W Jastrzębskiej Spółce Węglowej (na zdjęciu prezes Jarosław Zagórowski) mówią raczej o utraconych przychodach, nie o stratach / Dominik Gajda
W Jastrzębskiej Spółce Węglowej (na zdjęciu prezes Jarosław Zagórowski) mówią raczej o utraconych przychodach, nie o stratach / Dominik Gajda

Jeden koncern węglowy pozwał banki do sądu, drugi prowadzi negocjacje. Kupując w bankach euro czy dolary, firmy nie płaciły prowizji. W zamian miały za jakiś czas (załóżmy za rok) dostarczyć im z reguły dwa razy więcej waluty, niż nabyły, i to w gwarantowanej cenie, np. 3,20 złotych. Na tym właśnie opiera się mechanizm opcji walutowych, który miał pozwolić firmom nie tylko na uniknięcie strat z powodu umacniania się złotego, ale także na zarobienie niemałych pieniędzy. Wszystkich skusiły silna złotówka i wizja sporych zysków. Stało się jednak dokładnie na odwrót, bo kurs złotego gwałtownie spadł, czego nikt nie przewidział.

Na wolnym rynku
Przypomnijmy, że jesienią zeszłego roku euro kosztowało niemal 5 złotych, tymczasem firmy musiały spłacić swoje zobowiązania z tytułu opcji. Kupowały więc walutę na wolnym rynku, ponosząc z tego tytułu ogromne straty. W kraju podniósł się raban. Firmy domagały się unieważnienia opcji, ale nic z tego nie wyszło, bo prawo nie działa wstecz. Mimo to Katowicki Holding Węglowy pozwał banki do sądu. Jego pełnomocnicy chcą udowodnić, iż instytucje finansowe nie mówiły klientom całej prawdy o opcjach, choć nie będzie to łatwe, bo umowy w imieniu firm nieraz podpisywali ekonomiści.
Z opcji korzystała także Jastrzębska Spółka Węglowa. Szacuje się, że poniosła z tego powodu wielomilionowe straty. Prezes Jarosław Zagórowski tłumaczył, iż spółka kupowała opcje według kursu euro, jaki rząd wpisał do tegorocznego budżetu, czyli 3,35 złotych, bo też niektórzy eksperci prognozowali, że z końcem 2008 roku euro będzie kosztowało tylko 3,10 złotych. Rzeczywistość okazała się bardzo bolesna dla przedsiębiorców. JSW na razie nie idzie jednak do sądu. Jak wyjaśnia jej rzeczniczka Katarzyna Jabłońska-Bajer, rozmawia z bankiem. Umowy na opcje zawierała na półtora, dwa lata. Póki co, systematycznie realizuje wynikającego z tego tytułu zobowiązania.

Wylecieli prezesi
– Kurs złotego zmienia się, więc trudno wyliczać straty. Mówimy raczej o utraconych przychodach – zaznacza pani rzecznik. Przypomnijmy, iż w JSW i Katowickim Holdingu Węglowym pracę stracili wiceprezesi odpowiedzialni za kupowanie opcji w bankach, ale to nie poprawiło sytuacji finansowej. W dodatku JSW bardzo mocno odczuła światowy kryzys. Do końca października sprzedała o 2,5 mln ton węgla mniej niż w porównywalnym okresie ubiegłego roku. W efekcie na kopalnianych zwałach długo leżało 1,4 mln ton węgla, którego nie odebrały polskie huty należące do hinduskiego potentata Mittala.
Na domiar złego ceny węgla spadły średnio o 25 procent. – Nawet gdybyśmy nie inwestowali w opcje walutowe, i tak zakończylibyśmy ten rok na minusie. Niemniej ani przez moment nie utraciliśmy płynności finansowej. Wydłużyliśmy jedynie terminy zapłaty kontrahentom, w niektórych przypadkach nawet do 60 dni. Przyszły rok będzie również dla nas bardzo trudny. Spółka zaciągnie w banku 200 mln zł kredytu obrotowego. Niedawno ogłosiliśmy przetarg, który wyłoni najlepszego oferenta – informuje Katarzyna Jabłońska-Bajer.

Nie skusiła się
Problemy z opcjami ma również Grupa Kapitałowa Rafamet w Kuźni Raciborskiej, jeden z czołowych producentów obrabiarek dla przemysłu ciężkiego. Z raportu podsumowującego trzeci kwartał dowiadujemy się, że firma straciła na opcjach wykupionych w Kredyt Banku prawie 5,5 mln złotych. W przyszłości może to znacząco wpłynąć na wyniki finansowe grupy, która próbuje wybrnąć z tarapatów. – Trwają negocjacje z bankiem – wyjaśnia Ewa Czubek, szefowa biura zarządu. Na opcje walutowe nie skusiła się Kompania Węglowa w Katowicach, co z wielką satysfakcją podkreśla jej rzecznik Zbigniew Madej.

Komentarze

Dodaj komentarz