W tym miejscu moja żona złamała nogę – mówi Emanuel Markiewicz
W tym miejscu moja żona złamała nogę – mówi Emanuel Markiewicz

Od trzech lat mieszkańcy wspólnoty z bloku przy Morcinka 2 w Leszczynach proszą, by służby komunalne zajęły się sprawą dziury oraz zapadnięć chodnika, z powodu których na jezdni tworzą się wielkie zalewiska. Gdy nogę złamała tam starsza kobieta, do akcji wkroczyły władze miasta, ale o dziwo skutek był odwrotny od zamierzonego.
Ludzie mają już dosyć tego, że po powrocie do domów ich ubrania nadają się tylko do prania czy czyszczenia. Jeden samochód jeszcze ominie zalewisko, ale gdy na drodze spotkają się dwa auta, przechodnie są ochlapywani od stóp do głów. – Przecież nie żądamy cudów – stwierdza Zdzisław Kic, członek wspólnoty. Dodaje, że sytuacja pogorszyła się w ubiegłym roku, kiedy przy zakładaniu liczników doszło do awarii rury doprowadzającej wodę do bloku. Awarię usunięto, ale narobiono przy tym szkód. Chodnik zapadł się na głębokość 20 cm i powstała dziura, która notorycznie wypełnia się wodą.

Po awarii
Poza tym wybrzuszyła się studzienka kanalizacyjna, w dodatku złamała się zabezpieczająca ją betonowa pokrywa. Z jednej strony stoi sztorcem w górę, z drugiej jest zapadnięta, tworząc niemałą dziurę. Najgorsze, że chodnik dalej się obniża. – W niektórych miejscach jest już prawie równy z jezdnią – pokazuje jeden z mieszkańców bloku przy Morcinka 2. Zarząd wspólnoty powiadomił o wszystkim Zakład Gospodarki Mieszkaniowej w obawie, że może dojść do nieszczęścia. – Obiecali, że zajmą się sprawą, ale do dzisiaj nikt nawet nie przyszedł, żeby zabezpieczyć tę połamaną pokrywę – mówi Zdzisław Kic. Ludzie powiadomili więc też przewodniczącego rady dzielnicy. – Zadzwonił gdzieś przy mnie, a potem powiedział, że jak nikt nic nie zrobi, to mam dzwonić z kolejną interwencją do ZGM-u. I tyle – mówią. Uszkodzona studzienka znajduje się tuż przy żywopłocie, zaraz na zakręcie wyjścia z klatki schodowej. 26 grudnia z bloku wychodziła żona Emanuela Markiewicza. Przewróciła się na przykrytej wodą dziurze w pokrywie i złamała nogę. – Nawet ten wypadek nie zmobilizował zakładu. Chociaż natychmiast zgłosiliśmy to do ZGM-u, dziura jak była, tak jest – denerwuje się Zdzisław Kic.

Jeszcze gorzej
Jak dodaje, przy okazji każdej interwencji ZGM informuje wspólnotę, że powiadamia urząd. Tymczasem wiceburmistrz Grzegorz Wolnik bardzo się zdziwił, bo o problemie na ul. Morcinka usłyszał od nas. Zapewnił, że zajmie się sprawą. Słowa dotrzymał, w efekcie ustalono, że studzienka należy do telekomunikacji. Jej ekipy przyjechały na miejsce, wzięły się za porządki, a wtedy pęknięta pokrywa uległa jeszcze większemu uszkodzeniu. Fachowcy jednak odjechali, a sytuacja jest gorsza, niż była. Wiceburmistrz zapowiedział kolejną interwencję w telekomunikacji.



Grzegorz Wolnik podkreśla, że sprawa jest tym bardziej przykra, iż, jak słyszy, doszło już do nieszczęścia. – Niestety, w przypadku studzienek znajdujących się na chodnikach często nie wszystko jest zrobione, jak należy. Wykonawcy boją się używać maszyn, żeby przypadkiem czegoś nie uszkodzić. A skutki wychodzą po jakimś czasie. Chcę przeprosić mieszkańców za całą tę sytuację – stwierdza wiceburmistrz. (MS)

Komentarze

Dodaj komentarz