Biorąc pod uwagę budżetowe wpływy z tytułu akcyzy, można mieć wątpliwości, czy palenie i picie są społecznymi plagami
Biorąc pod uwagę budżetowe wpływy z tytułu akcyzy, można mieć wątpliwości, czy palenie i picie są społecznymi plagami

Przed świętami, 18 marca, sejmowa komisja zdrowia, której przewodniczy rybniczanin Bolesław Piecha, skierowała do laski marszałkowskiej przygotowany przez siebie projekt nowelizacji ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych. Najważniejsze zmiany dotyczą rozszerzenia listy miejsc, w których będzie obowiązywał zakaz palenia.
To restauracje, puby, dyskoteki czy kluby muzyczne, ale też obiekty sportowe, stadiony czy przystanki autobusowe. – Projekt jest rzetelnie przygotowany, ale kontrowersyjny, z czego trudno nie zdawać sobie sprawy. Sam jestem palaczem, ale przekonały mnie argumenty specjalistów, którzy twierdzą, że bierne palenie bardzo szkodzi zdrowia – mówi poseł Piecha. Jego zdaniem, jeśli prace w Sejmie będą przebiegały planowo, projekt nowelizacji, przed którą drżą już palacze, jeszcze w kwietniu trafi pod obrady niższej izby parlamentu. Nawet wśród polityków nie brak jednak osób, które głośno mówią, że proponowane zmiany to jawna dyskryminacja palaczy. – Nie dyskryminujemy palaczy, tylko ich nałóg szkodliwy i nieprzyjemny dla innych – ripostują zwolennicy restrykcyjnych zmian.

Co lepsze
Dla palaczy, którzy nie wyobrażają sobie filiżanki kawy czy szklanki piwa bez papierosa, zapowiadane zmiany mogą oznaczać towarzyską katastrofę. Niechętnie patrzy na nie również większość restauratorów, którzy obawiają się utraty klientów. Są i tacy, którzy twierdzą, że większe efekty przyniosłoby rygorystyczne egzekwowanie obecnych przepisów niż tworzenie nowych, które w wielu przypadkach pozostaną martwe. Rzeczywiście, trudno wyobrazić sobie egzekwowanie zakazu palenia w czasie meczu na stadionie, na którym przebywa np. 12 tys. podekscytowanych kibiców. Swoją drogą ciekawe, jak ów zakaz zniesie wielu palących trenerów. Czy przerzucą się na... lizaki? Z używkami wiąże się wiele paradoksów, do których z upływem lat przywykliśmy jak do tego, że do teściowej zwracamy się mamo.
Papierosy, tytoń fajkowy i pochodne to w naszych sklepach jedyne towary, których opakowanie z założenia zniechęca do ich kupowania. Obowiązkowa naklejka z czarną klepsydrą, widniejąca na każdej paczce papierosów, informuje o raku, chorobach serca i bezpłodności, słowem o plagach, które mogą spaść na tego, kto spożytkuje jej zawartość. Swego czasu opowiadano nawet średnio zabawny dowcip o palaczu, który zażądał od sprzedawcy papierosów ze znakiem raka, bo panicznie bał się bezpłodności. Ciekawe, jak by zareagowali kupujący, gdyby takie etykiety prawdy pojawiły się na innych spożywczych produktach. Na przykład na różnego rodzaju śniadaniowych płatkach dla dzieci śmiało można by przecież napisać, że potęgują wady zgryzu.

Same paradoksy
Tak przynajmniej twierdzi wielu ortodontów. Jeszcze bardziej zastanawiające jest to, że podobnych złowieszczych etykiet próżno szukać na butelkach z wysokoprocentowym alkoholem. A przecież jedna paczka papierosów o śmiertelną chorobę nas nie przyprawi, a butelka wódki zgubiła już niejednego. Paradoksy te najwyraźniej będą się pogłębiały, bo po wejściu w życie zaostrzonych przepisów w knajpie nie będzie można zapalić nawet jednego cienkiego, mentolowego papieroska, ale wódką będzie się można zaprawić na amen. Jakkolwiek by nie patrzeć, papierosy mogą wkrótce stać się najbardziej zakazanym owocem, jaki będzie można kupić w każdym kiosku, Żabce czy Biedronce.
Ta cała antynikotynowa i w znacznie mniejszym stopniu antyalkoholowa nagonka zdziwi każdego, kto nawet pobieżnie przyjrzy się finansom państwa. Tu śmiało można postawić tezę, że bez wpływów z akcyzy na alkohole i papierosy, rosnących z roku na rok, budżet państwa zwyczajnie by się zawalił. W 2007 roku łączne wpływy z akcyzy na wyroby spirytusowe, piwo i wino wyniosły 8,819 mld zł, zaś z akcyzy na papierosy 13 mld 483 mln zł. Przy rocznych wpływach budżetu państwa, które w tym roku mają sięgnąć 282 mld zł, to kwota znacząca (7,9 proc.). O ile zmniejszą się budżetowe wpływy, gdy przybędzie miejsc objętych zakazem palenia, trudno tak naprawdę przewidzieć.

Czy nas stać
I pytanie zasadnicze: czy nas na to stać? Jak by nie patrzeć, to, co dla zdrowia społeczeństwa jest, ogólnie rzecz ujmując, szkodliwe, na finanse państwa ma wpływ wręcz zbawienny. Na handlu alkoholem zarabiają również samorządy, choć są zobowiązane do wydatkowania pieniędzy uzyskanych z koncesji na przeciwdziałanie alkoholizmowi, czego trudno nie uznać za kolejny paradoks. Z funduszy tych są więc opłacani członkowie gminnych komisji rozwiązywania problemów alkoholowych oraz biegli, którzy w razie potrzeby badają, czy konkretna osoba jest uzależniona od alkoholu, czy nie.



Fundusze z koncesji są również przeznaczane na profilaktykę antyalkoholową, m.in. na organizowanie koloni dla dzieci z rodzin dotkniętych chorobą alkoholową. Wpływy z przyznawania alkoholowych koncesji nie są małe. W Rybniku w 2007 roku wyniosły one 2,7 mln zł, na profilaktykę wydano zaś 1,023 mln zł. Patrząc na te dane, trudno nie mieć wątpliwości, czy rzeczywiście palenie tytoniu i picie alkoholu można nazwać społecznymi plagami. (WaT)

1

Komentarze

  • kurzok cygarety 02 kwietnia 2008 23:52A co tyn pieron robił jak był ministrem

Dodaj komentarz