W sylwestra na całym świecie w niebo strzelają fajerwerki. Zdjęcie: Urząd Miasta Wodzisław
W sylwestra na całym świecie w niebo strzelają fajerwerki. Zdjęcie: Urząd Miasta Wodzisław

Dziś mało kto już pamięta, że tradycja powstała w kulturze chrześcijańskiej i kiedyś miała nieco innych charakter.
Jej korzenie zaczęły się w antycznym Rzymie, którego mieszkańcy witali nowy rok uroczystościami Calendae Ianuariae. Były one poświęcone Janusowi, bogu światła (od jego imienia pochodzi nazwa pierwszego miesiąca, bo styczeń to po łacinie Ianuarius), a trwały aż pięć dni. Spędzano je na ucztach, tańcach, składaniu sobie życzeń i obdarowywaniu się prezentami. Już więc dawni Rzymianie uważali, że koniec roku zamyka pewną kartę w życiu człowieka, jest też okazją do odcięcia się od przeszłości, a zwłaszcza od tego, co było złe. Z nastaniem chrześcijaństwa ten okres nabrał nieco innego wymiaru, uznano bowiem, że świat odnawia się z każdym rokiem, odzyskując swoją pierwotną świętość, którą miał w chwili stworzenia.

Zapomniany papież
Dlatego też przełom roku stał się okazją do darowania sobie win i urazów. W 314 roku Piotrowy Tron objął Sylwester I, trochę dziś zapomniany, bo jego pontyfikat zbiegł się w czasie z panowaniem cesarza Konstantyna Wielkiego, który w 324 roku uznał chrześcijaństwo za religię państwową, co przyćmiło dokonania tego papieża. Z „Żywotów świętych pańskich” można dowiedzieć się np., że z powodu podeszłego wieku nie wziął udziału w I Soborze Nicejskim (325 rok), ale posłał legatów na obrady, a następnie zatwierdził wszystkie podjęte na nich uchwały. Gdy cesarz ufundował bazyliki pw. Zbawiciela i pw. św. Piotra, przyszły święty dokonał ich konsekracji. Od tej pory tego typu ceremonie odbywały się w podobny sposób.
Tradycja podaje też, że to właśnie Sylwester I przekonał do nowej wiary św. Helenę, matkę Konstantyna, która przeszła do historii jako najwytrwalsza odkrywczyni śladów męki Chrystusa w Jerozolimie. Sylwester I zmarł ostatniego dnia 335 roku (dlatego Kościół wspomina go 31 grudnia), jego relikwie znajdują się w Modenie, a on sam jest patronem tego miasta i mającej tam siedzibę diecezji, zwierząt domowych, dobrych zbiorów, ale też orędownikiem zapewniającym szczęście w nowym roku. Nie ulega wątpliwości, że jego postać w głównej mierze zaważyła na ludowej tradycji sylwestra, choć pewien wpływ mogły tu mieć także wcześniejsze obrzędy.

Modlitwy i wróżby
Niegdyś bowiem najważniejszy był religijny wymiar ostatniego dnia roku, a więc modlitwy, ale i wróżby. Sytuacja uległa zmianie na przełomie pierwszego i drugiego tysiąclecia, kiedy to ludzie z trwogą czekali na pojawienie się zapowiadanego w proroctwach Sybilli smoka Lewiatana, który miał wyjść z watykańskich lochów, gdzie rzekomo zamknął go Sylwester I, i pochłonąć ziemię. Potwór nie pojawił się, więc wszyscy zaczęli tańczyć z radości i 31 grudnia bawią się do dziś, a z czasem tę tradycję przyjął cały świat. Pytanie, jak do sprawy podchodzą wyznawcy judaizmu i islamu, którzy mają z chrześcijanami nie tylko wspólne religijne korzenie (z tego powodu zwani są ich starszymi i młodszymi braćmi w wierze), ale też wspólnego przodka. To prorok Abraham, wymieniany w Starym Testamencie, patriarcha Żydów i Arabów.
Jego pierwsza żona Sara okazała się bezpłodna, więc poślubił niewolnicę Hagar, która powiła mu syna Ismaela. Później jednak Sara też dała mu potomka, któremu nadano imię Izaak. Narodziny chłopca doprowadziły do domowych sporów, Abraham zatrzymał więc przy sobie pierwszą żonę i Izaaka, drugą i pierworodnego wywiózł na pustynię Arabii. Z czasem powstało tam miasto Mekka, w którym ok. 570 roku przyszedł na świat prorok Mahomet, twórca islamu. Tradycja podaje, że Izraelici wywodzą się od potomków Izaaka, a Arabowie od potomków Ismaela. Trzy największe religie monoteistyczne łączy również postać Jezusa, który wywodził się z rodziny żydowskiej, jest też bardzo ważnym prorokiem islamu.

Od stworzenia świata
Żydzi wciąż czekają na nadejście swojego Mesjasza, a liczą czas od umownej daty stworzenia świata, czyli od 3761 roku p.n.e. – W naszym kalendarzu jest więc rok 5768 – wyjaśnia Zeew Mosewitzky, izraelski przewodnik, który urodził się w Polsce. Jak dodaje, żydowski nowy rok, liczony wedle kalendarza księżycowego, jest świętem ruchomym, a przypada w dniu tzw. równonocy jesiennej. Wyznawcy judaizmu przygotowują się do niego przez 10 dni. Są to tzw. dni nawrócenia. Nasz nowy rok ma więc dla Żydów wymiar jedynie symboliczny, aczkolwiek jest okazją do zabawy, odpalania petard i składania sobie życzeń, bo też w Izraelu obowiązuje podwójna data, językami urzędowymi są zresztą i angielski, i hebrajski. Muzułmanie liczą czas od hidżry, czyli ucieczki Mahometa z Mekki do Medyny, która przypadła na rok 622. Sylwester i nowy rok w krajach arabskich są więc okazją jedynie do zabawy. Nie są to jednak bale, ale spotkania w domach. Gdy my przygotowujemy się do świąt Bożego Narodzenia, w kalendarzu muzułmańskim (też księżycowym) zwykle zaczyna się okres postu, zwany ramadanem. Potem wyznawcy Allacha myślą o pielgrzymkach do Mekki, Medyny lub Jerozolimy, gdzie odbywają się modły. Po nich zacznie się Święto Barana, podczas którego piecze się mnóstwo owiec. Uczestnikom ceremonii wolno jednak zjeść tylko połowę tego mięsa. Resztę teraz oddaje się biednym, a kiedyś składano ją w ofierze Bogu.

Ruchome święto
Islamski nowy rok zaczyna się po Święcie Barana. Najbliższy przypadnie z końcem zimy. Tego dnia w meczetach odmawia się specjalne modlitwy, przypomina o ucieczce proroka, czyta stosowne sury Koranu. O tym święcie pamięta każdy muzułmanin, niezależnie od tego, gdzie przyszło mu żyć. Wyznawcy Allacha, którzy mieszkają w naszym regionie, spotkają się w meczecie w Katowicach.



Niegdyś w sylwestra o północy każdy spieszył na rozstaje dróg, gdzie dzięki wstawiennictwu św. Sylwestra można było usłyszeć proroctwo na najbliższe 12 miesięcy. Wiele osób odwiedzało też kościoły, gdzie wedle dawnych wierzeń można było zobaczyć tych, którzy odejdą z tego świata w nadchodzącym roku. Obyczaj pewnie wziął się stąd, że papież zmarł 31 grudnia, a ciekawscy, którzy zobaczyli się w gronie przyszłych nieboszczyków, zwykle umierali w ciągu paru dni. Powodami były przerażenie i stres. Etnografowie zanotowali, że takie przypadki na Śląsku zdarzały się jeszcze w XIX wieku. (eg-p)

Komentarze

Dodaj komentarz