Barbara Lazar z Orzesza popamięta ten lot bardzo długo. I nie będą to bynajmniej wspomnienia przyjemne, bo załoga samolotu potraktowała ją jak pijanego chuligana, a w dodatku jeszcze nasłała na nią straż graniczną.
Orzeszanka wracała do domu z Niemiec. Samolot, którym podróżowała, należy do linii Wizz Air. Kobieta kilka lat temu straciła nogę w wypadku i musi korzystać z protezy. Wszystko było dobrze do momentu, kiedy zaczął jej dokuczać ból nogi. Był tak silny, że chciała wyprostować kończynę choć na chwilę. Niestety nie mogła, bo siedziała pod oknem. – Jednak miejsca obok były wolne, więc przesiadłam się na jeden z pustych foteli obok – mówi. W tym momencie jednak do akcji wkroczyła stewardesa, ale wcale nie po to, żeby ulżyć niepełnosprawnej pasażerce. Wręcz na odwrót.
Nie słuchając żadnych tłumaczeń, zażądała okazania paszportu. Orzeszanka tłumaczyła, że dokument ma w schowku na bagaże. Poza tym nie potrafiła wstać z fotela. – Wtedy stewardesa zaczęła na mnie krzyczeć, a na koniec stwierdziła, że będę miała kłopoty. Nie rozumiałam, co miała na myśli. To okazało się po lądowaniu we Wrocławiu, gdzie czekali powiadomieni przez załogę funkcjonariusze straży granicznej. Obejrzeli mój paszport, a potem nie wiedzieli, jak się mają zachować. Widać było, że są po prostu zażenowani całą tą sytuacją – mówi pani Barbara.
Na lotnisku przewoźnik wręczył pani Barbarze... pisemne ostrzeżenie. Zaznaczono w nim, że ma się zapoznać z regulaminem, a o jej zachowaniu w czasie lotu zostanie powiadomiona policja. Okazało się, że takie ostrzeżenia wręcza się pasażerom, którzy na pokładzie palą papierosy, piją alkohol bądź zwyczajnie awanturują się. Tymczasem przedstawiciele przewoźnika nie czują się winni, twierdząc, że stewardesa była grzeczna, a awanturowała się pani Barbara. Najpierw przesiadła się, tymczasem pasażer nie może zmieniać miejsca, jak mu się podoba. Tak jest w samolotach wszystkich linii lotniczych.
– Oprócz tego pasażerka była nieuprzejma wobec stewardesy, która tylko bardzo grzecznie przypomniała jej, żeby przestrzegała regulaminu. Osoby niepełnosprawne bądź mające ograniczoną możliwość poruszania się zajmują takie miejsca, żeby nie utrudniać ruchu innym i móc szybko wyjść, gdyby tak zaszła konieczność ewakuacji – wyjaśnia Natasza Kazmer, dyrektor Wizz Air. Pytanie, czy takim miejscem jest fotel przy oknie, pani dyrektor pomija już milczeniem.
W przypływie dobroci przewoźnik nie zabronił pani Barbarze korzystania w przyszłości z jego maszyn, ale trudził się nadaremnie. – Zostałam potraktowana jak jakiś chuligan. Już nigdy więcej nie polecę samolotem tych linii – stwierdza krótko i stanowczo orzeszanka. (MS)
Komentarze