20043701
20043701


W 2001 r. zmarł właściciel mieszkania. Najbliższa rodzina zrzekła się spadku. W konsekwencji wyrokiem sądu rejonowego tytuł własności do tego lokalu przeszedł na skarb państwa. Było to w kwietniu 2001 r. Od tamtej pory spółdzielnia rozpoczęła starania, by określić, kim lub czym tak naprawdę jest tytularny skarb państwa. Absurdy z tym związane ciągną się do dzisiaj.– Po wyroku sądowym wystąpiliśmy do starosty powiatu wodzisławskiego z informacją, iż jest dysponentem majątku skarbu państwa na terenie powiatu. Starosta odpisał nam, że owszem może zawładać takim majątkiem, ale nie jest kompetentny do podejmowania decyzji co do ewentualnej sprzedaży mieszkania – relacjonuje Jan Grabowiecki, prezes spółdzielni. – Dlatego też w sierpniu zwróciliśmy się do dyrektora departamentu Ministerstwa Skarbu Państwa w Katowicach o podjęcie decyzji odnośnie lokalu. Ówczesny dyrektor zażądał informacji na temat tego lokalu, jego zadłużenia i zapytał nas, jaka jest procedura sprzedaży „jego” mienia. Odpowiedzieliśmy, co może zrobić z tym mieszkaniem i jakie ma kompetencje. Na to delegatura MSP zwróciła się o przesłanie statutu spółdzielni, jednocześnie pytając się nas, czy skarb państwa może wstąpić w prawa członka spółdzielni – kontynuuje prezes.Tu korespondencja się urwała. Ponieważ spółdzielnia nie otrzymała odpowiedzi z delegatury Ministerstwa Skarbu Państwa, prezes próbował pomyślnego załatwienia sprawy w innej instytucji państwowej, tj. Urzędzie Skarbowym w Wodzisławiu Śl.– Jak mniemaliśmy, również ta instytucja jest przedstawicielem skarbu państwa, w końcu na rzecz państwa ściąga podatki od obywateli. Urząd zareagował na nasze pismo i postanowił przejąć i zbyć wszystkie ruchomości, jakie były w tym mieszkaniu, tj. meble, ubrania, naczynia i inne. Ale problem w dalszym ciągu nie został rozwiązany, bo mieszkanie nadal stoi puste, a nam nikt nie płaci czynszu. Wodzisławski fiskus stwierdził, że nie jest władny do podejmowania decyzji, co dalej z lokalem. Takie kompetencje posiada Ministerstwo Skarbu Państwa. Ponownie zwróciliśmy się więc do starosty, a ten wysłał pismo do Ministerstwa Skarbu Państwa, ponieważ nie jest uprawniony do podejmowania decyzji ani o zbyciu, ani o kupnie. Zatem znów zwróciliśmy się do MSP z prośbą o wskazanie organu, który w imieniu skarbu państwa uregulowałby zobowiązania względem spółdzielni – mówi J. Grabowiecki.W kolejnych pismach spółdzielnię ponownie odsyłano albo do urzędu skarbowego, albo do starostwa bądź też do delegatury MSP w Katowicach. W skrócie z powyższych pism zawsze wynikało jedno: każda z tych instytucji miała możliwość zarządzania bądź dysponowania majątkiem skarbu państwa, ale wszystkie tak samo uchylały się od odpowiedzialności podjęcia konkretnych decyzji, co dalej z pustym mieszkaniem. – Zawsze pojawiało się stwierdzenie, że mieszkanie należy do skarbu państwa i to właśnie skarb państwa należy rozliczyć. Tylko niech mi powiedzą w takim razie, kim jest ten tytularny „skarb państwa”. Jak ja to będę wiedział, to z rozliczeniem nie będę miał problemu – ironizuje prezes.Po kolejnych nieudanych próbach ustalenia, kto ostatecznie opłaci zaległy czynsz, spółdzielnia zwróciła się do ówczesnego premiera Leszka Millera, aby rozstrzygnął, które ministerstwo posiada stosowne kompetencje do rozwiązania problemu. W grę wchodziło Ministerstwo Finansów i Ministerstwo Skarbu Państwa. Ale także i tym razem zagadka nie została rozwiązana. Państwowi urzędnicy stwierdzili, że sprawa ma charakter epizodyczny, więc nie ma się o co pieklić, ale jednocześnie zapewnili, że opracowano zmiany w kodeksie cywilnym, które jednoznacznie wskazują, że tytułem własności będzie dysponować Ministerstwo Skarbu Państwa. Nikt jednak nie wie, kiedy owe zmiany wejdą w życie.Spółdzielnia nie miała więc innego wyjścia, jak tylko wystąpić do sądu z pozwem przeciwko „skarbowi państwa” o zapłatę zaległości. O tym, kto to jest „skarb państwa”, ma rozstrzygnąć Sąd Okręgowy w Gliwicach.– Cała sprawa delikatnie mówiąc jest śmieszna, bo drobna, ale mogę sobie wyobrazić, co się dzieje, gdy takie problemy pojawiają się z majątkami kilkunastomilionowymi. Przy nich te 10 tys. zł zaległego czynszu to niewielka kwota, ale w odbiorze społecznym zamieszanie związane z lokalem przy ulicy 26 Marca uchodzi za wielkie. Mieszkanie stoi puste od trzech lat i czeka, aż skarb państwa łaskawie zdecyduje, kto jest dysponentem jego tytułu własności – kwituje prezes Grabowiecki.

Komentarze

Dodaj komentarz