Zakwitła na śmierć


Te byliny pochodzą z Meksyku, a specjaliści wymieniają ponad 300 ich gatunków. Uprawiane są tam dość pospolicie jako rośliny ozdobne, ale i użytkowe, z których otrzymuje się włókna służące do wyrobu mat, tkanin workowatych, lin, a nawet sieci rybackich. Sok niektórych gatunków agaw zawiera na tyle dużo cukru, że produkuje się z niego napoje alkoholowe pulque i mezcal. Z tzw. niebieskiej odmiany w rejonie miasta Tequila produkuje się tequilę – najbardziej znany na świecie meksykański trunek.Tym, co w agawie najbardziej zaskakujące, jest kwiat. Kwiatostan ma formę rozgałęzionej wiechy z drobnymi zielonkawymi bądź żółtawymi kwiatami. Najciekawsze jest jednak to, że ów egzotyczny kwiatostan znajduje się zazwyczaj kilka metrów nad rośliną, bo jest zwieńczeniem okazałej kilkumetrowej łodygi. Niestety, wiele agaw kwitnie tylko raz, często dopiero po kilkudziesięciu latach życia. Potem obumiera nie tylko kwiat, ale i cała roślina.W naszym środkowoeuropejskim klimacie agawy zakwitają niezwykle rzadko i każdy taki przypadek zasługuje na miano wydarzenia botanicznego.Od kilkunastu już dni osobliwej urody kwiat agawy mogą podziwiać mieszkańcy niewielkiego osiedla Krakusa położonego na skraju największego z kolei w mieście osiedla Nowiny. Agawa zakwitła w zadbanym przydomowym ogrodzie państwa Ewy i Piotra Czajkowskich. Ów dom wraz z niepospolitym kwiatem kupili przed siedmioma laty. Poprzedni właściciel przeprowadził się na bloki i nie miał co z nią zrobić. Została. By bez większych problemów móc ją przed zimą przekwaterowywać do garażu, Czajkowsy kupili specjalny wózek. Co roku przed pierwszymi przymrozkami wywożą donicę do „ciepłych krajów”. Agawa nie wymaga jakichś luksusowych warunków. Gdy stoi pod chmurką, niczego właściwie nie potrzebuje, zimą wystarczy ją od czasu do czasu podlać.Z pomocą pani Ewy Czajkowskiej udało nam się dotrzeć do pierwszego właściciela, a właściwie budowniczego domu w osiedlu Krakusa, przy którym jest zameldowana egzotyczna roślina – Kazimierza Łysiaka. Jak się okazuje, agawa trafiła do Rybnika w 1987 roku. Pan Kazimierz pracował wtedy w kopalni Szczygłowice, przy której istniało jeszcze wtedy tzw. pomocnicze gospodarstwo rolne. Hodowano w nim m.in. świnie, które później, już w postaci porcji mięsa, trafiały do kopalnianych domów wczasowych. Czasy były ciężkie i gdyby zaopatrzeniowcy mieli liczyć na to, co można było wtedy zdobyć w sklepach mięsnych, wczasowicze mogliby nie dożyć do końca turnusu. W tym kopalnianym pegeerze uprawiano też kwiaty i rośliny ozdobne. To tam pan Kazimierz, który kończył właśnie budowę domu, wypatrzył agawę.– Pamiętam, że nie był to jakiś wielki wydatek, a bardzo mi się spodobała. Do Rybnika przywiozłem ją bagażówką. To była pierwsza roślina, która pojawiła się przy domu, wtedy nie rosła tam nawet trawa – wspomina Kazimierz Łysiak.Agawa zdołała zakwitnąć, teraz pytanie, czy zdoła wydać owoce. Zbliża się jesień i temperatury będą coraz niższe. Zresztą owoce agawy nie są chyba specjalnie cenne, bo fachowe źródła prawie w ogóle o nich nie wspominają. Już wkrótce okaże się, czy roślina faktycznie obumrze, czy może nadal będzie mogła zdobić przydomowy ogród.

Komentarze

Dodaj komentarz