Stan niepewności trwa


O planowanej redukcji zatrudnienia poinformowała Petra Masinova, rzeczniczka prasowa NWR. Planowana jest likwidacja 1,5 tys. etatów w kopalniach należących do OKD, w których zatrudniani są m.in. Polacy. Pracę ma stracić także około 500 osób w koksowni Jan Szverma w Ostrawie. Zakład ten zostanie zamknięty. Kolejnych tysiąc pracowników straci zatrudnienie w ramach oszczędności wynikających z trudnej sytuacji na rynku zbytu węgla.
– Gdy niedawno zapowiadano zwolnienie tysiąca górników, stwierdziły, że będą walczyć o to, by redukcje najpierw dotknęły firm pracujących dla górnictwa, a nie samych kopalń i zatrudnionych w nich czeskich górników – mówi Ryszard Szajthauer, wiceprezes firmy Alpex, która zatrudnia w Czechach polskich górników.
Jeszcze kilka lat temu praca w czeskiej kopalni była dla polskiego górnika jedyną alternatywą. Nie dość, że w naszych kopalniach nie było wolnych etatów, to w dodatku w Czechach zarabiało się lepiej niż w Polsce – średnie pensje w przeliczeniu na złotówki wynosiły od 3,5 do 4 tys. zł.
Kryzys sprawił, że sytuacja nie jest już tak korzystna. Właściciel czeskich kopalń, holenderska spółka NWR, musiała zrewidować wcześniejsze plany wydobycia. Według ubiegłorocznych założeń w tym roku kopalnie należące do OKD miały wydobyć 12,1 mln ton węgla. Po korekcie zamierza wydobyć ok. 10,5 mln ton. A to pociąga za sobą konieczność redukcji zatrudnienia.
Najwięcej Polaków pracuje w czeskich kopalniach położonych tuż za granicą: Karwina, Darkow i CSM. Dojazd do nich z Jastrzębia Zdroju, Wodzisławia, Rybnika i okolicznych gmin nie stanowi żadnego problemu.
– Jesteśmy w o tyle dobrej sytuacji, że nasi górnicy pracują bezpośrednio na przodkach, w chodnikach, przekopach i ścianach. Pozbycie się polskich fachowców byłoby wielką stratą dla OKD – przekonuje Ryszard Szajthauer.


W czeskich kopalniach pracuje 2,5 tysiąca Polaków

Komentarze

Dodaj komentarz