnie przeczytać mądry wywiad z świetnym kapłanem.Na marginesie ,troche krótsze kazania księżę proboszczu ,bo nieraz poruszają za wiele wątków.Dużo zdrowia.

Dodaj komentarz