– Wichury, jakie przeszły w ostatnim czasie nad okolicą, naruszyły brzozę, która stanowiła zagrożenie dla domu stojącego na sąsiedniej posesji. Stąd decyzja o tym, żeby ją wyciąć – tłumaczy pani Irena.
Żeby wszystko było zgodnie z przepisami, orzeszanka w urzędzie miasta złożyła wniosek o potrzebną na pozbycie się drzewa zgodę – magistrat wysłał na miejsce urzędników wydziału ochrony środowiska na oględziny i wydał zgodę na pozbycie się brzozy. Warunkiem było posadzenie trzech nowych drzew.
Kobieta kupiła więc trzy drzewka i je posadziła. I zaczęły się problemy – urzędnicza kontrola zakwestionowała dwa drzewka. – Stwierdzili, że drzewek nie mogą przyjąć i muszę posadzić inne – mówi nasza Czytelniczka i dodaje, że poszło o zasadzone drzewa owocowe.
Co ciekawe, w zgodzie, którą nasza Czytelniczka otrzymała z urzędu, czarno na białym było napisane, że za wycięte drzewo należy nasadzić trzy inne.
– Więc zasadziłam. Nie zastrzeżono w niej, jakich gatunków sadzić nie można – denerwuje się pani Irena, która otrzymała z urzędu ultimatum: albo posadzi dwa kolejne drzewa, albo czeka ją kara.
– My, wydając zgodę na wycinkę, gatunek i miejsce nowych nasadzeń pozostawiamy w gestii wnioskującego. Ma wolny wybór w kwestii tego, co i gdzie posadzi – mówi Dariusz Nóżka, kierownik referatu ochrony środowiska, rolnictwa, leśnictwa i szkód górniczych urzędu miasta w Orzeszu.
Jak dodaje, liczba nasadzeń określona przez urząd zależy od tego, czy na danym terenie jest duża, czy mała ilość zieleni. – Jeżeli jest dużo, stosujemy przelicznik jedno drzewo za jedno. Jeśli natomiast jest mało, to za jedno drzewo nakazujemy zasadzić trzy – wyjaśnia Nóżka.
Przyznaje, że w głównym tekście pisma urzędnicy nie określili, że drzew owocowych sadzić nie można. – Problem w tym, że ludzie nie czytają do końca wszystkich informacji w urzędowych pismach. My nie preferujemy pewnych gatunków drzew, w każdej wydanej zgodzie na wycinkę informujemy mieszkańca, że może zasadzić dowolne drzewo za wyjątkiem topoli i drzew owocowych. Ta informacja jest z automatu nanoszona na każdą wydaną zgodę – wyjaśnia Dariusz Nóżka.
Ostatecznie po naszej interwencji wydział ochrony środowiska uznał wszystkie nasadzenia, jakie zrobiła mieszkanka Orzesza.
Komentarze