Prezes Mariusz Ganita przed siedzibą spółdzielni Orłowiec. Zdjęcie: Dominik Gajda
Prezes Mariusz Ganita przed siedzibą spółdzielni Orłowiec. Zdjęcie: Dominik Gajda

– Akty notarialne będziemy sporządzali w siedzibie spółdzielni. Notariusze będą tu urzędowali codziennie w godzinach od 8 do 16, ponieważ wniosków jest już ponad tysiąc – mówi prezes Mariusz Ganita. Warto przypomnieć, że część lokatorów już wykupiła mieszkania i słono przepłaciła, bo poprzedni zarząd nie chciał pozbywać się lokali za przysłowiową złotówkę. Teraz ludzie czują się oszukani.
Wykup mieszkań (ceny stały się powodem wojny i doprowadziły do obalenia poprzedniego zarządu) to tylko jeden z problemów, z jakimi muszą zmierzyć się nowe władze, które rodziły się w bólach. Przez blisko dwa miesiące panował pat, bo kadencja starej rady nadzorczej wygasła, a nowa nie mogła się ukonstytuować. Skutki to brak nadzoru, wstrzymanie inwestycji itd. Istniało nawet zagrożenie, że Orłowiec będzie musiał płacić kary umowne. W końcu rada nadzorcza się ukonstytuowała i powołano nowy zarząd. Stołki stracili wtedy prezes Czesław Mazurek i jego zastępczyni Iwona Zganiacz. Oboje mają jednak umowy o pracę i akty powołania na członka zarządu. Wypowiedzeń nie udało się im wręczyć, bo są na L4. Mariusz Ganita rozmawiał już z obydwojgiem. – Zaproponowałem pani Zganiacz pozostanie w spółdzielni na stanowisku głównej księgowej. Przyjęła ofertę, deklarując pełną lojalność wobec zarządu. Załatwimy sprawę, kiedy wróci z chorobowego. W przypadku mojego poprzednika zarząd ma związane ręce. Nie chciał rozmawiać na tematy spółdzielni. Wiemy natomiast, że pisze odwołania do sądu – informuje Mariusz Ganita, dodając, że nie chce nikogo oceniać. Mówi jednak wprost, że nowe władze Orłowca już dopatrzyły się nieprawidłowości w działaniach poprzedniego zarządu, ale na razie rada nadzorcza nie chce ujawniać żadnych szczegółów.

Komentarze

Dodaj komentarz